sobota, 13 września 2014

2.

Buenos dias, Buenos Aires.

Zdarzyło się kiedyś w waszym życiu coś, co zatrzęsło światem, który tak pieczołowicie budowaliście?
Spotted.
Na lotnisku Ministro Pistarini wylądował właśnie samolot. Pewien przystojny brunet przyjechał z Madrytu, żeby podbić serca żeńskiej części Buenos Aires. W tej męskiej części pewnie też znalazłoby się paru, do niego wzdychających. Nie bądźmy homofobami!
Podobno to przyjaciel L. z dzieciństwa. Ktoś zdradził, że ich przyjaźń zaczęła się od kradzieży. Wyobrażacie to sobie? Nasz Príncipe Azul złodziejaszkiem? Uśmiałam się.
Kiedyś byli ze sobą bardzo blisko, ale potem przystojniak wrócił w rodzinne strony i kontakt się urwał. Teraz zapewne się odnowi, bo ma uczęszczać do naszej wspaniałej szkoły.
Czujecie to? Śliczna buźka, śpiewa, tańczy, recytuje. No jednym słowem wymarzony facet dla większości z nas. A to nie wszystko... Hiszpan wygląda na bardzo niegrzecznego chłopca. Lubicie takich dziewczynki? Bo ja bardzo. Ta skórzana kurtka, niedbała fryzura i błysk w piwnych oczach. Coś czuję, że niejednej z Was szybciej zabije serce na jego widok.
Uważajcie chłopcy, bo ani się nie obejrzycie, a wasze ukochane spełnią swoją fantazję o płomiennym romansie z ”panem Travieso”.
Mam ogromną nadzieję, że jego przyjazd wywoła mnóstwo skandali. W końcu to coś, co uwielbiam. Wprost nie mogę się doczekać tych wszystkich świństewek, które będą jego sprawką. I wiem, że Wy też.
Od dziś mam Cię na celowniku D.



Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl

***

            Historia lubi się powtarzać. Urodził się w Madrycie, ale jego rodzice dość szybko przenieśli się do Buenos Aires, gdzie mieli zacząć nowe życie. Wszystko układało się wspaniale. Byli szczęśliwą rodziną, której niczego nie brakowało, dopóki firma jego ojca nie zbankrutowała. Z powodu problemów finansowych musieli wrócić do Hiszpanii, gdzie dziadkowie Diego pomogli im stanąć na nogi. A dzisiaj znowu tu wraca. Wraca, by uczyć się w prestiżowej szkole muzycznej. Jego wujek, który jest nauczycielem tańca, załatwił mu miejsce w StudioOnBeat. Nie musiał nawet zdawać egzaminów. Pomyślał, że znajomości czasami się na coś przydają i wziął walizkę, która właśnie wjechała na taśmę.
            Nie musiał się nawet odwracać, żeby poczuć, że jest przy nim. Mimo że nie widzieli się trzy lata, przyjechał po niego na lotnisko. Poklepał go po plecach tak, jak to zwykł robić, kiedy byli jeszcze dzieciakami. Jeśli miał być szczery, to bał się tego spotkania. Brakowało mu go bardziej, niż chciał się do tego przyznać. Obawiał się, że Leon nie będzie już chciał z nim trzymać. Nic bardziej mylnego.
 -Stęskniłeś się? –spytał kpiąco przyjaciela.
 -Chyba żartujesz.
 -To po co tu jesteś?
 -Podobno są tutaj ładne stewardessy.
Oboje wybuchnęli śmiechem.
            Leon cieszył się, że Diego znowu jest w mieście. Przysięgli sobie dozgonną przyjaźń, kiedy oboje ukradli z szatni koszulkę Mary Lu, która była zajęta ćwiczeniem na zajęciach wychowania fizycznego. Dziewczyna miała pecha, bo jako pierwsza w klasie zaczynała nabierać kobiecych kształtów. Bardzo chcieli się przyjrzeć tym dwóm wypukłościom, które coraz wyraźniej rysowały się pod obcisłym T-shirtem koleżanki. Z podnieceniem czekali z nosami przy szybie okna, na które, nie bez problemów, się wdrapali. O mało co nie spadli z parapetu, kiedy Mary biegała gorączkowo po pomieszczeniu w samym staniku, szukając górnej części swojej garderoby. Mieli dużo szczęścia, że nikt ich wtedy nie nakrył. Leon uśmiechnął się do tych wspomnień. Teraz przyszła pora zapracować na nowe.



