Buenos dias, Buenos
Aires.
Jesteście zakochani? Bo u nas w Studio mamy przegląd chyba każdego
rodzaju miłości. Jest ta idealna, której wszyscy zazdroszczą V. i L. Jest i ta
nieszczęśliwa, prawda Lu.? Mamy również ciche wzdychanie w kącie do kogoś, kto
nigdy nie będzie nasz. Pozdro N., przede mną nic się nie ukryje. No i jest
taka, którą się zmienia, jak bieliznę (wiem, że dla niektórych oznacza to dość
rzadko, ale ich pomińmy, fuj!).
Musicie mi trochę pomóc, bo już się pogubiłam. Która z Was jest teraz
miłością życia pana Mx.? Andrea, Laura, Lina? No przyznać się, której dzisiaj
złamie serducho. Swoją drogą to czemu każda z Was jest na tyle naiwna, żeby
pchać się w taki związek? Podobno najlepiej uczy się na cudzych błędach, więc
dlaczego powielacie pomyłki koleżanek?
No chyba, że jara was werteryzm. Jeśli tak, to polecam żółtą kamizelkę,
niebieski frak i kulkę w łeb.
Pozbawię Was złudzeń, kochane. Mx. ma tylko jedną miłość, której jest
wierny do końca. I nie jest to żadna z Was. To Terpsychore.
Zauważyliście, że tylko podczas tańca porzuca tę swoją maskę donżuana i
jest całkiem wrażliwym, zagubionym chłopcem?
Ups... Chyba Cię rozgryzłam Mx.
Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl
***
Stała za drzwiami i upajała się jego widokiem. Panował nad swoimi ruchami
w perfekcyjny sposób. Każda część ciała była całkowicie podporządkowana
jego woli. Potrafił w tańcu wyrazić wszystkie emocje. Od gniewu, poprzez
smutek, aż do pożądania. Podążała wzrokiem za szybkimi krokami, które
wykonywały jego długie nogi. Kochała się w nim od... Od dawna. I wydawało
jej się, że wiedzą o tym wszyscy. Wszyscy oprócz niego... Taki obrót rzeczy
bardzo ją cieszył. Chyba by umarła, gdyby dowiedział się, co do niego czuje.
Wyśmiałby ją. Gdzie ona, niezbyt urodziwa, mało utalentowana dziewczyna z
wiecznie rozczochranymi, czarnymi lokami, mogłaby do niego startować? Ona i
najpopularniejszy chłopak w szkole? Nie ma mowy. Prędzej spadnie różowy śnieg.
Spojrzała na telefon, na ekranie którego
widniał najnowszy post Plotkary, i westchnęła. Nawet jeśli jakimś
cudem zwróciłby na nią swoje brązowe oczy, pobawiłby się nią i wymienił na
kogoś innego w następnym tygodniu. O ile byłaby na tyle warta uwagi, żeby być z
nią całe siedem dni.
-Naty?
Wzdrygnęła się na dźwięk swojego imienia. Nawet nie zauważyła, że muzyka
przestała grać. Patrzył na nią z zaciekawieniem, zakładając na kark ręcznik.
Wstrzymała oddech i nie wiedziała, co powiedzieć. Nie pamiętała, kiedy ostatnio
się do niej odezwał.
-Chciałaś poćwiczyć? –spytał, nie
spuszczając z niej wzroku.
Dalej stała jak zaklęta.
-Hej wszystko w porządku?
–podszedł do niej i chwycił za ramiona.
Wypuściła powietrze z płuc, gdy uświadomiła sobie, że zbyt długo je tam
przetrzymuje. Dotykał jej! Jego ciepłe dłonie spoczywały na jej delikatnej
skórze. Poczuła, jak po jej kręgosłupie przechodzi przyjemny dreszcz.
-Ta... –odchrząknęła. –Tak.
Wszystko w porządku. –wydusiła w końcu.
-Spoko. –założył czapkę i wyszedł
z sali.
Oparła się o ścianę i patrzyła na niego z rozmarzonym wyrazem twarzy.
Maximiliano Ponte rozmawiał z nią! To chyba najszczęśliwszy dzień w jej życiu.
Pomyślał, że Natalia to
dziwna dziewczyna. Nie miał pojęcia dlaczego zamarła, kiedy do niej podszedł.
