Buenos
dias, Buenos Aires.
Mamy świeże mięsko w StudioOnBeat, wiecie? Z odległej
krainy, którą jest Europa, przyjechało do nas urocze dziewczę na wymianę. Ma
długie, lśniące, czarne włosy, które spływają jej na ramiona kaskadą miękkich
fal i wielkie, niebieskie oczy, które wyglądają, jak przejrzyste jeziora.
Większość z nas już jej nienawidzi, bo jest śliczna,
nasza wymarzona kiecka leży na niej jak ulał, a jakby tego było mało, podobno
anielsko śpiewa. Okropna jest, prawda?
Ale nie bójcie się, moje drogie! Nasze urocze dziewczę
zapłaci za swoją doskonałość, bo popełniła straszliwy błąd.
Zatrzymała swój niepowtarzalny wzrok na niewłaściwym
chłopcu.
Już jest mi jej żal.
Lu. jej tego nie daruje.
Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl
***
Przejechała
błyszczykiem po ustach i poprawiła sweterek. Ostatni raz spojrzała
w lusterko, które przyczepiła do drzwiczek od szafki i uśmiechnęła się do
swojego odbicia. Dzisiaj do niego zagada. Obserwuje go już wystarczająco długo.
Myślała, że podejdzie do niej pierwszy, ale chyba jej nawet nie zauważył. Cały
czas wodzi wzrokiem za tą całą Ferro. Co on w niej widzi? Nie ważne. Pora to
zmienić. Zatrzasnęła kłódkę i ruszyła w stronę Federico.
Wszystko
miała zaplanowane. Przechodząc obok chłopaka, niby niechcący, trąciła go
ramieniem i niczym oskarowa aktorka, upuściła swoje nuty, które rozsypały się
po podłodze. Przybrała przerażoną minkę i rzuciła się do zbierania kartek.
-Tak bardzo cię
przepraszam –mówiła w pośpiechu. –Straszna ze mnie niezdara.
Federico schylił się, żeby pomóc dziewczynie. Nie widział
jej wcześniej.
-Nic się nie
stało. Jesteś tu nowa?
Posłała mu przeciągłe spojrzenie spod długich rzęs i
słodko się uśmiechnęła. Ze satysfakcją zauważyła, że odpowiedział jej tym
samym.
-Tak –wstała.
–Jestem Ally. Przyjechałam tutaj na wymianę.
-Federico. Miło
mi. –Ujął jej dłoń i lekko potrząsnął.
Nie mogła
przepuścić takiej okazji. Musiała iść za ciosem. Teraz, kiedy zdobyła jego
uwagę, musi ją za wszelką cenę utrzymać. Oczywiście wykorzystała to, że jest
sama w wielkim świecie i byłoby jej niezmiernie miło, gdyby znalazł się
jakiś przewodnik, który pokazałby jej szkołę i miasto.
-Mogę cię
oprowadzić.
Nieśmiałym ruchem założyła włosy za ucho i delikatnie
uniosła kąciki ust. Pochyliła głowę, a potem spojrzała na niego
wdzięcznie.
-Byłoby wspaniale
–zaczęła. –Ale nie chciałabym niweczyć twoich planów. –Przygryzła wargę.
-To żaden problem.
–Mrugnął do niej koleżeńsko.
Ally
wyraziła swój zachwyt i szybko chwyciła chłopaka pod ramię. Kątem oka zauważyła
Ludmiłę, która patrzyła na nią nienawistnym spojrzeniem, zaciskając szczęki.
Posłała jej chytry uśmiech i zaczęła przymilać się do Włocha jeszcze bardziej.
Federico uśmiechnął się i zaczął oprowadzać dziewczynę po szkole.
