niedziela, 1 lutego 2015

14.

Buenos dias, Buenos Aires.

Mamy świeże mięsko w StudioOnBeat, wiecie? Z odległej krainy, którą jest Europa, przyjechało do nas urocze dziewczę na wymianę. Ma długie, lśniące, czarne włosy, które spływają jej na ramiona kaskadą miękkich fal i wielkie, niebieskie oczy, które wyglądają, jak przejrzyste jeziora.
Większość z nas już jej nienawidzi, bo jest śliczna, nasza wymarzona kiecka leży na niej jak ulał, a jakby tego było mało, podobno anielsko śpiewa. Okropna jest, prawda?
Ale nie bójcie się, moje drogie! Nasze urocze dziewczę zapłaci za swoją doskonałość, bo popełniła straszliwy błąd.
Zatrzymała swój niepowtarzalny wzrok na niewłaściwym chłopcu.
Już jest mi jej żal.
Lu. jej tego nie daruje.


Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl

***

            Przejechała błyszczykiem po ustach i poprawiła sweterek. Ostatni raz spojrzała w lusterko, które przyczepiła do drzwiczek od szafki i uśmiechnęła się do swojego odbicia. Dzisiaj do niego zagada. Obserwuje go już wystarczająco długo. Myślała, że podejdzie do niej pierwszy, ale chyba jej nawet nie zauważył. Cały czas wodzi wzrokiem za tą całą Ferro. Co on w niej widzi? Nie ważne. Pora to zmienić. Zatrzasnęła kłódkę i ruszyła w stronę Federico.
            Wszystko miała zaplanowane. Przechodząc obok chłopaka, niby niechcący, trąciła go ramieniem i niczym oskarowa aktorka, upuściła swoje nuty, które rozsypały się po podłodze. Przybrała przerażoną minkę i rzuciła się do zbierania kartek.
 -Tak bardzo cię przepraszam –mówiła w pośpiechu. –Straszna ze mnie niezdara.
Federico schylił się, żeby pomóc dziewczynie. Nie widział jej wcześniej.
 -Nic się nie stało. Jesteś tu nowa?
Posłała mu przeciągłe spojrzenie spod długich rzęs i słodko się uśmiechnęła. Ze satysfakcją zauważyła, że odpowiedział jej tym samym.
 -Tak –wstała. –Jestem Ally. Przyjechałam tutaj na wymianę.
 -Federico. Miło mi. –Ujął jej dłoń i lekko potrząsnął.
            Nie mogła przepuścić takiej okazji. Musiała iść za ciosem. Teraz, kiedy zdobyła jego uwagę, musi ją za wszelką cenę utrzymać. Oczywiście wykorzystała to, że jest sama w wielkim świecie i byłoby jej niezmiernie miło, gdyby znalazł się jakiś przewodnik, który pokazałby jej szkołę i miasto.
 -Mogę cię oprowadzić.
Nieśmiałym ruchem założyła włosy za ucho i delikatnie uniosła kąciki ust. Pochyliła głowę, a potem spojrzała na niego wdzięcznie.
 -Byłoby wspaniale –zaczęła. –Ale nie chciałabym niweczyć twoich planów. –Przygryzła wargę.
 -To żaden problem. –Mrugnął do niej koleżeńsko.
            Ally wyraziła swój zachwyt i szybko chwyciła chłopaka pod ramię. Kątem oka zauważyła Ludmiłę, która patrzyła na nią nienawistnym spojrzeniem, zaciskając szczęki. Posłała jej chytry uśmiech i zaczęła przymilać się do Włocha jeszcze bardziej. Federico uśmiechnął się i zaczął oprowadzać dziewczynę po szkole.
            Ludmiła zgrzytnęła zębami tak głośno, że kilka uczennic, które stały najbliżej, cofnęło się z trwogą. Jeśli Ferro jest zła, lepiej się do niej nie zbliżać. A w tym przypadku określenie zła, było raczej przyjaznym. Blondynka była wściekła. Jej gniew można było wyczuć w całym budynku. Ludzie patrzyli na nią z niepokojem i szybko mijali. Nikt nie chciał wejść jej przypadkiem w drogę, bo wydawało się, że zmiecie z powierzchni ziemi jednym spojrzeniem. Już ja jej pokażę, pomyślała.
            Odwróciła się i otworzyła usta, żeby powiedzieć Natalii, że pora zacząć działać. Zamrugała gwałtownie powiekami i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że Hiszpanki nie ma. Przecież ostatnio się pokłóciły i sama odeszła. Strasznie brakowało jej przyjaciółki, ale sama nigdy by się do tego nie przyznała. Była twarda. Nie okazywała swoich uczuć. Nikt nie mógł wiedzieć, jak bardzo cierpi.
            Teraz jednak sytuacja była inna. Potrzebowała Natalii, żeby zniszczyć tę całą Ally. Jak ona w ogóle śmiała spojrzeć na Federico? Nie wspominając o tym, że się do niego odezwała! A to jak się mizdrzyła... Ludmiła poczuła, że robi jej się niedobrze. Jeśli zaraz nie odpędzi od siebie tego obrazka, zwróci całe śniadanie. Postanowiła, że zajmie się szukaniem Hiszpanki. Może to chociaż na chwilę odciągnie ją od tych nieprzyjemnych myśli, wywołujących skurcz żołądka.


