sobota, 11 października 2014

5.

Buenos dias, Buenos Aires.

Chyba już wszyscy wiecie, kto przyjechał nas odwiedzić. To prawdziwy zaszczyt gościć taką wielką gwiazdę w naszych skromnych progach. I wiecie co? Ma odwiedzić nasze Studio! W końcu sama się tutaj kiedyś uczyła. Czasami fajnie jest wrócić na stare śmieci, co nie?
I mogłoby się wydawać, że wszyscy są podekscytowani jej przybyciem, ale powiem Wam w sekrecie, że ktoś wcale nie skacze z radości.
Widziano jak Lu. i N. wykradają się ze szkoły. Nasza SuperNowa miała zaszklone oczy. Czyżby tak bardzo wzruszyła się spotkaniem ze swoją idealną siostrą? A może zrobiło jej się przykro, bo rodzice nie będą szczędzili porównań do starszej, utalentowanej, sławnej, zarabiającej miliony latorośli? Chyba ktoś przysłonił Twój blask Lu. Ciężko jest być tą gorszą, co? Ale nie martw się, Twoja służka, o przepraszam(!), miałam na myśli przyjaciółka, poda Ci chusteczkę i przyniesie wodę. Inni nie będą Ci współczuć, bo Cię nie lubią.
W ogóle nurtuje mnie pewne pytanie... Jak to jest, że ktoś na siłę chce być kimś, kiedy tak naprawdę nie potrafi być przede wszystkim sobą?



Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl

***

            Naciągnęła kołdrę na głowę, słysząc piskliwy głos matki. Nie miała ochoty wstawać z łóżka. Szczególnie dlatego, że dzisiaj w Studio miała być ona; jej ukochana, starsza siostra, która jest światowej sławy piosenkarką. Ładniejsza, zgrabniejsza, lepiej śpiewająca, oczko w głowie rodziców! I to bolało ją najbardziej... Rodzice zawsze faworyzowali Vivianę. To z niej byli bardziej dumni. Ludmiła za wszelką cenę próbowała jej dorównać, ale nigdy nie była wystarczająco dobra. Szalę goryczy przeważyło pojawienie się Castillo. To z jej powodu blondynka nie dostawała już głównych ról w przedstawieniach. Ferro czuła, że w jakiś sposób zawiodła rodziców. I za wszelką cenę starała się to naprawić, ale marnie jej to wychodziło. Bo czy można wytłumaczyć jej ciągłe dążenie do celu po trupach tym, że pragnęła, żeby w końcu rodzice ją zauważyli?
            Łudziła się, że kiedy Viviana wyjedzie do Nowego Jorku, rodzice zaczną się nią interesować. I można powiedzieć, że przez pewien czas tak było, ale teraz, kiedy wróciła, Ludmiła znowu poczuła się, jakby była niewidzialna. Było jej cholernie przykro. Nigdy nie usłyszała od nich, że ją kochają, tymczasem jej siostrze powtarzali to kilka razy dziennie. To dla niej przyrządzono ulubione dania, wysprzątano trzykrotnie cały dom i wypolerowano wszystkie kryształy. Dla swojej młodszej córki nigdy czegoś takiego nie zrobili. Nawet na urodziny dostała czekoladowy tort, mimo że go nie lubi...
            Kiedy jej rodzicielka wpadła do pokoju, przełknęła łzy i popatrzyła na nią beznamiętnie.
 -Czemu jeszcze nie wstałaś? Zaraz wychodzicie!
 -Źle się czuję. Wolałabym zostać w domu. –podciągnęła kołdrę pod brodę.
 -Nie ma mowy! Nie zostawisz siostry! Macie się razem pokazać. Może w końcu, dzięki niej ktoś da ci główną rolę w jakimś przedstawieniu.
Ludmiła zamknęła oczy i policzyła do trzech. Gdy ponownie je otworzyła, uspokoiła się na tyle, że zdobyła się nawet na sztuczny uśmiech.
 -Dobrze, mamo. –powiedziała spokojnie, mimo że chciało jej się krzyczeć.
Wcale nie chciała, żeby ktoś załatwił jej rolę! Chciała ją dostać, bo na to zasłużyła! Bo jest dobra, ma talent. Nie dlatego, że jej siostra jest sławna. Weszła do łazienki. Ze złością odkręciła kurki i patrzyła, jak gorąca woda wlewa się do wanny.
           
