wtorek, 30 grudnia 2014

12.

Buenos dias, Buenos Aires!

Lubicie niespodzianki? Głupie pytanie, prawda? Któż ich nie lubi! Szczególnie przyjemne są te urodzinowe. Myślisz, że wszyscy zapomnieli o Twoim dniu, a tu nagle surprise! Taka niespodzianka!
Ale nie bądźmy materialistami. Przecież nie zawsze chodzi tylko o prezenty (tak wiem, szkoda). Czasami to ludzie zaskakują nas swoim zachowaniem, wyborami. I kiedy myślisz, że już wszystko o kimś wiesz, okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało. Oczywiście są też tacy ludzie, których przewidywalność zupełnie przyćmiewa te nieoczekiwane cechy.
Spotted.
Lu. ciągnie na smyczy swojego pieska. Swoją drogą jest to bardzo fajny piesek; przynosi jej wodę, nosi jej torby z zakupami, układa włosy, maluje paznokcie. Dziwne... Bo wydawało mi się, że miała traktować N. po ludzku...
Cóż. Niektórzy nie są w stanie się zmienić. W przypadku Lu. żadna niespodzianka w grę nie wchodzi.
A mnie najbardziej cieszy, gdy wkładam rękę do kieszeni bluzy i znajduję tam pieniążki. To dopiero niespodzianka!



Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl

***
            Czuł się co najmniej jak figura woskowa Brada Pitt’a w Madame Tussaud. Oczy wszystkich dziewczyn w Studio były zwrócone na niego, kiedy szedł obok Cami szkolnym korytarzem. Słyszał szepty zachwytu nad jego osobą i może to się wydawać dziwne, ale chciał uciec. Powinno mu schlebiać to, że płeć przeciwna zwróciła na niego uwagę, ale tak naprawdę zrobiło mu się cholernie przykro. Nie był nowym uczniem. Większość z nich mijał codziennie na korytarzu. Większość z nich przechodziła obok, zupełnie go ignorując. I teraz nagle, przez głupie ciuchy, nową fryzurę i brak okularów, stał się bożyszczem nastolatek? Zatrzymał się w połowie drogi i zacisnął pięści. Chrzanić to! Odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę szafek.
 -Hej! Co robisz?! –Cami musiała biegnąć, żeby dotrzymać mu kroku.
 -Idę się przebrać w MOJE ciuchy i ubrać MOJE okulary. –Był wściekły.
Chciał być popularny, ale nie za cenę zatracenia samego siebie. Ten gość, którego stworzyła Torres, to nie on. On jest zakompleksionym nastolatkiem w za dużym swetrze, na którego nie zwraca się uwagi.
 -Dlaczego?
Cisza.
            Camila przebierała nogami tak szybko, jak tylko zdołała. W końcu udało jej się chwycić go za ramię. Odwrócił się w jej stronę i wbił w nią to swoje czarne spojrzenie, od którego dostawała gęsiej skórki.
 -Co jest? –Spytała. –Nie widzisz, jak dzięki tej metamorfozie, dziewczyny wodzą za tobą maślanym wzrokiem?
Popatrzył na nią z niedowierzaniem.
 -Nic nie rozumiesz. –Zapatrzył się w punkt ponad jej głową.
 -To mi wytłumacz.
 -Myślisz, że jest mi miło, kiedy słyszę te wszystkie szepty zachwytu?
 -Chyba powinno.
            Dziewczyna naprawdę nic nie rozumiała. Przecież powinien się cieszyć, że ma takie branie. I to dzięki niej. Była z siebie okropnie dumna, bo w końcu to ona odkryła ten zakamuflowany potencjał, który niewątpliwie posiadał Sebastian. Polubiła tego niepozornego chłopaka, który wyciągnął do niej rękę, gdy była załamana zdradą Francesci... Okazał jej wtedy dużo sympatii. Chciała mu się w jakiś sposób odwdzięczyć. Poza tym zmieniła go w przystojniaka z własnych powodów. Nie mogła się przecież pokazać z jakąś pokraką na zajęciach z Gregorio.
 -Wcale nie jest mi miło. Wiesz dlaczego? Bo one wszystkie widzą tylko tę ładną powłoczkę –wskazał na swoją twarz. –Nigdy mnie nie zauważały, a teraz nagle jestem tematem numer jeden!
 -Dalej nie rozumiem czemu jesteś taki wzburzony.
 -Bo żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę, muszę udawać kogoś kim nie jestem. –Powiedział cicho.
            Zrobiło jej się głupio. Ile razy sama go obgadywała? Trochę tego było... A przecież był takim samym nastolatkiem, jak inni. To, że nie miał stylu, ukrywał się za tymi beznadziejnymi szkłami... Ile razy go wyśmiała za jego plecami? A on tylko chciał, żeby ktoś zaakceptował go takim, jaki jest... Żeby ktoś zauważył, że jest coś wart nie dlatego, że nosi najlepsze ciuchy, tylko dlatego, że ma coś w sobie. Nikt nie miał najmniejszego zamiaru popatrzeć za te szkła. Dlatego też nikt nie odkrył sympatycznego chłopca, o wielkim sercu i niesamowitym talencie.
 -Przepraszam –wybąkała i spuściła głowę. –To moja wina... Jeśli chcesz to się przebierz. Ja... Ja nie powinnam...
 -Spokojnie –ujął jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy. –Chciałaś dobrze.
            Chciała... Ale prawda była taka, że zrobiła to dla siebie... Bo wstydziła się z nim tańczyć... Postanowiła sobie, że to zmieni. Chciała zaprzyjaźnić się z Sebastianem i pokazać mu, że ona go kupuje całego. Z całym tym dziwnym opakowaniem, w które się ubrał.