Ludmiła
zgrzytnęła zębami tak głośno, że kilka uczennic, które stały najbliżej, cofnęło
się z trwogą. Jeśli Ferro jest zła, lepiej się do niej nie zbliżać. A w tym
przypadku określenie zła, było raczej przyjaznym. Blondynka była
wściekła. Jej gniew można było wyczuć w całym budynku. Ludzie patrzyli na nią z
niepokojem i szybko mijali. Nikt nie chciał wejść jej przypadkiem w drogę, bo
wydawało się, że zmiecie z powierzchni ziemi jednym spojrzeniem. Już ja jej
pokażę, pomyślała.
Odwróciła
się i otworzyła usta, żeby powiedzieć Natalii, że pora zacząć działać.
Zamrugała gwałtownie powiekami i dopiero po chwili uświadomiła sobie, że
Hiszpanki nie ma. Przecież ostatnio się pokłóciły i sama odeszła. Strasznie
brakowało jej przyjaciółki, ale sama nigdy by się do tego nie przyznała. Była
twarda. Nie okazywała swoich uczuć. Nikt nie mógł wiedzieć, jak bardzo cierpi.
Teraz
jednak sytuacja była inna. Potrzebowała Natalii, żeby zniszczyć tę całą Ally.
Jak ona w ogóle śmiała spojrzeć na Federico? Nie wspominając o tym, że się do
niego odezwała! A to jak się mizdrzyła... Ludmiła poczuła, że robi jej się
niedobrze. Jeśli zaraz nie odpędzi od siebie tego obrazka, zwróci całe
śniadanie. Postanowiła, że zajmie się szukaniem Hiszpanki. Może to chociaż na
chwilę odciągnie ją od tych nieprzyjemnych myśli, wywołujących skurcz żołądka.
W
powietrzu unosił się zapach skoszonej trawy.
Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnęła purpurowa wstążkę i szybko związała
nią włosy na czubku głowy. Z westchnieniem opadła na plecy i zaczęła przyglądać
się niebu, które było wyjątkowo niebieskie. Ciepły wiatr owiewał jej nagie
ramiona, a promienie słońca grzały jej skórę. Przymknęła oczy. Cudowna cisza
pieściła jej uszy. Była jedną z tych dziewczyn, której nikt nigdy nie
skojarzyłby ze spokojem. Miała wybuchowy charakter, głośno mówiła, często się
śmiała, a wokół niej zawsze była muzyka. Czasami jednak tęskniła za ciszą,
dlatego uciekała od codziennego zgiełku, żeby chociaż na chwilę się wyciszyć.
Zmarszczyła
brwi, kiedy usłyszała niedaleko siebie szelest. Kto śmiał jej przeszkadzać? Od
niechcenia uniosła jedną powiekę. Francesca siedziała obok. Obejmowała kolana
rękami i patrzyła gdzieś przed siebie. Camila również usiadła i spojrzała na
nią zaskoczona.
-Od kilku dni
próbuję się zebrać na odwagę, żeby do ciebie podejść. –Zaczęła Włoszka.
Serce Torres zaczęło bić szybciej. Ona tez chciała z nią
porozmawiać, ale zwyczajnie nie wiedziała, co mogłaby jej powiedzieć. Zachowała
się bardzo niedojrzale. Była po prostu głupia i bardzo żałowała, że w tak
okropny sposób potraktowała Francescę. W końcu to nie jej wina, że Marco wybrał
akurat ją. Mówią, że serce nie sługa.
-Ja też...
Francesca gwałtownie odwróciła głowę w kierunku Rudej.
Uśmiechnęła się promiennie, a później rzuciła się na przyjaciółkę,
przewracając ją na plecy.
-Tak bardzo za
tobą tęskniłam. Przepraszam za wszystko.
Camila się roześmiała. Francesca prawią ją dusiła, ale
wcale jej to nie przeszkadzało. Objęła ją mocno i też zaczęła przepraszać.