            Wiedział już, że przyczyną jej złego nastroju, był powrót Viviany. Nie były siostrami, które darzą się ciepłym uczuciem. Oliwy do ognia dolewali jej rodzice, którzy byli zapatrzeni w swoją starszą córkę, jak w malowidło Pollock’a. To właśnie przez ich zachowanie, Ludmiła była taka złośliwa i zmuszała wszystkich do podziwiania jej blasku. Federico uważał, że gdyby nie oni byłaby całkiem inną osobą. Byłaby kimś lepszym, przyjaźnie nastawionym do innych. Muzyka nie byłaby dla niej ciągłą rywalizacją o pierwsze miejsce, tylko czymś, co sprawiałoby jej radość.
            Od razu, gdy weszła, zauważył, że jest wściekła. Postanowił, że zaryzykuje i podszedł do niej.
 -Jak się czujesz? –spytał.
Spojrzała na niego z góry na dół.
 -A co cię to obchodzi? –wycedziła przez zęby.
 -Ludmiła... –zawahał się. –Zależy mi na tobie.
 -Chyba jednak nie bardzo.
Chciała go wyminąć, ale chwycił ją za rękę i nie pozwolił odejść.
 -Zależy mi na tobie. –powtórzył pewniej, patrząc w jej oczy.
Chciała mu wierzyć. Tak bardzo potrzebowała kogoś, kto by ją kochał, mimo tego, że nie jest idealna. Kiedy Federico lekko dotknął jej policzek, poczuła ciepło, które pojawiało się zawsze, gdy był przy niej. Przymknęła oczy, a on oparł swoje czoło o jej.
 -Tęsknię za tobą... –szepnął ledwo słyszalnie.
Uniosła powieki i napotkała jego intensywny wzrok. Też za nim tęskniła. Chciała, żeby był przy niej, ale czy zdoła wymazać z pamięci to, że ją zranił? Ludmiła na długo chowała urazy. Nie była jedną z tych osób, które szybko wybaczają. Może i przyjmowała przeprosiny, ale nigdy nie zapominała. Każda rzecz, która ją zraniła, odcisnęła ślad w jej umyśle. To tak, jak z wbijaniem gwoździ w płot; można je wyjąć, ale dziura zostanie. Poza tym, nie była pewna, czy mu się znowu coś nie odwidzi. Kolejnego rozstania by nie przeżyła.
 -Powiedz coś... –popatrzył na nią błagalnie.
Co ma mu powiedzieć? Że jest rozdarta? Że kocha go, ale mu nie ufa? I na czymś takim ma się opierać ich związek?
 -Federico, ja...
 -Ludmiła!
Blondynka odskoczyła od Włocha i spojrzała na siostrę. Nie miała zadowolonej miny. Była na nią wściekła, że przerwała tak ważną rozmowę. Poczuła, jak chłopak ściska jej rękę, żeby dodać otuchy. Była mu za to wdzięczna. Wcale nie musiał tego robić, jednak nie wahał się ani chwili.
 -Przynieś mi wody! –rzuciła Viviana, odgarniając swoje długie, kruczoczarne włosy.
 -Sama sobie... –młodsza Ferro urwała w pół zdania.
Jej wzrok powędrował w kierunku Natalii, która stała przy szafkach i łypała groźnie na Vivianę... Pierwszy raz w życiu zrobiło jej się głupio. Czy ona każdego ranka nie rozkazywała swojej przyjaciółce przynosić sobie wody? A biedna Naty latała i spełniała jej zachcianki. Nie powinna jej tak traktować. Dobrze wiedziała, że nikt jej nie lubi. Tylko jedna Natalia trwała przy niej mimo wszystko. I do tego jeszcze ostatnio ją pocieszała, kiedy była w rozsypce. Tak nie może być dłużej! Nie zważając na zrzędzenie Viviany, minęła ją i podeszła do Natalii.
 -Musimy porozmawiać.