            W powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy.  Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnęła purpurowa wstążkę i szybko związała nią włosy na czubku głowy. Z westchnieniem opadła na plecy i zaczęła przyglądać się niebu, które było wyjątkowo niebieskie. Ciepły wiatr owiewał jej nagie ramiona, a promienie słońca grzały jej skórę. Przymknęła oczy. Cudowna cisza pieściła jej uszy. Była jedną z tych dziewczyn, której nikt nigdy nie skojarzyłby ze spokojem. Miała wybuchowy charakter, głośno mówiła, często się śmiała, a wokół niej zawsze była muzyka. Czasami jednak tęskniła za ciszą, dlatego uciekała od codziennego zgiełku, żeby chociaż na chwilę się wyciszyć.
            Zmarszczyła brwi, kiedy usłyszała niedaleko siebie szelest. Kto śmiał jej przeszkadzać? Od niechcenia uniosła jedną powiekę. Francesca siedziała obok. Obejmowała kolana rękami i patrzyła gdzieś przed siebie. Camila również usiadła i spojrzała na nią zaskoczona.
 -Od kilku dni próbuję się zebrać na odwagę, żeby do ciebie podejść. –Zaczęła Włoszka.
Serce Torres zaczęło bić szybciej. Ona tez chciała z nią porozmawiać, ale zwyczajnie nie wiedziała, co mogłaby jej powiedzieć. Zachowała się bardzo niedojrzale. Była po prostu głupia i bardzo żałowała, że w tak okropny sposób potraktowała Francescę. W końcu to nie jej wina, że Marco wybrał akurat ją. Mówią, że serce nie sługa.
 -Ja też...
Francesca gwałtownie odwróciła głowę w kierunku Rudej. Uśmiechnęła się promiennie, a później rzuciła się na przyjaciółkę, przewracając ją na plecy.
 -Tak bardzo za tobą tęskniłam. Przepraszam za wszystko.
Camila się roześmiała. Francesca prawią ją dusiła, ale wcale jej to nie przeszkadzało. Objęła ją mocno i też zaczęła przepraszać.
            Leżały razem na miękkiej trawie i co chwile wybuchały śmiechem. Tak dobrze było znowu ze sobą rozmawiać. Czy naprawdę pokłóciły się przez jakiegoś faceta? Jakie to głupie. Jak można było zaprzepaścić tyle lat przyjaźni przez zwykłe zauroczenie? Camila wiedziała, że to ona zawiniła... Teraz się poprawi. Fran jest najlepszym, co ją w życiu spotkała, dlatego nigdy więcej nie zrobi takiej głupoty. Przecież zależy jej na tym, żeby Włoszka była szczęśliwa! Chyba musiała upaść na głowę, że zrobiła taką awanturę z powodu Marco. Nie on jeden jest na świecie. Ona też w końcu pozna tego jedynego. Ma jeszcze czas.
 -To jak ci się układa z Marco? –Spytała Francesci.
 Brunetka podparła się na łokciu i lekko się uśmiechnęła.
 -Namalował mnie...
 -Musisz mi to pokazać! Najlepiej teraz! –Camila zerwała się na równe nogi, gotowa przebiec drogę do domu Fran.
 -Nie mam jeszcze obrazu. –Włoszka wzruszyła ramionami. –Marco powiedział, że musi go jeszcze oprawić. Dopiero wtedy go zobaczę w całej okazałości.
Camila usiadła po turecku.
 -No, a oprócz tego malowania, co jest między wami?
 -W sumie to nie wiem...
 -Jak to nie wiesz? –Dopytywała Cami.
 -No... Podoba mi się... Ja jemu też...
 -Ale?
Francesca westchnęła.
            Zawsze musi być jakieś ale. Marco był bardzo miłym, uroczym chłopakiem. Patrzył na nią, jakby była jakimś skarbem. Lubiła, kiedy ją obejmował, trzymał za rękę. Teraz nie musiała się również martwić o wyrzuty sumienia, bo przecież pogodziła się z Camilą i wszystko sobie wyjaśniły. Więc o co jej chodzi?
 -Francesca?
 -Tomas do mnie napisał... –Przygryzła wargę.
Nie spodziewała się wiadomości od niego. Gdy rok temu wyjechał do Hiszpanii, nie kontaktował się z nią, mimo że sądziła, że jest jego najlepszą przyjaciółką. Może to jednak dobrze, że nie dawał znaku życia? Przynajmniej przestała o nim myśleć...
Była w nim szaleńczo zakochana. Był jej pierwszą wielką miłością, ale niestety nieodwzajemnioną. Starała się cały czas, żeby zwrócił na nią uwagę, żeby zauważył, jak bardzo jej na nim zależy, ale on widział tylko Violettę. Francesca cierpiała katusze, kiedy zwierzał jej się z wielkiego uczucia i żalił, że Castillo nie może się zdecydować, czy wybrać jego, czy Leona. Pamiętała, jak ze sztucznym uśmiechem głaskała go po plecach i mówiła, że nie może się poddawać, że musi walczyć i że wszystko się ułoży. Ściskało ją w dołku, kiedy widziała go z Violettą, ale nigdy nie powiedziała mu, co do niego czuje. Potem wyjechał. Uczucie Fran gdzieś wyparowało, a przynajmniej tak myślała...
 -Co napisał? –Spytała Camila.
 -Że wraca... –Włoszka westchnęła. –Że za mną tęskni... –Powiedziała to tak cicho, że Camila ledwo ją usłyszała.
 -Fran, to już rozdział zamknięty. Przecież już ci przeszła ta miłość do niego, tak?
Włoszka niepewnie pokiwała głową. Sama nie wiedziała, co teraz czuje. Nie wiedziała, jak się zachowa, kiedy znowu go zobaczy. Co mu powie? Co on jej powie? Dla niego będzie to pewnie spotkanie dwójki przyjaciół, którzy nie widzieli się trochę czasu. A dla niej czym będzie? Czy na jego widok jej serce znowu będzie się chciało wyrwać z piersi? Czy znowu poczuje te motylki w brzuchu, które zawsze pojawiały się, gdy posyłał jej uśmiech?
            Usłyszała dźwięk sms-a i sięgnęła do torebki. 1 nowa wiadomość. Otworzyła ją i posmutniała.
 -Co się stało? –Camila pogłaskała ją po kolanie. –Posmutniałaś.
Włoszka podała jej telefon.
Od: Marco.
Hej Fran! Jak się czujesz? Co dzisiaj jadłaś na śniadanie? Co robisz? O czym teraz myślisz? Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym Cię zobaczyć...
Camila spojrzała na przyjaciółkę zdziwiona. Smuci się, bo dostała takiego słodkiego sms-a? No chyba jest nienormalna. Ona to skakałaby z radości, gdyby ktoś jej coś takiego napisał.
 -I tym się martwisz? -Spytała.
 -Boję się, że go zranię...