Nie mogła uwierzyć, że nie zaprosili jej na imprezę. Tylko jej! Nawet Natalia miała tam iść... Tym razem postanowiła im wybaczyć to niedopatrzenie. Karteczka z jej imieniem mogła się w końcu gdzieś zapodziać, prawda? Gdyby jednak ktoś miał się czepiać, postanowiła sama wydrukować sobie zaproszenie na wzór tego, które dostała jej przyjaciółka. Swoją drogą, co to za czcionka? I papier jakiś taki dziwny. Osobiście uważała, że już lepiej prezentowałby się toaletowy.
 -Naprawdę chcesz tam iść?
Spojrzała na Naty i wywróciła oczami. Czy ta dziewczyna używa czasami tego swojego malutkiego móżdżku? Ludmiła Ferro musi być na każdej imprezie. Żadna la fiesta nie może się odbyć bez jej blasku.
 -Dlaczego miałabym tam nie iść?
 -Fede tam będzie...
Zawahała się. W wakacje unikanie go było błahostką. Teraz będzie znacznie trudniej. W końcu chodzą do jednej szkoły. Dobrze, że już ją to nie obchodzi. Przez ostatni czas tyle razy wmawiała sobie, że go nienawidzi, że prawie w to uwierzyła. No właśnie... Prawie. Jakaś malutka cząstka jej duszy marzyła o tym, żeby podbiegł do niej, wziął w ramiona i przyznał, że jest pieprzonym idiotą. Bo był nim, prawda?
 -Dobrze się czujesz Ludmi? Jakoś blado wyglądasz... –Naty spojrzała na nią zaniepokojona.
 -Czuję się znakomicie. –uśmiechnęła się sztucznie. –Teraz weź telefon i umów mnie do kosmetyczki. Muszę wyglądać olśniewająco.
 -Ale...
 -Już!
Musi tam iść. Nie da mu tej satysfakcji. Udowodni, że jego zerwanie spłynęło po niej jak po kaczce. W końcu jest SuperNową i nic tego nie zmieni. Dlatego pójdzie tam z podniesioną głową i pokaże, że potrafi się bawić. Nawet jeżeli jej obecność nie będzie mile widziana.
            Spotkał ją przy drzwiach. Wyglądała zjawiskowo, mimo że wolał ją w delikatniejszym makijażu. Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem, kiedy przepuszczał ją w przejściu. Zaklął pod nosem. Chciał to jakoś naprawić. Problem w tym, że nie miał pojęcia w jaki sposób mógłby to zrobić. Wiedział, że Ludmiła potrafi być zawzięta. Nie jest z tych osób, które szybko wybaczają, a on nie chciał się kajać, jak jakiś szczeniak. W końcu w tym wszystkim było też trochę jej winy. Gdyby nie ta piekielna zazdrość, która przez nią przemawiała, nie wkurzyłby się. Szczerze to nie mógł pojąć, jak można aż tak kogoś nienawidzić. Violetta w sumie w niczym jej nie zawiniła. Obie doskonale śpiewały, ale Ludmiła nie mogła się z tym pogodzić. Nie lubiła się czymś dzielić. Chciał jej jakoś pomóc. Myślał, że jego miłość wystarczy, aby pozbyć się tej goryczy, która w niej tkwiła niczym żądło. Niestety było to za mało...
            Znowu podszedł do niej w chwili, kiedy kłóciła się z ochroniarzem, który nie chciał jej wpuścić. Sama nie wiedziała, jakim cudem odkrył, że podrobiła zaproszenie. Jeszcze ten pajac z grzywą niczym Elvis, musiał wszystko widzieć.
 -Pani przyszła ze mną. –Federico uśmiechnął się do łysego karka i wręczył swoją wejściówkę.
 -Nie musiałeś tego robić. –powiedziała, kiedy przeciskali się przez tłum zgromadzony w klubie. –Poradziłabym sobie.
 -Wiem, ale tak było szybciej. Posłuchaj mnie Lu. –chwycił jej dłoń.
Poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, kiedy szybko ją wyszarpnęła.
 -Nie. –powiedziała twardo.
 -Proszę cię...
 -Nie.
Miał ochotę zawyć, kiedy pstryknęła mu palcami przed nosem i odeszła.



            Leon ma cholerne szczęście, pomyślał, patrząc na roześmianą twarz przyjaciela i jego dziewczynę. Sam chciałby mieć kogoś takiego, jak Violetta. Śliczna, zgrabna, inteligentna. Jeśli to wszystko, co mówił o niej Leon jest prawdą, to musi być prawdziwym aniołem. I bardzo dobrze. Verdas zasługuje na kogoś wyjątkowego!
 -Co tak siedzisz? –spytał go nagle Leon. –Idź potańczyć!
 -Nie chcę. –odparł Diego.
 -Viola cię zaraz weźmie w obroty. Dobrze? –zwrócił się do niej.
Pokiwała lekko głową i wyciągnęła rękę do Diego.
            Kiedy ich palce się złączyły, poczuła jakby przeszła przez nie iskra. W ogóle dziwnie się przy nim czuła. Była taka jakaś skrępowana i sama nie wiedziała dlaczego. Może to przez to, że będzie musiała pogodzić się z tym, że teraz Leon będzie dzielił swój wolny czas pomiędzy nią a nim? Czy to zwykła zazdrość o to, że Diego ukradnie jej chwile, które mogła spędzić z ukochanym? To głupie... Przecież wiadomo, że będą chcieli nadrobić te lata, kiedy się nie widzieli. Są przyjaciółmi. Ona też spotyka się z Cami i Fran. I Leon nie ma o to pretensji.
 -Zawsze, kiedy się nad czymś zastanawiasz, marszczysz nos?
Po raz pierwszy odważyła się popatrzeć mu w oczy. Głośno wciągnęła powietrze w płuca, zaskoczona intensywnością jego spojrzenia. Jego wzrok przewiercał ją na wylot. Czuła się naga. Miała wrażenie, że Diego zna każdą jej myśl.
 -Spokojnie. –nachylił się i szepnął do jej ucha. –Nie zabiorę ci go.
Zarumieniła się. Chyba naprawdę potrafi czytać w myślach.
 -Ja tylko... –chciała się wytłumaczyć, ale szło jej to zbyt niezdarnie.
Roześmiał się. Stwierdził, że to normalny odruch, kiedy się kogoś bardzo kocha i nie ma się czego wstydzić. Wtedy pierwszy raz pomyślała, że może i jej uda się z nim zaprzyjaźnić. Rozluźniła się i zaczęła cieszyć tańcem.



