Buenos dias, Buenos Aires.
Niewolnictwo
zostało zakazane już jakiś czas temu, ale w StudioOnBeat praktykowało się je, aż
do wczoraj. Słyszeliście już, że Lu. przeprosiła N. i od teraz będzie ją
traktować na zasadach partnerskich? Mówię Wam, uśmiałam się, jak to usłyszałam.
Jak myślicie, ile wytrzyma nasza SuperNowa? Tydzień? Dzień? A może parę godzin?
Osobiście nie daję jej dużo czasu.
Wiecie,
ludzie rzadko się zmieniają. Ciężko jest się pozbyć starych nawyków. Poza tym,
zawsze na posterunku stoi nasze alter ego, które uwielbia, gdy robimy te złe
rzeczy. No, ale kto wie? Może tym razem jej się uda? Zaskocz nas Lu. i pokaż, że
potrafisz być prawdziwą przyjaciółką.
A skoro mówimy
o przyjaźni... Co Waszym zdaniem jest w niej najważniejsze? Już widzę
odpowiedzi malujące się w Waszych ślicznych główkach: oczywiście, że jest to
zaufanie, wsparcie, żeby przyjaciel przy nas był nawet, gdy nie do końca na to
zasługujemy, żeby można było do niego zadzwonić o czwartej nad ranem (kto
normalny o tej porze nie odwraca się na drugi bok?), no i jeszcze ważna jest
akceptacja! Niech nas kocha ze wszystkimi wadami! Czyż nie jest tak? Nie o tym
pomyśleliście?
A ja Wam mówię:
GUZIK PRAWDA!
Najważniejsze
w przyjaźni jest to, żeby nie podobał Wam się ten sam facet.
Albo
dziewczyna. Co kto woli.
Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl
***
Była na nią zła. Dlaczego zawsze musi jej się podobać ten sam chłopak? Przecież
ona pierwsza go zauważyła! Od samego początku ją zauroczył. To niesprawiedliwe,
że to jej przyjaciółkę chciał namalować, a nie ją! Co takiego ma w sobie
Francesca, czego jej brakuje? Przyjrzała się krytycznie swemu odbiciu w
lustrze. Może i ma trochę za szeroką szczękę i nie wszyscy muszą lubić rude,
piegowate dziewczyny, ale przecież nie należy do brzydkich! Ma ładny uśmiech i
oczy, w których zawsze tańczą wesołe ogniki. Westchnęła. Nie może tak tego
zostawić. Musi się jakoś zbliżyć do Marco i dać mu się poznać. Na pewno wtedy
zobaczy, jaką fajną jest osobą i zwróci na nią uwagę. Niech sobie maluje Fran,
ale to ona, Camila Torres, będzie jego dziewczyną.
Chwyciła torebkę i szybko wybiegła z domu. Miała nadzieję, że znajdzie go w
parku. Nie pomyliła się. Siedział na ławce i ze skupioną miną rysował wiewiórkę,
której co jakiś czas podrzucał orzechy. Na sam jego widok na jej twarzy zagościł
szeroki uśmiech. Nie zważając na to, że może spłoszyć gryzonia, podeszła do
niego i się dosiadła.
-Cześć! –Zawołała
radośnie.
Na dźwięk jej głosu
wiewiórka zastygła w bezruchu, a potem porzuciła ulubiony smakołyk i uciekła.
Świetnie, pomyślał i odłożył ołówek.
-Cześć.
-Co tam?
Malowałeś tę słodką wiewióreczkę? –Przysunęła się bliżej.
-Próbowałem,
ale mi uciekła.
-Szkoda,
ale jeśli chcesz, to możesz mnie namalować. Też mam rude futro. –Zaczęła bawić
się swoimi długimi lokami.
Nie
mógł się nie roześmiać. Może i była irytująca, ale poczucia humoru nie mógł jej
odmówić. Poza tym była przyjaciółką Francesci. Bardzo bliską przyjaciółką. Może
nie byłby to głupi pomysł, żeby podpytać o nią Camilę? Tak bardzo pragnął się
do niej zbliżyć, ale z drugiej strony nie chciał wyjść na jakiegoś
nachalnego typka. Może ten rudzielec podpowiedziałby mu, co powinien zrobić, żeby
zdobyć serce Włoszki? Tylko czy Camila potrafi trzymać język za zębami? Co jeśli
pobiegnie od razu do Fran i powie jej, jak to on zupełnie ześwirował na jej
punkcie? Nie... Nie mógł do tego dopuścić. Musi to jeszcze porządnie przemyśleć.
