Buenos dias, Buenos
Aires.
Czy w życiu może
brakować jeszcze czegoś, kiedy jest się przystojnym, bogatym, utalentowanym i
szczęśliwie zakochanym? Wydawałoby się, że nie, ale niektórym i to nie wystarcza.
Spotted.
L. kupuje ze swoim ojcem błyszczącą maszynę na dwóch kółkach. To
najnowszy KTM 250 SX. Podpowiem Wam dziewczyny, że nie jest to rowerek na
popołudniowe przejażdżki parkowymi uliczkami z kochaną rodzinką, tylko
motocykl.
Wygląda na to, że nasz Idealny Chłopczyk zamierza spróbować swoich sił w Motocrossie! Czyżby w jego idealnym
życiu brakowało dreszczyku emocji? I to
chyba sporo, skoro zdecydował się na ekstremalny sport.
Hej L.! Czy to oznacza, że porzucasz gitarkę i pianinko? Mam nadzieję, że
nie. Zawiódłbyś tym rzesze swoich fanek na Facebook’u!
A jak to przeżył nasz Aniołeczek?
Cieszysz się V., że ukochany będzie szaleńczo jeździł po torze pełnym
niebezpiecznych zakrętów, hopek i dziur? A może boisz się, że teraz porzuci Cię
dla swojej nowej zabaweczki? Być gorszą od jakiegoś pojazdu... Straszne! Oby do
czegoś takiego nigdy nie doszło.
Jakby nie było, życzymy Ci L. sukcesów w odkrywaniu swojej pasji i dużo
adrenaliny! Tylko uważaj na buźkę. Jest taka śliczna, że szkoda by było ją
gdzieś przytrzeć.
Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl.
***
Cholera no. Chciał jej powiedzieć. Zamierzał iść do niej i przekonać, że
to wcale nie jest taki zły pomysł. Wiedział, że jest temu przeciwna. Uważa, że
to zbyt niebezpieczne. Miał nadzieję, że jednak go zrozumie i będzie wspierać w
nowej pasji. Zakochał się w Motocrossie, kiedy był na wakacjach u kuzyna. To
właśnie on pokazał mu o co w tym wszystkim chodzi. Tylko, że wszystko potoczyło
się zupełnie inaczej niż planował. I to wszystko przez jedną, wredną osobę.
Wyobrażał sobie, jak bardzo Violetta musiała się wkurzyć, gdy przeczytała te
pierdoły na blogu Plotkary.
Nie spodziewał się, że
tak szybko przyjdzie. Nie spodziewał się, że w ogóle przyjdzie. Był pewien, że
zamknie się w pokoju i nie będzie go chciała widzieć. Jednak stała przed nim
i patrzyła na niego. W jej oczach malowała się złość. Zauważył, że
zacisnęła pięści.
-Dlaczego mi nie powiedziałeś?
–szepnęła ledwo słyszalnie.
-Chciałem, ale ktoś mnie
uprzedził. –skrzywił się.
-Leon, przecież wiesz, że...
-Wiem. Przepraszam. –spuścił
głowę. –Ale lubię to. Naprawdę lubię... –dodał cicho.
Chyba zbyt mocno zareagowała. Kiedyś rozmawiali o tym całym Motocrossie.
Leon był tym strasznie zafascynowany. Dobrze pamiętała tę ekscytację w jego
oczach, kiedy jej o tym opowiadał. I smutek, kiedy mu powiedziała, że za nic na
świecie się na to nie zgodzi.
Nie lubiła
motocyklistów. To przez jednego z nich jej mama zginęła, kiedy wymusił
pierwszeństwo. Ale przecież to nie świadczy o tym, że Leon będzie taki sam,
prawda? Poza tym Motocross to nie to samo, co jazda ścigaczem po zatłoczonych
uliczkach w Buenos Aires. Tylko, że jest to niebezpieczny sport. Co jeśli mu
coś nie wyjdzie i będzie miał wypadek? Ale czy zniesie ten smutek w jego
oczach? Czy ma prawo zabronić mu robienia czegoś, co pokochał, tylko dlatego,
że się boi? Jest jego dziewczyną i chciałaby go wspierać we wszystkim...
Chciała, żeby wiedział, że może jej zaufać, przyjść do niej z każdą sprawą, a
ona go nie odrzuci. Chciała, żeby miał tę pewność, że będzie przy nim zawsze.
-Leon... –podeszła do niego i
objęła dłońmi jego twarz. –Kocham cię. I boję się o ciebie. Nie chcę, żeby coś
ci się stało. Nie zniosłabym tego...