Leżały
razem na miękkiej trawie i co chwile wybuchały śmiechem. Tak dobrze było znowu
ze sobą rozmawiać. Czy naprawdę pokłóciły się przez jakiegoś faceta? Jakie to
głupie. Jak można było zaprzepaścić tyle lat przyjaźni przez zwykłe
zauroczenie? Camila wiedziała, że to ona zawiniła... Teraz się poprawi. Fran
jest najlepszym, co ją w życiu spotkała, dlatego nigdy więcej nie zrobi takiej
głupoty. Przecież zależy jej na tym, żeby Włoszka była szczęśliwa! Chyba
musiała upaść na głowę, że zrobiła taką awanturę z powodu Marco. Nie on jeden
jest na świecie. Ona też w końcu pozna tego jedynego. Ma jeszcze czas.
-To jak ci się
układa z Marco? –Spytała Francesci.
Brunetka podparła
się na łokciu i lekko się uśmiechnęła.
-Namalował mnie...
-Musisz mi to
pokazać! Najlepiej teraz! –Camila zerwała się na równe nogi, gotowa przebiec
drogę do domu Fran.
-Nie mam jeszcze
obrazu. –Włoszka wzruszyła ramionami. –Marco powiedział, że musi go jeszcze
oprawić. Dopiero wtedy go zobaczę w całej okazałości.
Camila usiadła po turecku.
-No, a oprócz tego
malowania, co jest między wami?
-W sumie to nie
wiem...
-Jak to nie wiesz?
–Dopytywała Cami.
-No... Podoba mi
się... Ja jemu też...
-Ale?
Francesca westchnęła.
Zawsze
musi być jakieś ale. Marco był bardzo miłym, uroczym chłopakiem. Patrzył
na nią, jakby była jakimś skarbem. Lubiła, kiedy ją obejmował, trzymał za rękę.
Teraz nie musiała się również martwić o wyrzuty sumienia, bo przecież pogodziła
się z Camilą i wszystko sobie wyjaśniły. Więc o co jej chodzi?
-Francesca?
-Tomas do mnie
napisał... –Przygryzła wargę.
Nie spodziewała się wiadomości od niego. Gdy rok temu
wyjechał do Hiszpanii, nie kontaktował się z nią, mimo że sądziła, że jest jego
najlepszą przyjaciółką. Może to jednak dobrze, że nie dawał znaku życia? Przynajmniej
przestała o nim myśleć...
Była w nim szaleńczo zakochana.
Był jej pierwszą wielką miłością, ale niestety nieodwzajemnioną. Starała się
cały czas, żeby zwrócił na nią uwagę, żeby zauważył, jak bardzo jej na nim
zależy, ale on widział tylko Violettę. Francesca cierpiała katusze, kiedy
zwierzał jej się z wielkiego uczucia i żalił, że Castillo nie może się
zdecydować, czy wybrać jego, czy Leona. Pamiętała, jak ze sztucznym uśmiechem
głaskała go po plecach i mówiła, że nie może się poddawać, że musi walczyć i że
wszystko się ułoży. Ściskało ją w dołku, kiedy widziała go z Violettą, ale
nigdy nie powiedziała mu, co do niego czuje. Potem wyjechał. Uczucie Fran
gdzieś wyparowało, a przynajmniej tak myślała...
-Co napisał?
–Spytała Camila.
-Że wraca... –Włoszka
westchnęła. –Że za mną tęskni... –Powiedziała to tak cicho, że Camila ledwo ją
usłyszała.
-Fran, to już
rozdział zamknięty. Przecież już ci przeszła ta miłość do niego, tak?
Włoszka niepewnie pokiwała głową. Sama nie wiedziała, co
teraz czuje. Nie wiedziała, jak się zachowa, kiedy znowu go zobaczy. Co mu
powie? Co on jej powie? Dla niego będzie to pewnie spotkanie dwójki przyjaciół,
którzy nie widzieli się trochę czasu. A dla niej czym będzie? Czy na jego widok
jej serce znowu będzie się chciało wyrwać z piersi? Czy znowu poczuje te
motylki w brzuchu, które zawsze pojawiały się, gdy posyłał jej uśmiech?