Najlepiej będzie jeśli pozna bliżej Camilę i sprawdzi, czy jest godna zaufania.
-Długo się
znacie z Fran?
-Odkąd
pamiętam. –Wystawiła twarz do słońca i zaczęła mu opowiadać o łączącej je przyjaźni.
I właśnie takich roześmianych, zagadanych i wpatrzonych w siebie, zobaczyła
Francesca. Posmutniała na ten widok. Myślała, że Marco jest nią zainteresowany.
Najwyraźniej tylko jej się wydawało. Do tego wszystkiego pokłóciła się z Camilą.
Jakby to była jej wina, że spodobał im się ten sam chłopak. A przecież obiecały
sobie, że już żaden nie stanie między nimi! Najwyraźniej ktoś o tym zapomniał...
Myślała, że te czasy, kiedy kłóciły się z powodu jakiegoś przystojniaka dawno minęły.
Była pewna, że są już na tyle dojrzałe, że jeżeli taka sytuacja jeszcze
kiedykolwiek im się przytrafi, bo przecież to, że mają taki sam gust, nie jest
grzechem, będą umiały usiąść i na spokojnie to przedyskutować. Francesce też
wcale się nie podobało to, że jej najlepsza przyjaciółka, a może już była
przyjaciółka, wzdycha do Marco. Ale przecież nie mogła jej tego zabronić,
prawda? W końcu serce nie sługa. Czasami, zazwyczaj w najmniej odpowiednim
momencie, człowieka dopada strzała Amora i nic na to nie może poradzić. Taki
los... Złośliwy drań.
Nie chciała stracić przyjaźni Camili... A już na pewno nie z powodu Marco.
Przecież w ich wieku, rzadko kiedy zwykłe zauroczenia przekształcają się w coś
poważniejszego. No może wyjątkiem tutaj byli Viola i Leon, ale oni są po prostu
dla siebie stworzeni. A Ruda? Przecież ona co chwilę się w kimś zakochuje. Ani
się obejrzy, a ta cała miłość do Marco jej przejdzie, bo na horyzoncie pojawi
się ktoś lepszy. Czy naprawdę chciała zaprzepaścić to, co je łączy dla jakiejś
przelotnej miłostki? Bo Fran uparcie twierdziła, że nie warto. Miłość jest czymś
ulotnym, szczególnie, gdy ma się siedemnaście lat. A przyjaźń? Przyjaźń, jeśli
tylko jest prawdziwa, przetrwa zawsze. A przecież ich była taka, prawda?
Francesca wycofała się, zostawiając ich samych. Postanowiła, że później
zadzwoni do Marco i powie mu, że nie chce dla niego pozować. Co z tego, że
bardzo chciała? Co z tego, że nie mogła przestać o nim myśleć? Odpuści go
sobie, bo ważniejsza jest dla niej Camila... I nie zrobi nic, co mogłoby ją
zranić.
Ze
złością patrzyła, jak ten idiota wije się wokół Castillo. Oczywiście mógł jej
wmawiać, że to co ich łączy to tylko przyjaźń, ale przecież miała oczy, prawda?
Było widać, że jest coś między nimi. Violetta uparła się, żeby odebrać jej
wszystkich chłopców, na których jej zależało. Zabrała jej Leona, Tomasa, a
teraz jeszcze Federico. Czy w końcu ten uwielbiany przez wszystkich gołąbeczek,
przestanie wchodzić do jej życia z butami?
-Uważaj
trochę... –Leon skrzywił się, kiedy kolejny raz go podeptała. –Mogłabyś się w końcu
skupić.
-Ludmiła
zawsze jest skupiona –uśmiechnęła się cierpko. –To ty ciągle mieszasz kroki!
-Chodzi o
to, że Federico jest w parze z Violettą, tak?
Jej wzrok,
pierwszy raz od dłuższego czasu, spoczął na jego twarzy. Czy aż tak było to po
niej widać? Powinna się lepiej pilnować. Nikt nie może wiedzieć, jak bardzo ją
to boli.
-Zwariowałeś.
–Skwitowała.