-Wiem. –spojrzał w jej oczy z
czułością. –Oddam motor, jeśli chcesz. Wiem, że przez ten wypadek...
Ostatnią rzeczą jaką
chciał, było zranienie jej. A zrobił to. Zrobił przez swoją zachciankę. Teraz
jakoś wszystkie argumenty przemawiające za tym pomysłem, wydały mu się głupie.
Gdyby mógł cofnąć czas, nie zapisałby się na tor i nie kupił tego cholernego
motoru. Jak mógł być taki głupi? Przecież dobrze wiedział, dlaczego Violetta
nie pochwaliła jego pomysłu. Powinien sobie odpuścić. Nie zrobił tego. Wmówił
sobie, że jakoś to będzie. Nie było.
-Nie rób tego. Ten wypadek to nie
była twoja wina...
-Violetta...
-Posłuchaj. –uciszyła go
skinieniem ręki. –Właśnie odkryłeś nową pasję. Masz szansę się w niej
rozwijać. Jeśli to cię uszczęśliwi, to chcę, żebyś to robił.
-Nie zrobię niczego, przez co ty
byłabyś nieszczęśliwa.
-Jestem szczęśliwa, kiedy ty
jesteś szczęśliwy. –pocałowała go lekko w usta. –W tamtym roku ty mi
ustępowałeś na każdym kroku, mimo że czasami wcale ci się to nie podobało.
Przypomniał sobie całe to jej niezdecydowanie związane z Tomasem.
-Teraz moja kolej, żeby ci troszkę
poustępować. –uśmiechnęła się do niego.
-Troszkę? –zmrużył oczy.
-Troszeczkę. Ociupinkę.
Zaśmiali się oboje.
-Przepraszam, że tak ostro
zareagowałam.
-To ja przepraszam, że ci nie
powiedziałem.
Przytulił ją mocno. Był szczęśliwy, że zaakceptowała jego wybór i doszli
do porozumienia.
Kolejny raz dzisiejszego
dnia wyżyła się na niej. A wszystko przez to, że wyjechała minimalnie lakierem
poza płytkę paznokcia. Kazała jej iść po wodę, która oczywiście nie była
wystarczająco zimna, a jakby było mało wszystkiego wydarła się na nią, bo zbyt
mocno pociągnęła ją za włosy, podczas robienia francuza. Natalia westchnęła i
ciężko opadła na ławkę, kiedy udało jej się uwolnić od Ludmiły. Blondynka była
dzisiaj wyjątkowo przykra. Zachowywała się, jakby wstąpił w nią diabeł. Ani
razu się nie uśmiechnęła, nawet sztucznie. Patrzyła tylko na wszystkich spode
łba i krzyczała, że mają podziwiać jej blask. Czy naprawdę myśli, że będą ją
lubić, jeśli będzie robić takie rzeczy?
-Jak ty to wytrzymujesz? –Federico
podszedł do niej i usiadł obok.
-Byłaby sama beze mnie.
-Wkurza się z mojej winy...
–zapatrzył się w punkt.
-Nie, tu chodzi o coś więcej.
Popatrzył na nią, nic nie rozumiejąc.
-Co masz na myśli?
-Skrzywdziłeś ją tym zerwaniem,
ale nawet wtedy nie zachowywała się tak okropnie. Coś musiało się stać.
–zamyśliła się.
Przeprosiła kolegę i pobiegła szukać przyjaciółki.
Znalazła ją w sali
muzycznej. Uderzała chaotycznie w klawisze. Była jakaś taka nieobecna i smutna.
Natalii zrobiło się jej żal. Bardzo chciała jej jakoś pomóc. Chciała zrobić
coś, co pomogłoby Ferro przejść na dobrą stronę mocy. Chciała jej pokazać, że
jeśli będzie miła dla innych, wyjdzie jej to na lepsze. Nikt nie jest zły do
szpiku kości. Nawet Ludmiła. Gdyby tylko chciała dać sobie szansę.
-Co się dzieje Ludmi?
Blondynka podskoczyła na stołku przestraszona. Natalia zauważyła, że ma
zaczerwienione oczy. Podeszła do niej i bez słowa objęła. Poczuła, że
przyjaciółka sztywnieje, ale nie zwolniła uścisku.
Ludmiła długo walczyła
sama ze sobą. Nienawidziła okazywać słabości. W końcu jednak się poddała i
przytuliła do Natalii. Potrzebowała tego. Potrzebowała, jak nigdy wcześniej.