            Wyciągnęła przed siebie ręce w obronnym geście. W jego oczach dostrzegła wesołe błyski, które sprawiły, że kąciki jej ust lekko drgnęły. Chciała zachować powagę, ale z drugiej strony czuła jakąś taką dziwną radość. I ekscytacje, bo do końca nie wiedziała, co zamierza jej zrobić. Do tej pory tylko gadał. W kółko powtarzał groźby, ale nie wykonał żadnego ruchu, by je spełnić. Kiedy powiedziała sobie, że to tylko czcze gadanie, rozluźniła się i machnęła na niego ręką.
 -Gotowa? Zaraz będziesz mokra. –Posłał jej łobuzerski uśmiech.
Pokręciła tylko głową i ruszyła w stronę Leona, który siedział pod drzewem i przyglądał się całej sytuacji z rozbawieniem.
            Jeśli miała być szczera to cały ten wspólny wypad nad jezioro wydawał jej się nie na miejscu. Czuła się dziwnie. Niezręcznie. Od samego rana przebywała w towarzystwie dwóch chłopców, do których coś czuła. Tak, czuła coś do Diego. W końcu jak długo można sobie wmawiać, że jego widok sprawia, że uaktywniają się jej objawy jakiejś śmiertelnej wady serca i dlatego tak szybko bije, albo zwalnia w nieznośny sposób? Dopiero niedawno przestała się okłamywać i oswoiła z myślą, że dzieje się tak dlatego, że chłopak po prostu jej się podoba.
            Tylko czy to możliwe, żeby kochała ich obu? Spojrzała na Leona, który uśmiechnął się do niej z czułością. Był jej ostoją. Jej aniołem stróżem. Przy nim zawsze czuła się bezpieczna. Tylko on potrafił odgadnąć jej nastrój. Kiedy miała zły dzień, wiedział, że potrzebuje, żeby ją przytulił, pocieszył. Nie musiała go o to prosić. Był niesamowity. No i ją kochał.
A Diego? Przygryzła wargę. Przyjechał sobie z tej całej Hiszpanii i wywrócił jej poukładane życie do góry nogami. W sumie to nie zrobił nic romantycznego, nic nadzwyczajnego, w ogóle nie zrobił nic, dzięki czemu mogłaby się w nim zakochać. A jednak było w nim coś, co sprawiło, że wpadła. Ten żar w jego oczach, gdy na nią patrzył, ten niebezpieczny uśmiech, który sprawiał, że jej żołądek fikał koziołki, te wiecznie rozczochrane włosy, które za każdym razem chciała przeczesać palcami... Niewątpliwie było w nim coś, co sprawiało, że leciała do niego, jak ćma do ognia. Tylko czy to bezpieczne?
A może właśnie o to w tym wszystkim chodziło? Może spodobał jej się, bo wyglądał na takiego niegrzecznego chłopca, podczas gdy jej Leon był takim całkiem grzecznym, ułożonym chłopcem? Może ten dreszczyk emocji, który pojawiał się, gdy myślała o Diego, sprawił, że jej związek z Leonem stracił tę iskrę?
Zamarła w pół kroku. Naprawdę stwierdziła, że jej związek z Leonem stracił iskrę? Przecież było jej z nim dobrze. Uwielbiała się do niego tulić, całować go. Uwielbiała, kiedy kładł brodę na jej głowie i lekko kołysał. Dlaczego więc przyszło jej do głowy, że coś się kończy? Nie chciała z nim zrywać, prawda?
Nie miała czasu się nad tym zastanowić. Nawet nie zwróciła uwagi na to, że Diego podbiegł do niej i objął w talii, unosząc nad ziemię. Pisnęła i zaczęła wierzgać nogami, ale był silniejszy. Nie zważając na jej protesty wrzucił ją do jeziora, śmiejąc się w niebogłosy. Zachłysnęła się powietrzem, gdy z głośnym pluskiem wpadła do zimnej wody. Popatrzyła na niego morderczo, a potem z całych sił pociągnęła go za koszulkę.
Nie był na to przygotowany, więc stracił równowagę i wylądował obok niej. Zaczęli się przepychać, chlapiąc wodą na wszystkie strony.
 -Dość już. –Położyła dłonie na jego klatce piersiowej.
Objął ją w talii i pomógł wstać. Popatrzyła mu w oczy i wstrzymała oddech. Był tak blisko. Wystarczyłoby wspiąć się na palce i...
 -Chodź. –Chwycił ją za rękę i wyciągnął z wody.
Miała ochotę go zatrzymać i pocałować, ale zobaczyła, że Leon idzie w ich stronę. Leon... Jak mogła o nim zapomnieć?
 -Diego zawsze robi to, co mówi, że zrobi. –Ze śmiechem zmierzwił jej mokre włosy.
 -Będę pamiętać. –Popatrzyła na Hiszpana.
On też na nią patrzył. I to w taki sposób, że robiło jej się gorąco. Szybko odwróciła wzrok.
 -Powinniśmy się wysuszyć. –Stwierdziła rzeczowo.
 -Powinniśmy.
            Diego, nie czekając na nich, ruszył przed siebie. Usiadł w słońcu i zamknął oczy. Co on takiego wyprawia? Violetta jest dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. A on zakochał się w niej po uszy.