Wstydziła się go? Przecież znają się nie od dziś. Może i nie gadają już ze
sobą, ale przecież od samego początku chodzą do tej samej klasy. Pamiętał, że
poznał ją w piaskownicy, kiedy byli małymi brzdącami. Płakała, bo złamały się
jej grabki. Pożyczył jej wtedy swoje. Przed oczami stanął mu tamten obrazek z
dzieciństwa. Mała Naty obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek
widział. I od tamtego czasu ten uśmiech się nie zmienił. Tylko zaczął się
pojawiać coraz rzadziej. Szkoda, ale to nie jego problem. Czasy, kiedy bawili
się razem w piasku minęły bezpowrotnie.
Zostawił wspomnienia i
ruszył w stronę parku. Był umówiony z boską Angelą. Seksowna, długonoga
dziewczyna o prostych, blond włosach, sięgających aż do ud, była z nim w związku za długo. Najwyższa pora z nią zerwać. Był pewien, że nie obejdzie
się bez płaczu i błagań, żeby dał im szansę, ale on się nie ugnie. Nie chodzi z
jedną dziewczyną dłużej niż siedem dni. Żadnej z nich nigdy nie kochał i był
pewien, że nie pokocha. Płeć przeciwna była dla niego, jak dodatek do stroju.
Nikim więcej. Nie szanował kobiet. Nie po tym, co ona mu zrobiła. Im
zrobiła, poprawił się w myślach.
-Cześć! –uśmiechnął się szeroko do
Angeli, która nie była świadoma tego, że za chwilę zostanie eks.
Wachlując
się zwiniętą gazetą, czekała na przyjaciółkę. Na niebie nie było ani jednej
chmury. Słońce niemiłosiernie przygrzewało. Każdy robił wszystko, żeby chociaż
trochę się ochłodzić. Obserwowała, jak Maxi z zadowoloną miną, rozmawia z
Angelą. Myślała, że to ich kolejna randka, ale zmieniła zdanie, kiedy
dziewczyna wybuchnęła głośnym płaczem. No tak. Ponte złamał kolejne serce.
-Na co tak patrzysz? –spytała
Camila, która właśnie przyszła.
Wskazała ręką w kierunku byłej pary.
-Tydzień już minął?
-Taa... –westchnęła Fran. –Nie
rozumiem, jak można być takim bydlakiem.
-Ja nie rozumiem, co one w nim
widzą. –Cami wzruszyła ramionami.
Wybrały się razem na spacer po parku. Po drodze kupiły w budce lody.
Dostrzegły go w tym samym momencie. Nie
kojarzyły go. Na pewno nie jest uczniem Studio. Więc, co taki
przystojniak robi sam w parku? I gdzie się chował wcześniej, skoro go nie
znały? Niesforne kosmyki, co jakiś czas opadały mu na czoło. Z niecierpliwością
odgarniał je ręką. Siedział pod drzewem i zawzięcie pisał coś na kartce. Jego
wzrok, skupiony przez ulotną chwilę na otoczeniu, raz po raz przenosił się na
papier. Może wcale nie pisał, tylko
rysował? Nie przekonają się dopóki tego nie sprawdzą. Obie wskazały na niego i popatrzyły na siebie. Zaśmiały się.
-Musimy go poznać. –Camila
chwyciła za ramię Francescę. –Chodź!
Podniósł głowę, chcąc
sprawdzić, kto lub co jest sprawcą tego cienia, który nagle padł na jego
kartki. Nie mógł uwierzyć, że to ona! Próbował ją namalować, ale każda próba
kończyła się fiaskiem. Mimo że bardzo dokładnie wyrył sobie jej obraz w
pamięci, nie mógł go przenieść na papier. Jakoś nie potrafił wydobyć jej piękna.
Ale może teraz mu się uda? Może kiedy będzie mu pozować, wyjdzie w końcu
idealnie? Nie może zmarnować takiej okazji.
-Nie ruszajcie się! –warknął do
nich.
Popatrzyły na siebie zdumione.
-Mówiłem, że macie się nie ruszać!
Coś w tonie jego głosu, kazało im stać w bezruchu.
Mrucząc pod nosem zachwyty nad idealnym światłem, w pośpiechu rysował ich
twarze ołówkiem.
-Rysujesz nas? –Cami w końcu nie
wytrzymała.