Chciała, żeby ktoś ją pogłaskał po głowie i powiedział, że będzie dobrze. Była
zła na siebie za to, że jest taka słaba. To tylko kolejny dowód na to, że ich
zawiodła. Ludmiła Ferro powinna być silna. Niezależnie od sytuacji. Do jej oczu
znowu napłynęły łzy. Czemu musi być tak beznadziejna? Czemu nie może być taka,
jak ona?
-Zerwiemy się z lekcji, co? –Naty
pogładziła ją po włosach. –Schowamy się gdzieś i wszystko mi opowiesz,
albo po prostu sobie posiedzimy.
Kiwnęła głową twierdząco. Brunetka chwyciła ją za rękę i wyprowadziła ze
szkoły.
Federico obserwował, jak
wychodzą razem. Martwił się o nią. Dawno nie widział jej w takim stanie. Chciał
do niej podbiec i wziąć w ramiona, szepcząc do ucha, że razem poradzą sobie ze
wszystkim. Tylko, że chcieć a móc, to dwie różne rzeczy. Zdawał sobie sprawę z
tego, że z nim nie chciałaby porozmawiać. Dziękował Opatrzności, że Natalia
mimo wszystko z nią została. Miał nadzieję, że Hiszpance uda się jej pomóc. I
może Naty zdradzi mu o co chodzi?
Stracił nadzieję, że ją
znajdzie. Przeszukał już całe to StudioOnBeat, w którym podobno się
uczyła. Jest kompletnym idiotą. Jak nie mógł wziąć jej numeru telefonu? No
tak... To przez tę jej przyjaciółkę, która cały czas trajkotała jak najęta. Ta
cała Cami, jak mówiła do niej Fran, działała mu na nerwy. Może to dlatego, że
tak bardzo spodobała mu się Włoszka? Może gdyby tak nie było, rudzielec dałby
się lubić? Tylko, że on marzył, żeby zostać z Francescą sam na sam. Chciał
wiedzieć, co lubi poza śpiewaniem, jak spędza wolny czas, jaki jest jej
ulubiony koktajl, czy jest na coś uczulona, czy lubi psy? Oby tak, bo sam je
uwielbia. Ma długowłosego owczarka niemieckiego i miał nadzieję, że Fran go
polubi.
Zatrzymał się nagle,
przez co koleś, który szedł za nim wpadł na niego. Marco nie zwracał uwagi na
przeklinającego pod nosem przechodnia, który go wyminął ze złością. Myślał
tylko o tym, że to totalna głupota z jego strony. Jak może myśleć w taki sposób
o dziewczynie, której w ogóle nie zna? Pierwszy raz zdarzyło mu się tak
ześwirować na czyimś punkcie. Pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem i
wszedł do pobliskiego baru. Może akurat
tam będzie, pomyślał. Nadzieja
jest podobno matką głupich, ale lepiej mieć taką matkę niż być sierotą.
Obsługiwała
kolejny stolik, kiedy wszedł do RestoBand. Nie zauważył jej. Podszedł do baru i ciężko
usiadł na krześle. Zauważyła, że za uchem ma założony ołówek. Prawdziwy
artysta, w każdej chwili mógł zobaczyć coś, co było godne przelania na papier.
-Co
podać? –zaśmiała się, gdy spojrzał na nią zaskoczony.
-Francesca? Co tutaj robisz?
Rozejrzała się dookoła.
-Pracuję. Mój brat jest właścicielem tego
lokalu i czasami mu pomagam.
Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
-Czego
się napijesz? –spytała.
-A jaki
koktajl polecasz?
-Ja
najbardziej lubię o smaku kiwi.
-To
taki poproszę. –uśmiechnął się do niej szeroko.
Miło
jej się z nim gadało. Nie ukrywała, że Marco jej się spodobał. Zaskoczył ją
pytaniem, czy zgodzi się mu pozować. Nie zastanawiała się długo. Była
podekscytowana faktem, że ktoś chciał ją uwiecznić na płótnie. Jeszcze nie
postawił żadnej kreski, a ona już czuła się jak Mona Lisa. Już nie mogła się
doczekać ich pierwszego spotkania. Jak tylko pożegna się z Marco, zadzwoni do
Cami, żeby się pochwalić. Kto wie, może coś z tego wyjdzie? Może już za
niedługo będzie chodziła z nim za rękę?
-To
jesteśmy umówieni. –wstał i pocałował ją w policzek.
Poczuła ciepło na sercu. Rozmarzonym wzrokiem
patrzyła, jak wychodzi z baru. Przy drzwiach odwrócił się jeszcze i jej
pomachał. Czyż nie jest uroczy?