            Był strasznie podekscytowany swoją pierwszą jazdą. Poszło mu nadzwyczaj dobrze. Trener go pochwalił i powiedział, że jak tak dalej pójdzie to już za niedługo będzie mógł wystąpić w zawodach. Nie mógł się tego doczekać. Motocross pochłonął go bez reszty. Nie był do końca pewien, czy podoła wszystkiemu, ale miał nadzieję, że uda mu się pogodzić randkowanie z Violettą, naukę w Studio i treningi. Wypadałoby znaleźć również czas dla Diego. Nie chciał zaniedbywać przyjaciela, w końcu nie widzieli się tak długo. Może warto byłoby ułożyć sobie jakiś grafik? Podrapał się po głowie i westchnął.
            Zobaczył ją, kiedy przeskakiwała przez płot. Przystanęła na chwilę i szarpnęła ręką, by uwolnić rękaw czerwonej bluzki, który zaczepił się o drzazgę. Wydawało mu się, że z ruchu jej warg można było odczytać szpetne słowo, kiedy materiał się roztargał, ale zaraz porzucił tę myśl. Przecież dobrze wychowane panienki nie przeklinają. Tylko czy ona była dobrze wychowana? Postanowił, że podejdzie do niej i się spyta, czy czegoś nie potrzebuje. Zawsze był uczynny wobec innych, więc dlaczego nie miałby być wobec niej? Kiedy przy niej stanął, uświadomił sobie, że jest jeszcze drobniejsza niż myślał. Z tylnej kieszeni wyciągnęła gumkę i szybko ścisnęła włosy w kucyk na czubku głowy. Kiedy odchrząknął spojrzała na niego brązowymi oczami. Było w nich coś, co świadczyło o tym, że nie jest jakąś głupią małolatą, która lata za mrzonkami. W jej spojrzeniu było widać swego rodzaju dojrzałość. Nie znał jej, ale był pewien, że ta dziewczyna dużo przeszła i wie czego chce od życia.
 -Zgubiłaś się? –posłał jej promienny uśmiech.
            Zrobiła zdziwioną minę. Chyba się przesłyszała? Odwróciła się przez lewe ramię, żeby sprawdzić, czy nie stoi za nią ktoś, do kogo mógłby się zwracać. Nie było tam nikogo oprócz niej.
 -Ja?
 -Tak, ty. –świdrował ją spojrzeniem zielonych oczu. –Pewnie szukasz chłopaka, albo brata, co? Jeżdżą tutaj?
Westchnęła. Kolejny idiota, dla którego motocross dotyczy tylko facetów. Czy tak ciężko było im zrozumieć, że dziewczynom też się to podoba? Może nie wszystkim, ale przynajmniej niektórym. Przynajmniej jej.
 -Ja jeżdżę.
Zacisnęła szczęki, kiedy się roześmiał.
 -Z czego się śmiejesz? –skrzyżowała ręce na piersi.
 -Jeździsz? –spytał szczerze zdziwiony tym faktem.
 -Przecież mówiłam...
 -Nie wierzę.
 -Twój problem. –wyminęła go i ruszyła w stronę warsztatu.
            Nie cierpiała takich ludzi. Tor był jej drugim domem. Kochała to miejsce. Praktycznie wychowała się na nim. W gruncie rzeczy tylko dzięki temu, że jej tata wciągnął ją w motocross, udało jej się uciec od przeszłości. Na samo wspomnienie tamtych chwil wzdrygnęła się. Odgoniła czarne myśli i poszła przebrać się w kombinezon. Spakowała skrzynkę z narzędziami i ruszyła do pracy.
 -No nie... –prychnęła, kiedy zobaczyła, że jej ojciec prowadzi zielonookiego chłopaka w jej stronę.
 -A to jest Lara. Twój mechanik. –uśmiechnął się szeroko do córki. –Jest najlepsza. –szepnął konspiracyjnie do Leona i się roześmiał. –To jest Leon. –zwrócił się do niej. -Zostawiam was, pogadajcie sobie.
Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Mimowolnie się uśmiechnęła. Ten przystojny, lekko siwiejący już pan, podarował jej drugie życie. Gdyby nie on i mama stoczyłaby się na samo dno. Kochała ich najbardziej na świecie i co wieczór dziękowała Bogu, że ich ma.
 -Więc się nie zgubiłaś?
Spojrzała na Leona od niechcenia.
 -Z nas dwojga raczej ty się zgubiłeś.
Zignorował jej kpiący ton.
 -I niby potrafisz naprawiać motocykle? –spytał.
 -A ty niby potrafisz jeździć? –odparowała.
Od samego początku wiedziała, że się nie polubią.