2 komentarze:

  1. Cześć ;) Jestem tu nowa i muszę przyznać, że to wszystko jest niesamowite, naprawdę
    Wśród masy blogów o różnych tematykach mimo wszystko trudno jest znaleźć taki, w którym wszystko jest przemyślane i dopracowane.
    Widać, że masz dar do pisania, ciekawe pomysły, które wykorzystujesz bardzo precyzyjnie. Poza tym niebanalny motyw Plotkary bardzo przykuł moją uwagę. Blog jest świetny, a fabuła niebanalna. Wszystkiego jest w sam raz i nie jest to kolejna przesłodzona bajeczka.
    Co do rozdziału, jest cudny (jak każdy wcześniejszy zresztą). Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
    Pozdrawiam, Luśka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie. Co to za jakaś laska przystawia się do Federico? Przecież on jest już zajęty. Zająłby się lepiej Ludmiłą, a nie bawił się w przewodnika ;p
    No! Nareszcie Cami pogodziła się z Fran :) One się tak uwielbiają ;) Widać, że bardzo za sobą tęskniły :) A teraz znowu mogą plotkować, śmiać się, zwierzać się sobie i w ogóle:) Ale Tomas...? o.O
    Kurde... lubię Diego w tym opowiadaniu :) Spoko z niego koleś ;) I współczuję mu, że zakochał się w dziewczynie swojego kumpla. Mam nadzieję, że ta sprawa nie wpłynie negatywnie na jego przyjaźń z Leonem.
    Pozdrawiam,
    Periwinkle

    OdpowiedzUsuń