niedziela, 28 września 2014

4.

Buenos dias, Buenos Aires. 

Czy w życiu może brakować jeszcze czegoś, kiedy jest się przystojnym, bogatym, utalentowanym i szczęśliwie zakochanym? Wydawałoby się, że nie, ale niektórym i to nie wystarcza.
Spotted.
L. kupuje ze swoim ojcem błyszczącą maszynę na dwóch kółkach. To najnowszy KTM 250 SX. Podpowiem Wam dziewczyny, że nie jest to rowerek na popołudniowe przejażdżki parkowymi uliczkami z kochaną rodzinką, tylko motocykl.
Wygląda na to, że nasz Idealny Chłopczyk zamierza spróbować swoich sił w Motocrossie!  Czyżby w jego idealnym życiu  brakowało dreszczyku emocji? I to chyba sporo, skoro zdecydował się na ekstremalny sport.
Hej L.! Czy to oznacza, że porzucasz gitarkę i pianinko? Mam nadzieję, że nie. Zawiódłbyś tym rzesze swoich fanek na Facebook’u!
A jak to przeżył nasz Aniołeczek?  Cieszysz się V., że ukochany będzie szaleńczo jeździł po torze pełnym niebezpiecznych zakrętów, hopek i dziur? A może boisz się, że teraz porzuci Cię dla swojej nowej zabaweczki? Być gorszą od jakiegoś pojazdu... Straszne! Oby do czegoś takiego nigdy nie doszło.
Jakby nie było, życzymy Ci L. sukcesów w odkrywaniu swojej pasji i dużo adrenaliny! Tylko uważaj na buźkę. Jest taka śliczna, że szkoda by było ją gdzieś przytrzeć.



Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl.
***

            Cholera no. Chciał jej powiedzieć. Zamierzał iść do niej i przekonać, że to wcale nie jest taki zły pomysł. Wiedział, że jest temu przeciwna. Uważa, że to zbyt niebezpieczne. Miał nadzieję, że jednak go zrozumie i będzie wspierać w nowej pasji. Zakochał się w Motocrossie, kiedy był na wakacjach u kuzyna. To właśnie on pokazał mu o co w tym wszystkim chodzi. Tylko, że wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż planował. I to wszystko przez jedną, wredną osobę. Wyobrażał sobie, jak bardzo Violetta musiała się wkurzyć, gdy przeczytała te pierdoły na blogu Plotkary.
            Nie spodziewał się, że tak szybko przyjdzie. Nie spodziewał się, że w ogóle przyjdzie. Był pewien, że zamknie się w pokoju i nie będzie go chciała widzieć. Jednak stała przed nim i patrzyła na niego. W jej oczach malowała się złość. Zauważył, że zacisnęła pięści.
 -Dlaczego mi nie powiedziałeś? –szepnęła ledwo słyszalnie.
 -Chciałem, ale ktoś mnie uprzedził. –skrzywił się.
 -Leon, przecież wiesz, że...
 -Wiem. Przepraszam. –spuścił głowę. –Ale lubię to. Naprawdę lubię... –dodał cicho.
Chyba zbyt mocno zareagowała. Kiedyś rozmawiali o tym całym Motocrossie. Leon był tym strasznie zafascynowany. Dobrze pamiętała tę ekscytację w jego oczach, kiedy jej o tym opowiadał. I smutek, kiedy mu powiedziała, że za nic na świecie się na to nie zgodzi.
            Nie lubiła motocyklistów. To przez jednego z nich jej mama zginęła, kiedy wymusił pierwszeństwo. Ale przecież to nie świadczy o tym, że Leon będzie taki sam, prawda? Poza tym Motocross to nie to samo, co jazda ścigaczem po zatłoczonych uliczkach w Buenos Aires. Tylko, że jest to niebezpieczny sport. Co jeśli mu coś nie wyjdzie i będzie miał wypadek? Ale czy zniesie ten smutek w jego oczach? Czy ma prawo zabronić mu robienia czegoś, co pokochał, tylko dlatego, że się boi? Jest jego dziewczyną i chciałaby go wspierać we wszystkim... Chciała, żeby wiedział, że może jej zaufać, przyjść do niej z każdą sprawą, a ona go nie odrzuci. Chciała, żeby miał tę pewność, że będzie przy nim zawsze.
 -Leon... –podeszła do niego i objęła dłońmi jego twarz. –Kocham cię. I boję się o ciebie. Nie chcę, żeby coś ci się stało. Nie zniosłabym tego...
 -Wiem. –spojrzał w jej oczy z czułością. –Oddam motor, jeśli chcesz. Wiem, że przez ten wypadek...
            Ostatnią rzeczą jaką chciał, było zranienie jej. A zrobił to. Zrobił przez swoją zachciankę. Teraz jakoś wszystkie argumenty przemawiające za tym pomysłem, wydały mu się głupie. Gdyby mógł cofnąć czas, nie zapisałby się na tor i nie kupił tego cholernego motoru. Jak mógł być taki głupi? Przecież dobrze wiedział, dlaczego Violetta nie pochwaliła jego pomysłu. Powinien sobie odpuścić. Nie zrobił tego. Wmówił sobie, że jakoś to będzie. Nie było.
 -Nie rób tego. Ten wypadek to nie była twoja wina...
 -Violetta...
 -Posłuchaj. –uciszyła go skinieniem ręki. –Właśnie odkryłeś nową pasję. Masz szansę się w niej rozwijać. Jeśli to cię uszczęśliwi, to chcę, żebyś to robił.
 -Nie zrobię niczego, przez co ty byłabyś nieszczęśliwa.
 -Jestem szczęśliwa, kiedy ty jesteś szczęśliwy. –pocałowała go lekko w usta. –W tamtym roku ty mi ustępowałeś na każdym kroku, mimo że czasami wcale ci się to nie podobało.
Przypomniał sobie całe to jej niezdecydowanie związane z Tomasem.
 -Teraz moja kolej, żeby ci troszkę poustępować. –uśmiechnęła się do niego.
 -Troszkę? –zmrużył oczy.
 -Troszeczkę. Ociupinkę.
Zaśmiali się oboje.
 -Przepraszam, że tak ostro zareagowałam.
 -To ja przepraszam, że ci nie powiedziałem.
Przytulił ją mocno. Był szczęśliwy, że zaakceptowała jego wybór i doszli do porozumienia.