            Rozciągał się, nie zwracając uwagi na innych uczniów, którzy byli bardzo poruszeni tym, co powiedział im Gregorio. Nauczyciel tańca po raz pierwszy porzucił swoje dotychczasowe zasady i przekonanie, że tylko indywidualnie można coś osiągnąć. Tym razem postawił na duety. Na zajęciach z Pablo czy Angie było to normalne. Większość ćwiczeń wykonywali właśnie w parach. Miało ich to nauczyć współpracy i słuchania się nawzajem. Nie lubił tych zajęć. Zawsze wolał robić wszystko sam. Nie dlatego, że uważał innych za beztalencia niedorastające mu do pięt, ale po prostu nie odpowiadała mu taka forma nauczania. Lekcje tańca były więc jedynymi, na które chodził z nieukrywaną przyjemnością. W końcu taniec był całym jego życiem. Kochał to. I tylko ta jedna rzecz dawała mu prawdziwą radość. Kiedy poruszał się w rytm muzyki, zostawiał gdzieś daleko ten szary świat, który uparł się, żeby wszystko mu komplikować. Kiedy tańczył wszystko wydawało mu się takie jakieś łatwiejsze. Miał świadomość, że wie co robi, że każdy ruch jest właśnie taki jaki sobie zaplanował. W rzeczywistości nie było tak łatwo. I właśnie teraz Gregorio sobie wymyślił, że będzie się musiał podzielić swoją pasją z kimś innym. Ktoś wejdzie z butami w jego roztańczony raj i prawdopodobnie wszystko podepta, a on będzie musiał iść na cholerne kompromisy. Świetnie.
            Z rozmarzonym wzrokiem i głupkowatym uśmiechem przyglądała się jego rozgrzewce. Była zachwycona grą jego mięśni, a kiedy czarny podkoszulek, który miał na sobie, podjechał trochę wyżej, gdy robił boczny skłon, i odsłonił kawałek pięknie wyrzeźbionego brzucha, cudem powstrzymała się od głębokiego westchnięcia.
 -Podoba ci się. –Ludmiła trąciła ją łokciem.
Natalia oblała się rumieńcem. Nie powinna się ciągle tak w niego wpatrywać. Co by było gdyby zauważył to on, a nie Ludmiła? Na samą myśl zrobiło jej się słabo...
 -Nie, nie! –zaczęła gorączkowo zaprzeczać. –Wcale na niego nie patrzyłam. Patrzyłam na... No dobrze. Może trochę... Ociupinkę.
 -Jasne. –blondynka uniosła jedną brew i przyjrzała się przyjaciółce.
Ze zdziwieniem stwierdziła, że martwi się o nią. Powoli zaczynała rozumieć, że Natalia jest jej bliższa niż myślała. Nie chciała, żeby Maxi ją skrzywdził, a była pewna, że jeżeli chłopak w końcu zauważy te maślane oczy, które jej przyjaciółka ciągle do niego robi, wykorzysta to. I złamie jej serce, tak jak to zrobił innym.
 -Powinnaś go sobie odpuścić.
 -Dlaczego? –spytała Hiszpanka, mimo że wcale nie miała zamiaru zacząć go podrywać.
 -To nie jest facet dla ciebie. Spójrz na niego. –Ludmiła skinęła głową w jego kierunku. –To taki... Hipopotamek raperek. Nie pasujecie do siebie.
 -Bo ty tak mówisz? –spięła się.
 -Nie...
Ferro skarciła się w myślach. Była przyzwyczajona do tego, że zawsze mówi to, co myśli. Nigdy nie zastanawiała się nad tym, czy jej słowa mogą kogoś zranić. To już nie był jej problem. Tylko, że teraz chciała się zmienić. Przynajmniej dla Natalii. Cieszyła się, że dziewczyna przyjęła jej przeprosiny. Obie postanowiły, że teraz ich przyjaźń będzie wyglądać zupełnie inaczej.
 -Po prostu nie chcę, żeby cię zranił.
Hiszpanka uśmiechnęła się do niej.
 -Dziękuję. –przytuliła ją. –Jak chcesz to potrafisz być kochana.
 -No czasami mam przebłyski. –obie się roześmiały.