-Yhym... –odburknął.
Kiedy malował wpadał w trans. Nie liczyło się dla niego nic, poza
ołówkiem lub innym przyrządem malarskim, białą kartką papieru i obiektem jego
artystycznego zainteresowania.
Nie przyłożył się do
rysunku jej przyjaciółki. Skupił się maksymalnie na jej twarzy. Pierwszy raz
chciał, żeby komuś się spodobała jego praca. Nigdy nie przejmował się krytyką.
Po prostu robił to, co kocha. Jednak teraz chyba popłakałby się jak małe
dziecko, gdyby stwierdziła, że jego rysunek jej się nie podoba.
-Pokaż... –pochyliła się nad nim.
Poczuł jej delikatny zapach. Przestał rysować i spojrzał w jej oczy. Z
bliska były jeszcze piękniejsze, a kiedy się do niego uśmiechnęła, myślał, że
serce wyskoczy mu z piersi.
-No nieźle. –pokiwała głową z
aprobatą.
O mało nie krzyknął z radości.
-Podoba ci się?
-Bardzo!
-Ja też chcę zobaczyć! –Cami
wyrwała mu kartkę z ręki. –No, no. Możemy to sobie zabrać na pamiątkę? Jeszcze
nikt nigdy mnie nie narysował. –zaśmiała się.
Pokiwał głową na znak zgody, nie spuszczając oka z brunetki.
-Jestem Marco. –wyciągnął rękę w
jej kierunku.
-Ja jestem Camila. –ruda wtrąciła
się między nich i pierwsza potrząsnęła jego dłoń. –A to jest Fran.
-Miło mi. –powiedziała.
Znowu ten jej uśmiech. Odwzajemnił go.
Całkiem fajny ten Marco.
I do tego utalentowany. Chodzi do szkoły plastycznej. Może w końcu jej się
poszczęści i szczęśliwie się zakocha? Chodziliby na romantyczne randki, na
których malowałby ją. W wyobraźni już widziała ich wspólny domek, w którym
wisiałyby jej portrety. Tak, musi go poderwać.
-Często tutaj bywasz? –spytała
Cami, odgarniając swoje rude włosy.
Spojrzał na nią przelotnie.
-Dosyć często.
Świetnie. Kiedy przyjdzie tutaj następnym razem, bez Fran, spróbuje go
wyrwać. Miała nadzieję, że nie oprze się jej urokowi.
Oglądała sukienki na
wystawie, kiedy usłyszała, że ktoś ją woła po imieniu. Odwróciła się w stronę
głosu i go zobaczyła. Wytarte jeansy z postrzępionymi nogawkami, rozwiązane
buty i skórzana kurtka niedbale przerzucona przez ramię. Przeczesał palcami
włosy, mierzwiąc je jeszcze bardziej niż były i posłał jej zniewalający
uśmiech. Ma w sobie to coś, pomyślała przestępując z nogi na nogę. Gdyby
nie fakt, że była już z kimś szczęśliwa, spodobałby jej się.
-Cześć Diego.
-Cześć. Zakupy? –skinął głową w
kierunku szyby, za którą stały manekiny.
-Tak, tylko sobie oglądam...
-Masz jakieś konkretne plany na
teraz? –spytał.
-Nie.
Zabrał ją do pobliskiej
kawiarni na gorącą czekoladę. Opowiadał jej o wszystkich śmiesznych rzeczach,
które robili z Leonem w dzieciństwie. Kilka razy wybuchnęła niepohamowanym
śmiechem i nie mogła przestać. Ludzie, zgromadzeni w lokalu, patrzyli na nich,
jak na parę wariatów i kręcili głowami z politowaniem. Oni nie zwracali na to
uwagi. Violetta pomyślała, że świetny z niego kumpel. Cieszyła się, że udało
jej się zaprzyjaźnić z kimś, kto był ważny dla Leona. Niewątpliwie miało to
swoje plusy. Zawsze mogła wyciągnąć od przyjaciela jej chłopaka, jakieś
sekreciki, którymi Leon się z nią nie podzielił. Choćby i ta Mary Lu. Jak się
dzisiaj z nim zobaczy to się go spyta, czy przypadkiem nie ukradł jej ulubionej
koszulki, bo nie może jej nigdzie znaleźć. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy
jego minę.