Usłyszała
dźwięk sms-a i sięgnęła do torebki. 1
nowa wiadomość. Otworzyła ją
i posmutniała.
-Co się stało? –Camila pogłaskała ją po
kolanie. –Posmutniałaś.
Włoszka podała
jej telefon.
Od: Marco.
Hej Fran! Jak się
czujesz? Co dzisiaj jadłaś na śniadanie? Co robisz? O czym teraz myślisz? Nawet
nie wiesz, jak bardzo chciałbym Cię zobaczyć...
Camila spojrzała
na przyjaciółkę zdziwiona. Smuci się, bo dostała takiego słodkiego sms-a? No
chyba jest nienormalna. Ona to skakałaby z radości, gdyby ktoś jej coś takiego
napisał.
-I tym się martwisz? -Spytała.
-Boję się, że go zranię...
Wyciągnęła przed siebie ręce w
obronnym geście. W jego oczach dostrzegła wesołe błyski, które sprawiły, że
kąciki jej ust lekko drgnęły. Chciała zachować powagę, ale z drugiej strony
czuła jakąś taką dziwną radość. I ekscytacje, bo do końca nie wiedziała, co
zamierza jej zrobić. Do tej pory tylko gadał. W kółko powtarzał groźby, ale nie
wykonał żadnego ruchu, by je spełnić. Kiedy powiedziała sobie, że to tylko
czcze gadanie, rozluźniła się i machnęła na niego ręką.
-Gotowa? Zaraz będziesz mokra. –Posłał jej
łobuzerski uśmiech.
Pokręciła tylko
głową i ruszyła w stronę Leona, który siedział pod drzewem i przyglądał się
całej sytuacji z rozbawieniem.
Jeśli miała być szczera to cały ten
wspólny wypad nad jezioro wydawał jej się nie na miejscu. Czuła się dziwnie.
Niezręcznie. Od samego rana przebywała w towarzystwie dwóch chłopców, do
których coś czuła. Tak, czuła coś do Diego. W końcu jak długo można sobie
wmawiać, że jego widok sprawia, że uaktywniają się jej objawy jakiejś
śmiertelnej wady serca i dlatego tak szybko bije, albo zwalnia w nieznośny
sposób? Dopiero niedawno przestała się okłamywać i oswoiła z myślą, że dzieje
się tak dlatego, że chłopak po prostu jej się podoba.
Tylko czy to możliwe, żeby kochała
ich obu? Spojrzała na Leona, który uśmiechnął się do niej z czułością. Był jej
ostoją. Jej aniołem stróżem. Przy nim zawsze czuła się bezpieczna. Tylko on
potrafił odgadnąć jej nastrój. Kiedy miała zły dzień, wiedział, że potrzebuje,
żeby ją przytulił, pocieszył. Nie musiała go o to prosić. Był niesamowity. No i
ją kochał.
A Diego? Przygryzła wargę. Przyjechał sobie z tej całej Hiszpanii i
wywrócił jej poukładane życie do góry nogami. W sumie to nie zrobił nic
romantycznego, nic nadzwyczajnego, w ogóle nie zrobił nic, dzięki czemu mogłaby
się w nim zakochać. A jednak było w nim coś, co sprawiło, że wpadła. Ten żar w
jego oczach, gdy na nią patrzył, ten niebezpieczny uśmiech, który sprawiał, że
jej żołądek fikał koziołki, te wiecznie rozczochrane włosy, które za każdym
razem chciała przeczesać palcami... Niewątpliwie było w nim coś,
co sprawiało, że leciała do niego, jak ćma do ognia. Tylko czy to
bezpieczne?
A może właśnie o to w tym wszystkim chodziło? Może spodobał jej się, bo
wyglądał na takiego niegrzecznego chłopca, podczas gdy jej Leon był takim
całkiem grzecznym, ułożonym chłopcem? Może ten dreszczyk emocji, który pojawiał
się, gdy myślała o Diego, sprawił, że jej związek z Leonem stracił tę iskrę?