            Kolejny raz dzisiejszego dnia wyżyła się na niej. A wszystko przez to, że wyjechała minimalnie lakierem poza płytkę paznokcia. Kazała jej iść po wodę, która oczywiście nie była wystarczająco zimna, a jakby było mało wszystkiego wydarła się na nią, bo zbyt mocno pociągnęła ją za włosy, podczas robienia francuza. Natalia westchnęła i ciężko opadła na ławkę, kiedy udało jej się uwolnić od Ludmiły. Blondynka była dzisiaj wyjątkowo przykra. Zachowywała się, jakby wstąpił w nią diabeł. Ani razu się nie uśmiechnęła, nawet sztucznie. Patrzyła tylko na wszystkich spode łba i krzyczała, że mają podziwiać jej blask. Czy naprawdę myśli, że będą ją lubić, jeśli będzie robić takie rzeczy?
 -Jak ty to wytrzymujesz? –Federico podszedł do niej i usiadł obok.
 -Byłaby sama beze mnie.
 -Wkurza się z mojej winy... –zapatrzył się w punkt.
 -Nie, tu chodzi o coś więcej.
Popatrzył na nią, nic nie rozumiejąc.
 -Co masz na myśli?
 -Skrzywdziłeś ją tym zerwaniem, ale nawet wtedy nie zachowywała się tak okropnie. Coś musiało się stać. –zamyśliła się.
Przeprosiła kolegę i pobiegła szukać przyjaciółki.
            Znalazła ją w sali muzycznej. Uderzała chaotycznie w klawisze. Była jakaś taka nieobecna i smutna. Natalii zrobiło się jej żal. Bardzo chciała jej jakoś pomóc. Chciała zrobić coś, co pomogłoby Ferro przejść na dobrą stronę mocy. Chciała jej pokazać, że jeśli będzie miła dla innych, wyjdzie jej to na lepsze. Nikt nie jest zły do szpiku kości. Nawet Ludmiła. Gdyby tylko chciała dać sobie szansę.
 -Co się dzieje Ludmi?
Blondynka podskoczyła na stołku przestraszona. Natalia zauważyła, że ma zaczerwienione oczy. Podeszła do niej i bez słowa objęła. Poczuła, że przyjaciółka sztywnieje, ale nie zwolniła uścisku.
            Ludmiła długo walczyła sama ze sobą. Nienawidziła okazywać słabości. W końcu jednak się poddała i przytuliła do Natalii. Potrzebowała tego. Potrzebowała, jak nigdy wcześniej. Chciała, żeby ktoś ją pogłaskał po głowie i powiedział, że będzie dobrze. Była zła na siebie za to, że jest taka słaba. To tylko kolejny dowód na to, że ich zawiodła. Ludmiła Ferro powinna być silna. Niezależnie od sytuacji. Do jej oczu znowu napłynęły łzy. Czemu musi być tak beznadziejna? Czemu nie może być taka, jak ona?
 -Zerwiemy się z lekcji, co? –Naty pogładziła ją po włosach. –Schowamy się gdzieś i wszystko mi opowiesz, albo po prostu sobie posiedzimy.
Kiwnęła głową twierdząco. Brunetka chwyciła ją za rękę i wyprowadziła ze szkoły.
            Federico obserwował, jak wychodzą razem. Martwił się o nią. Dawno nie widział jej w takim stanie. Chciał do niej podbiec i wziąć w ramiona, szepcząc do ucha, że razem poradzą sobie ze wszystkim. Tylko, że chcieć a móc, to dwie różne rzeczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że z nim nie chciałaby porozmawiać. Dziękował Opatrzności, że Natalia mimo wszystko z nią została. Miał nadzieję, że Hiszpance uda się jej pomóc. I może Naty zdradzi mu o co chodzi?