Leon
przyglądał jej się uważnie. W jej brązowych oczach malowała się złość, zawziętość,
wieczne uwielbienia dla samej siebie, ale i coś jeszcze. Coś czego nigdy wcześniej
nie widział. Mianowicie była to bezsilność. Ludmiła pierwszy raz w życiu nie
wiedziała, co ma zrobić. Jej problem polegał na tym, że nigdy nie chciała dopuścić
do siebie innej wersji niż tą, którą sobie sama zasiała w głowie. Jeśli sobie
ubzdurała, że Violettę łączy coś z Federico to nie ma takiej siły, która mogłaby
ją od tego odwieść. To chore ziarno zazdrości codziennie kiełkowało coraz wyżej,
podlewane obrazkami, które źle interpretowała. No bo przecież to, że akurat
Gregorio wylosował dla Violetty Włocha, nie było niczyją winą. Po prostu mieli
razem wykonać zadanie. Tak samo jak on i Ludmiła, Naty i Maxi, Francesca i Diego,
czy Camila i Sebastian. Nie wiedział dlaczego, ale chciał jej to wytłumaczyć. W jakimś
stopniu współczuł jej. Przecież każdy zasługuje na szczęście, prawda? Nawet jeśli
jest to Ludmiła Ferro.
-W takim
razie my też mamy romans. –Szepnął jej do ucha.
Popatrzyła na
niego zdziwiona.
-Czego się
dzisiaj najadłeś Verdas?
Uśmiechnął się
czarująco.
-Przecież
kiedyś byliśmy razem.
-No i?
-Violetta
i Federico nigdy parą nie byli, a uważasz, że to zadanie zbliży ich do siebie.
Wbiła wzrok w podłogę. Może i miał rację? Tylko, że jeśli chodzi o Castillo to,
czy przypadkiem nie była okropnie niezdecydowana w tamtym roku? Kto może jej dać
gwarancję, że i tym razem nagle nie zauroczy się Federico i kolejny raz nie będzie
rozdarta pomiędzy nim, a Leonem? Nikt. A to, że Verdas tak bezgranicznie ufa
swojej dziewczynie po tym wszystkim, co mu zrobiła, świadczy tylko o jego głupocie.
Ona nigdy nie będzie tak ślepo pewna czyjeś wierności. Ludzie są tylko ludźmi.
A romantyczne historie, które zawsze kończą się na i żyli długo i szczęśliwie
zdarzają się tylko w bajkach. Nie w życiu.
-Lepiej ćwiczmy
ten układ, bo oblejemy.
Leon tylko
westchnął i już nic nie mówił. Może kiedyś Ludmiła przestanie być w końcu tak
uparta.
Poczuła niemiłe ukłucie
w sercu, kiedy znalazła go za szkołą. Stał oparty o mur budynku i całował żarliwie
swoją kolejną zdobycz. Znowu zbajerował jakąś biedną dziewczynę, która łudzi się,
że dzięki niej się zmieni i zostanie z nią dłużej niż tydzień. Marzenie ściętej
głowy. A najgorsze w tym wszystkim było to, że sama również pragnęła sprawić, żeby
ten lód, który tkwił w jego sercu, stopił się i to dzięki niej. Czy to nie głupie?
Przecież dobrze wie, jaki jest, a mimo wszystko coś ją do niego ciągnie. I chociaż
jest pewna, że za tydzień, to biedne dziewczę, które teraz jest szczęśliwe, będzie
szlochać na ramieniu którejś ze swoich koleżanek, to oddałaby dużo, żeby być na
jej miejscu. To czyste szaleństwo! Koniecznie musi coś zrobić z tym uczuciem.
Najlepiej będzie jeśli zabije je łopatą, albo jakimś innym tępym narzędziem...
A może ostre byłoby lepsze?
Potrząsnęła głową i zaczęła masować skronie palcami. Przecież nie przyszła tu
po to, żeby zadręczać się natrętnymi myślami, które uparcie pojawiały się w jej
umyśle. Spojrzała na całującą się parę i znacząco odchrząknęła. Maxi otworzył
oczy i spojrzał w jej stronę, ani na chwilę nie przerywając czynności. Jego ręce
powędrowały na pośladki dziewczyny i przyciągnęły ją jeszcze bardziej.
Natalia założyła ręce na piersi i wywróciła oczami. W duchu postanowiła
sobie, że nie da za wygraną i nie odejdzie dopóki z nim nie porozmawia. Czekała
więc cierpliwie, oglądając paznokcie, aż w końcu Ponte oderwał się od swojej ukochanej
i zwrócił się do niej.
-O, Natalia. Nie
zauważyłem cię. –Uśmiechnął się kpiąco.
Bezczelny kłamca! Miała
ochotę się na niego rzucić i pięściami zetrzeć ten wkurzający uśmieszek. Ale on
właśnie tego by chciał. Dlatego nie da się sprowokować. Uśmiechnęła się słodko
do niego.