Zamarła w pół kroku. Naprawdę stwierdziła, że jej związek z Leonem
stracił iskrę? Przecież było jej z nim dobrze. Uwielbiała się do niego tulić,
całować go. Uwielbiała, kiedy kładł brodę na jej głowie i lekko kołysał.
Dlaczego więc przyszło jej do głowy, że coś się kończy? Nie chciała z nim
zrywać, prawda?
Nie miała czasu się nad tym zastanowić. Nawet nie zwróciła uwagi na to,
że Diego podbiegł do niej i objął w talii, unosząc nad ziemię. Pisnęła i
zaczęła wierzgać nogami, ale był silniejszy. Nie zważając na jej protesty
wrzucił ją do jeziora, śmiejąc się w niebogłosy. Zachłysnęła się powietrzem,
gdy z głośnym pluskiem wpadła do zimnej wody. Popatrzyła na niego morderczo, a
potem z całych sił pociągnęła go za koszulkę.
Nie był na to przygotowany, więc stracił równowagę i wylądował obok
niej. Zaczęli się przepychać, chlapiąc wodą na wszystkie strony.
-Dość już. –Położyła dłonie na jego klatce
piersiowej.
Objął ją w talii
i pomógł wstać. Popatrzyła mu w oczy i wstrzymała oddech. Był tak blisko.
Wystarczyłoby wspiąć się na palce i...
-Chodź. –Chwycił ją za rękę i wyciągnął z
wody.
Miała ochotę go
zatrzymać i pocałować, ale zobaczyła, że Leon idzie w ich stronę. Leon... Jak
mogła o nim zapomnieć?
-Diego zawsze robi to, co mówi, że zrobi. –Ze
śmiechem zmierzwił jej mokre włosy.
-Będę pamiętać. –Popatrzyła na Hiszpana.
On też na nią
patrzył. I to w taki sposób, że robiło jej się gorąco. Szybko odwróciła wzrok.
-Powinniśmy się wysuszyć. –Stwierdziła
rzeczowo.
-Powinniśmy.
Diego, nie czekając na nich, ruszył
przed siebie. Usiadł w słońcu i zamknął oczy. Co on takiego wyprawia? Violetta
jest dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. A on zakochał się w niej po uszy.
Cześć ;) Jestem tu nowa i muszę przyznać, że to wszystko jest niesamowite, naprawdę
OdpowiedzUsuńWśród masy blogów o różnych tematykach mimo wszystko trudno jest znaleźć taki, w którym wszystko jest przemyślane i dopracowane.
Widać, że masz dar do pisania, ciekawe pomysły, które wykorzystujesz bardzo precyzyjnie. Poza tym niebanalny motyw Plotkary bardzo przykuł moją uwagę. Blog jest świetny, a fabuła niebanalna. Wszystkiego jest w sam raz i nie jest to kolejna przesłodzona bajeczka.
Co do rozdziału, jest cudny (jak każdy wcześniejszy zresztą). Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam, Luśka :)
O nie. Co to za jakaś laska przystawia się do Federico? Przecież on jest już zajęty. Zająłby się lepiej Ludmiłą, a nie bawił się w przewodnika ;p
OdpowiedzUsuńNo! Nareszcie Cami pogodziła się z Fran :) One się tak uwielbiają ;) Widać, że bardzo za sobą tęskniły :) A teraz znowu mogą plotkować, śmiać się, zwierzać się sobie i w ogóle:) Ale Tomas...? o.O
Kurde... lubię Diego w tym opowiadaniu :) Spoko z niego koleś ;) I współczuję mu, że zakochał się w dziewczynie swojego kumpla. Mam nadzieję, że ta sprawa nie wpłynie negatywnie na jego przyjaźń z Leonem.
Pozdrawiam,
Periwinkle