            Stracił nadzieję, że ją znajdzie. Przeszukał już całe to StudioOnBeat, w którym podobno się uczyła. Jest kompletnym idiotą. Jak nie mógł wziąć jej numeru telefonu? No tak... To przez tę jej przyjaciółkę, która cały czas trajkotała jak najęta. Ta cała Cami, jak mówiła do niej Fran, działała mu na nerwy. Może to dlatego, że tak bardzo spodobała mu się Włoszka? Może gdyby tak nie było, rudzielec dałby się lubić? Tylko, że on marzył, żeby zostać z Francescą sam na sam. Chciał wiedzieć, co lubi poza śpiewaniem, jak spędza wolny czas, jaki jest jej ulubiony koktajl, czy jest na coś uczulona, czy lubi psy? Oby tak, bo sam je uwielbia. Ma długowłosego owczarka niemieckiego i miał nadzieję, że Fran go polubi.
            Zatrzymał się nagle, przez co koleś, który szedł za nim wpadł na niego. Marco nie zwracał uwagi na przeklinającego pod nosem przechodnia, który go wyminął ze złością. Myślał tylko o tym, że to totalna głupota z jego strony. Jak może myśleć w taki sposób o dziewczynie, której w ogóle nie zna? Pierwszy raz zdarzyło mu się tak ześwirować na czyimś punkcie. Pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem i wszedł do pobliskiego baru. Może akurat tam będzie, pomyślał. Nadzieja jest podobno matką głupich, ale lepiej mieć taką matkę niż być sierotą.
            Obsługiwała kolejny stolik, kiedy wszedł do RestoBand. Nie zauważył jej. Podszedł do baru i ciężko usiadł na krześle. Zauważyła, że za uchem ma założony ołówek. Prawdziwy artysta, w każdej chwili mógł zobaczyć coś, co było godne przelania na papier.
 -Co podać? –zaśmiała się, gdy spojrzał na nią zaskoczony.
 -Francesca? Co tutaj robisz?
Rozejrzała się dookoła.
 -Pracuję. Mój brat jest właścicielem tego lokalu i czasami mu pomagam.
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
 -Czego się napijesz? –spytała.
 -A jaki koktajl polecasz?
 -Ja najbardziej lubię o smaku kiwi.
 -To taki poproszę. –uśmiechnął się do niej szeroko.
            Miło jej się z nim gadało. Nie ukrywała, że Marco jej się spodobał. Zaskoczył ją pytaniem, czy zgodzi się mu pozować. Nie zastanawiała się długo. Była podekscytowana faktem, że ktoś chciał ją uwiecznić na płótnie. Jeszcze nie postawił żadnej kreski, a ona już czuła się jak Mona Lisa. Już nie mogła się doczekać ich pierwszego spotkania. Jak tylko pożegna się z Marco, zadzwoni do Cami, żeby się pochwalić. Kto wie, może coś z tego wyjdzie? Może już za niedługo będzie chodziła z nim za rękę?
 -To jesteśmy umówieni. –wstał i pocałował ją w policzek.
Poczuła ciepło na sercu. Rozmarzonym wzrokiem patrzyła, jak wychodzi z baru. Przy drzwiach odwrócił się jeszcze i jej pomachał. Czyż nie jest uroczy?  

3 komentarze:

  1. Ależ ta Plotkara jest złośliwa! Ale mimo to lubię te jej wpisy ;p
    Leon i Viola są idealną parą, tak bardzo się kochają i troszczą o siebie. Każde było gotowe wycofać się ze swojej postawy tylko dlatego, aby uszczęśliwić tą drugą osobę. Dobrze, że Violetta chce zawsze wspierać Leona i że zaakceptowała jego nową pasję :)
    Ciekawe co się dzieje z Ludmiłą, kogo ona mogła zawieść? Dobrze, że są przy niej ludzi, którym na niej zależy, czyli Natalia, która pomimo złego traktowania, zawsze jest blisko i Federico, który chyba nadal ją kocha, ale któremu nie pozwala się do siebie zbliżyć.
    Upsi… Houston mamy problem! Ja nie chce nic mówić, ale nie wydaje mi się, żeby Cami była zadowolona z faktu, że facet, który jej się podoba, będzie malował jej przyjaciółkę. A Marco to wzięło na całego :) Fajnie, że podoba mu się Fran, on jej chyba też i mogliby być razem, ale… co z Camilą? Ona mi nie wygląda na dziewczynę, która łatwo odpuszcza. No nic, zobaczymy jak się sprawy dalej potoczą :)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny ♥ Nadrobiłam lekture ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam i wracam niedługo z komentarzem, kochana <3

    OdpowiedzUsuń