            Nie wahały się ani chwili, kiedy urządzili konkurs karaoke. Razem wbiegły na scenę i chwyciły za mikrofony. Od czasu, kiedy spędziły razem wakacje, były nierozłączne. Gdy co wieczór spacerowały włoskimi alejkami, przyrzekły sobie, że będą razem choćby nie wiem co. I nikt, ani nic tego nie zmieni. Obie nie miały szczęścia w miłości, ale stwierdziły, że nie będą się tym przejmować. W końcu to przyjaźń jest czymś dużo mocniejszym. Ukochany zawsze będzie się oglądał za jakąś młodszą, a przyjaciółka nigdy cię nie zostawi. I to ona będzie podawać ci chusteczki, kiedy będziesz przez niego wylewać łzy.
            Oczywiście ich przyjaźń nie była taka do końca idealna. Kłóciły się niezliczoną ilość razy i to najczęściej o chłopców. Jednak za każdym razem się godziły. Teraz obiecały sobie, że żaden osobnik płci przeciwnej nie stanie więcej między nimi.
 -Raz, dwa, trzy... –szepnęła Francesca.
Camila uśmiechnęła się do niej szeroko i zaczęły śpiewać.

So no one told you life was gonna be this way,
Your job's a joke, you're broke, your love life's DOA.
It's like you're always stuck in second gear,
When it hasn't been your day, your week, your month,
Or even your year, but...

I'll be there for you,
When the rain starts to pour.
I'll be there for you,
Like I've been there before.
I'll be there for you,
'Cuz you're there for me too...

            Właśnie wtedy zobaczył ją po raz pierwszy. Była taka radosna, gdy śpiewała ze swoją przyjaciółką. Porzucił mało ciekawą rozmowę z kolegą i zaczął się jej bacznie przyglądać. Chciał jak najdokładniej uchwycić ten blask w oczach, to całkowite zatracenie się w muzyce, te idealnie wykrojone, malinowe usta, z których wydobywał się cudowny dźwięk. Była niezwykle fascynująca. Już teraz wiedział, że nigdy jej nie zapomni. Pomyślał, że musi ją namalować.

1 komentarz:

  1. hahaha xD co za przebrzydłe złodzieje! żeby kraść koleżance koszulkę, no tego się po nich nie spodziewałam, powinni się wstydzić! xD hahaha fajnie, że do Leona przyjechał kumpel z dzieciństwa, taki męski duet to jest coś! :D
    hmmm… sama nie wiem co mam myśleć o sytuacji Ludmiły i Federica. Widać, że chłopakowi zależy na Lu, ale ona jest taka dumna! Boli ją ich rozstanie i chciałaby do niego wrócić, ale nawet nie chce go wysłuchać. W sumie głupie to i przykre, jak w jakimś filmie - dwójka ludzi chce być ze sobą, ale nie potrafią poświęcić 5 minut, żeby wszystko sobie wyjaśnić i żeby było jak w bajce. No ale cóż, gdyby nie było jakichś problemów, to w końcu nie byłoby całej historii i nie byłoby ciekawie, więc czekam na rozwój ich wątku :) czy w końcu się ze sobą dogadają? Czy Federico będzie się starał o Ludmi? Czy ona go wysłucha? Wybaczy? Czy jego miłość wydobędzie z niej tą delikatną, wrażliwa osobę, o której wcześniej wspomniała Naty? A może wszystko będzie na odwrót? Ludmi będzie tak uparta, że Fede w końcu się zmęczy i odpuści, a ona będzie sama błyszczała tym swoim blaskiem, ale już zawsze będzie żałować, że nie dała im szansy. Oby nie, bo wolę pierwszą opcję z happy endem ;p
    Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o tym tajemniczym chłopaku ;>
    Pozdrawiam,
    Periwinkle ;)

    OdpowiedzUsuń