-Nie przejmuj się.
Z miłością już tak jest, że nie widzi się nikogo poza ukochaną.
Nie bez satysfakcji zauważyła,
że spoważniał.
-Chciałaś coś?
Czy coś chciała? Nie no
skąd. Przymknęła oczy i policzyła do trzech, głęboko oddychając.
-Umówiliśmy się na
próbę, pamiętasz? –Popatrzyła na niego zrezygnowana. –Dwie godziny temu.
Spojrzał na zegarek i zaklął w duchu. Zapomniał... A przecież zawsze wywiązywał
się z obietnic. Tego nauczył go ojciec... Powinien ją przeprosić, ale w sumie
po co? I tak pewnie będzie miała to gdzieś. Wzruszył tylko ramionami.
-No to chodźmy. –Szepnął
coś do ucha swojej dziewczynie i ruszył w stronę wejścia, nie czekając na
Natalię.
Uśmiechnął się lekko,
kiedy ruszyła za nim, złorzecząc mu pod nosem. Spodobało mu się, jak się złościła.
Wtedy oczy zaczynały jej błyszczeć, a policzki nabierały słodkiego, czerwonego
koloru. Wyglądała całkiem inaczej niż ta wiecznie potulna Naty, która służyła
Ludmile. Postanowił, że będzie ją denerwować przy każdej lepszej okazji. Będzie
miał przy tym sporą zabawę.
-To co zatańczymy? –Rozsiadł
się niedbale na krześle i wbił w nią swój wzrok.
Znowu się zarumieniła i
zaczęła nerwowo odgarniać niesforne loki, które przy każdym ruchu głową opadały
jej na czoło.
-Nie wiem... Może
coś ze Step up?
Wzniósł oczy ku górze.
Czy dziewczyny zawsze muszą się zachwycać jakimiś bzdurnymi filmami?
-Może zrobilibyśmy
coś swojego?
Wstał
i podszedł do lustra. Pokazał jej parę kroków, które ćwiczył już od pewnego
czasu. Spojrzał na jej odbicie w srebrnej tafli. Zbladła tak jakoś i patrzyła
na niego przerażona.
-Hej, co jest? –Odwrócił
się w jej stronę.
-Nie powtórzę
tego... –Zaczęła kręcić przecząco głową. –Nie ma takiej opcji... Ja...
-Spokojnie. Może na
pierwszy rzut oka kroki nie wydają się za łatwe, ale kiedy poćwiczysz,
zobaczysz, że nie taki diabeł straszny jak go malują.
Spojrzała na niego
niepewnie. Taniec nigdy nie był jej najmocniejszą stroną. Śpiew też nie, ale dużo
lepiej szło jej w tym drugim. Za to on... Maxi był najlepszym tancerzem,
jakiego w życiu znała. Podejrzewała, że jest zły jak diabli, bo musi być w
parze z takim beztalenciem, jak ona.
-No chodź. –Wyciągnął
do niej rękę.
Chwyciła ją, mimo że jej
mina wyrażała niemałe wątpliwości.
Stanął obok i powoli zaczął pokazywać jej pierwsze kroki. Zmarszczyła czoło i
starała się nadążać za nim, ale chociaż dawała z siebie wszystko, a nawet więcej,
nie za bardzo jej to wychodziło.
-Nie tak. Poczekaj
-stanął za nią i chwycił jej ręce. –To musi być tak.
Powoli kierował jej
ruchami. Natalia poczuła przyjemne mrowienie w miejscach, gdzie jego szorstkie
dłonie obejmowały jej delikatną skórę. Zaczęła szybciej oddychać. Jej serce już
od jakiegoś czasu galopowało w szaleńczym tempie. Modliła się, żeby tego nie
zauważył. Przymknęła oczy i próbowała się uspokoić, ale kiedy nachylił się i
poczuła jego oddech na swojej szyi, odwróciła się gwałtownie i zamierzała
uciec. Pech chciał, że przy okazji uderzyła swoim czołem w jego brodę, przez co
przygryzł sobie wargę, z której zaczęła lecieć krew.
-Jejku, Maxi... Ja
przepraszam, nie chciałam. –Rzuciła się do torby, z której wyciągnęła paczkę
chusteczek.
Nieświadoma do końca
tego, co zamierza zrobić, chwyciła go jedną ręką za brodę, a drugą zaczęła
wycierać krople krwi, które zbierały się na jego dolnej wardze. Dopiero po
chwili zdała sobie sprawę z tego, jak są blisko i że ciągle gapi się na jego
usta. Spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich rozbawienie. Zmarszczyła brwi.