Nie powinien jej tyle
opowiadać. Wiedział, że Leon go za to zabije, ale miała taki słodki śmiech.
Chciał ją rozśmieszyć, dlatego nieco podkoloryzował większość sytuacji, które
miały miejsce. Nie chciała mu uwierzyć, kiedy opowiadał, jak z Verdasem
schowali za biurkiem znienawidzonej nauczycielki zdechłą mysz. W sali
śmierdziało, tak bardzo, że nie mogli się w niej uczyć. Łzy popłynęły jej za
śmiechu, gdy wspominał, że później ktoś ich wsypał, ale wytłumaczyli babie, że
uratowali gryzonia przed kotem, który upatrzył go sobie na śniadanie i myśleli,
że przy kaloryferze będzie mu cieplej i wyzdrowieje.
-Tylko nie mów Leonowi, że
opowiedziałem ci to wszystko.
-Zaraz mu coś przypomnę! –mrugnęła
do niego oczkiem.
-Ani się waż! –pogroził palcem.
-Dobrze, dobrze.
Wyciągnął do niej mały palec, czekając, aż zrobi to samo i będą mogli
przypieczętować swoją tajemnicę.
-Masz zimne dłonie. –stwierdziła,
kiedy ich palce się złączyły.
-Ale zawsze gorące usta.
–uśmiechnął się łobuzersko.
Wywróciła oczami i zaczęła szukać w torebce komórki, która przed chwilą
rozdzwoniła się, informując o nadejściu wiadomości.
Zaniepokoił się, kiedy
po wielkim uśmiechu, który jeszcze przed chwilą gościł na jej twarzy, nie
pozostało nic. Jej gałki oczne poruszały się w szalonym tempie, czytając
litery, które widniały na ekranie. Zrobiła się czerwona na twarzy. Zacisnęła
usta w wąską linię i szybko wstała od stolika.
-Co się stało? –dogonił ją przy
drzwiach.
-Muszę pogadać z Leonem.
-Co zrobił? –chwycił ją za rękę i
odwrócił do siebie.
-To!
Pokazała mu swój telefon, na którym był nowy post od Plotkary.
Przeczytał go pobieżnie i zdziwił się, że Violetta zareagowała tak
wybuchowo.
-Spokojnie, przecież nie zrobił
nic złego. –próbował bronić przyjaciela.
-Plotkara wiedziała
szybciej, niż jego dziewczyna! Poza tym dobrze wiedział, co ja o tym myślę...
–powiedziała ze złością.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem odeszła, by odnaleźć swojego
chłopaka.
-No stary, nie chciałbym być w
twojej skórze. –Diego westchnął, martwiąc się o kumpla.
No ładnie, ładnie, Maxi taki podrywacz i łamacz dziewczęcych serc, a do tego Naty się w nim podkochuje. No i mamy kolejny ciekawy i tajemniczy wątek w Twoim opowiadaniu! Coś się musiało stać w życiu Maxiego skoro wspomniał o „niej”. Ale kim ONA jest? I co mu zrobiła? „Scena” w piaskownicy z garbkami - słodka ♥ I do tego wspomnienie uśmiechu Natalii… Już myślałam, że go coś w sercu zakłuje, dadzą znać o sobie jakieś głęboko ukryte uczucia, a tu tylko „Szkoda, ale to nie jego problem”…
OdpowiedzUsuńAle ty jesteś, wiesz? Prawie do ostatniej chwili nie wiadomo było co to za malarz i która z przyjaciółek go zachwyciła! Ale teraz wszystko jasne: Fran podoba się Marco, który podoba się Cami, która jest przyjaciółką Francesci… i ciekawe co z tego wyjdzie ;p
hahaha xD Diego z Leonem to niezłe łobuzy były ;p no nie mogę z tą myszką; bohaterowie uratowali ją przed kotem i jeszcze chcieli zapewnić jej ciepło i wygodę xD hahaha, no niezłą wymyślili bajeczkę ^.^ Ale tym razem Leon chyba poważnie nabroił, skoro Viola tak zareagowała. No nic, pozostaje mi czekać, żeby się dowiedzieć, co takiego Plotkara tam napisała, że Diego nie chciałby być w skórze przyjaciela.
Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały.
Pozdrawiam,
Periwinkle ;)