2 komentarze:

  1. Na początku pragnę jedynie uwzględnić, że będzie to moja pierwszy wypowiedź w tym miejscu. Udało mi się przeczytać, przeanalizować poprzednie publikacje. Na szczęście nie miałam wiele do nadrobienia - gdyby tak było, zapewne nigdy nie znalazłabym czasu, by napisać kilka zdań od siebie, a to byłoby mało pozytywne.
    Plotkara? Jak wpadłaś na tak niesamowity pomysł? Moim zdaniem, jest naprawdę wybitny, a na dodatek - świetnie zrealizowany. O ile dobrze pamiętam, plotkarą jest osoba, uczęszczająca do Studio. Tylko kto? Czy ta osoba jest na tyle sprytna, by napisać niewielki fragment osobie, aby pozbyć się podejrzeń? Myślę, że może okazać się to prawą, jednak niczego nie mogę być w sto procentach pewna; jak to u ciebie - wielki plus. Mój ulubiony wątek? Jak zawsze, faworyzuję Natalkę i Maxi'ego. Oni są przeuroczy, w każdej odsłonie, dosłownie. nawet, gdyby skakali sobie do gardeł, ja byłabym zachwycona.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda mi Ludmiły. Nigdy nie mogła liczyć na miłość i wsparcie rodziny, czyli najbliższych osób, które zawsze powinny stać za nią murem. Jest taka, jaka jest, przez swoich rodziców i siostrę. Z kolei przez swoje zachowanie i wywyższanie się nad innymi, nie ma prawdziwych przyjaciół. Musi się czuć bardzo samotna. A jeszcze to rozstanie z Federico, po którym nie mogą się dogadać, a przecież na kilometr widać, że coś między nimi jest i nie jest to byle co, tylko silne, głębokie uczucie. Fajnie, że Ludmiła w końcu zauważyła jak źle traktowała Natalię, chce się zmienić i być dla niej prawdziwą przyjaciółką :) Myślę, że obie potrzebują osoby, której można zaufać, zwierzyć się ze swoich problemów, ale także której można ofiarować swoje wsparcie i pomoc :)
    Czy ty zawsze musisz to robić? Że nigdy nie wiadomo, co komu się przytrafiło? Tak, tak, wiem, że musisz, bo inaczej nie byłoby tak ciekawie! :) A chodzi mi tu o Larę i o to, o czym mogła zapomnieć dzięki rodzicom i motocrossowi. Mam nadzieję, że za niedługo się dowiem ;)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle ;)

    OdpowiedzUsuń