Oczywiście, że ona się przejęła faktem, że prawie wybiła mu zęby, a jego to
bawi. Szybko wsadziła mu zakrwawioną chusteczkę do ręki i stwierdziła, że
na dzisiaj już wystarczy, a próba mogłaby trwać dłużej, gdyby nie spóźnił się
dwie godziny.
Patrzył, jak wzburzona wybiega z sali.
-Już nigdy więcej się nie spóźnię. –Szepnął.
Bardzo podoba mi się twój blog, ma świetną fabułę ! Uwielbiam też twoje poczucie humoru, zawsze poprawiasz mi humor kolejną publikacją, sprawiasz, że na mojej twarzy powstaje szeroki uśmiech. A pomysł z połączeniem Violetty z Plotkarą jest genialny i sprawia, że opowiadanie jest oryginalne.
OdpowiedzUsuńCo jeszcze ? Lubię wszystkie wątki, ale moją sympatię zdobył Diego. Po prostu go uwielbiam w każdej odsłonie, nawet na twoim starym blogu, gdzie był czarnym charakterem. Tu jest inny, lepszy. Przyjaźni się z Leonemm. Plus dla ciebie, bo to tego jeszcze nie spotkałam.
Na drugim miejscu jest Lara. Przebojowa dziewczyna, zupełne przeciwieństwo Violetty. Mająca silny charakter, zdecydowana, szczera. I podejrzewam, że miała ciężką przeszłość i jest adoptowana albo coś w tym stylu.
Na tym nie kończą się moje przemyślenia. Nie wiem czemu, ale nie przewiduję, że Leonetta jeszcze długo pociągnie. Nie ma między nimi tej chemii, świetnie to okazujesz. No i Violka poczuła jakieś wibracje, gdy dotknęła Diega. To musi być jakiś znak. Tak samo myślę, że coś będzie między Larą i Leonem, bo często jest od nienawiści do miłości.
Wszystko za jakiś czas się okaże. Tetaz czekam na 7.
Aj, ale się uśmiałam. Oczywiście - odbieram ten czynnik pozytywnie. Kocham opowiadania, które zawierają nutkę komizmu. Historie o bólu, wiecznym cierpieniu - mimo, że piękne, są dołujące. A czasem trzeba oderwać się od tego typu wątków. Dzięki tobie to zrozumiałam. Piszesz naprawdę niezwykle. Zauważyłam, że masz ustalony pewien fakt - zawsze na samym początku, wstawiasz wpis z bloga Plotkary. Hm. Muszę przyznać, że jej postać jest intrygująca. Ciekawi mnie, kim jest. Zapewne dowiem się dopiero na samym końcu - lub w ogóle - ale to nic. Niepewność podsyca napięcie, że tak się niestylistycznie wyrażę. A mój ulubiony wątek? Natalia i Maxi. Jejku, to właśnie przez - albo dzięki - fragment z nimi nie mogłam stłumić śmiechu. Są tacy kochani; nawet, gdy się kłócą. I tak wiem, że będą razem. Chyba, że... Nieistotne. Nie chcę "złorzeczyć". Eh, rozpisałam się nie na określony temat, wybacz. Podoba mi się również historia Marcesci(+Cami). Idealnie zaplanowana, czuję to.
OdpowiedzUsuńFrancesca i Camila – dwie przyjaciółki, a tak różne od siebie. Cami jest taka zdecydowana i nieustępliwa. Nie chce odpuścić sobie Marco, chociaż powinna zauważyć, że on bardziej interesuje się jej przyjaciółką. Francesca zupełnie na odwrót. Marco się jej podoba, ale jest gotowa poświęcić swoje uczucia dla przyjaźni. Jeszcze wysunęła błędne wnioski na temat stosunków między Camilą i chłopakiem. To nie powinno tak być. Fran też powinna walczyć o to, co dla niej ważne.
OdpowiedzUsuńBiedna Natalia, jest tak beznadziejnie zakochana w Maxim. Musi patrzeć jak on obściskuje swoje „zdobycze” i chciałaby, żeby zwrócił na nią uwagę. Te wszystkie emocje, które ona przeżywa, gdy chłopak jest blisko, to przyspieszone bicie serca, zdenerwowanie, lekka niezdarność… a z niego taki Casanova. Ale przynajmniej trochę mu dogryzła :)
Pozdrawiam,
Periwinkle ;)