            Uśmiechnęła się pod nosem. Wszyscy byli zaskoczeni nowym wizerunkiem Sebastiana. W końcu chłopak wyszedł ze swojej skorupki! I to w jakim stylu! I tak pięknie wyglądali razem z Camilą. Ich ciała spajały się w jedno, kiedy wykonywali kolejne ruchy. Miło się na nich patrzyło.
 -Dobrze, dobrze, dobrze –Gregorio uśmiechnął się znacząco. –Dziękujemy ostatniej parze beztalenci. –zachichotał.
Natalia wywróciła oczami. Czy on nigdy nikogo nie doceni?
 -A teraz oceny. Sasasasasaa –przerzucił gumową piłeczkę z prawej do lewej ręki. –Pan Ponte i jego partnerka, co jest nie do uwierzenia, dostają bardzo dobry.
Dziewczyna popatrzyła na Maxiego, który posłał jej uroczy uśmiech, a potem uścisnął jej rękę. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Może ich ostatnia rozmowa w jakimś stopniu zbliży ich do siebie? Może Maxi się zmieni, zrozumie pewne sprawy i wszystko poukłada się tak, jakby chciała.
 -Pozostali uczniowie dostają dobry.
Hiszpanka podeszła do Ludmiły. Wczoraj łaziła z nią cały dzień po sklepach i nosiła jej ciężkie torby. Miała nadzieję, że jej przyjaciółka będzie dzisiaj w dużo lepszym nastroju. Na próżno. Ludmiła siedziała z naburmuszoną miną i groźnie łypała na Federico, który śmiał się z czegoś razem z Violettą.
 -Powinnaś odpuścić, Ludmi. –Natalia usiadła obok niej i poklepała ją po kolanie.
 -Niepotrzebnie jesteś aż tak zazdrosna. Oni są tylko przyjaciółmi.
Ludmiła zacisnęła usta w wąską linię. Ta jego przyjaciółka była ważniejsza niż ona. A to ją podobno kochał. Kiedy Federico pocałował Violettę w policzek, nie wytrzymała i gwałtownie wstała, przewracając krzesło. Wybiegła z sali i ruszyła na zewnątrz budynku. Co ją obchodzi jakiś głupi Federico? To już temat zamknięty. Nie powinna zawracać sobie nim głowy. Ich drogi w pewnym momencie się rozeszły i nie ma już szans, że znowu obiorą ten sam kierunek. Chciało jej się płakać. Nikt nie powiedział jej, że miłość tak bardzo boli. I może nie było po niej tego widać, ale jej serce było potrzaskane na kawałki. To tak, jak ze złamanymi żebrami: z pozoru wszystko wydaje się być w porządku, ale za każdym razem, kiedy bierzesz wdech, boli.
            I co miała teraz zrobić? Potrzebowała kogoś, kto pogłaskałby ją po główce i obiecał, że wszystko się ułoży. W domu nikogo takiego nie znajdzie. Wszyscy są zajęci Vivianą. Wyciągnęła z torebki telefon i wykręciła numer Natalii, która przecież powinna być z nią w takiej chwili, prawda? Dlaczego nie wybiegła za nią? Co ona sobie myśli? Jest jej przyjaciółką, za co powinna być jej niezmiernie wdzięczna, bo nie każdy może poszczycić się tak bliską znajomością z Ludmiłą Ferro, a tymczasem nie ma jej, kiedy ona najbardziej tego potrzebuje!
            Całą swoją złość i gorycz wylała na Natalię. Biednej dziewczynie oberwało się za wszystko. Była wręcz zdziwiona, że nie dostało jej się za to, że oddycha. Ludmiła była złośliwa, ale jeszcze nigdy aż tak. Hiszpanka obawiała się, że Plotkara ma rację. Ferro najprawdopodobniej nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie wszystkimi pomiatać i patrzeć na nich z góry. A wydawało się, że trochę spuściła z tonu i stara się być lepsza. Niestety ta ciemna strona mocy miała nad nią kolosalną przewagę.
 -Zwariowałaś? Te buty są ohydne.
 -Przecież przed chwilą mówiłaś...
 -Zmieniłam zdanie!
Natalia powoli traciła cierpliwość. Kolejny dzień musi łazić za Ludmiłą po sklepach. No właśnie... Czy naprawdę musi? Jeśli w końcu jej się nie postawi, to zawsze będzie pomiatana. Czy waśnie tego chciała? Czy przez to, że się boi zostać sama, będzie tylko nic nieznaczącym dodatkiem do życia blondynki? A może pora na zmiany? Może jeśli Ludmiła straci kogoś, kto był na każde jej zawołanie, to się opamięta? Naty przełknęła głośno ślinę.
 -Ludmiła, mam dość. –Powiedziała niepewnie.
 -Słucham? O co ci chodzi?
 -Albo zaczniesz mnie traktować jak należy, albo nie będziemy się przyjaźnić.
Stało się. Powiedziała to. Patrzyła teraz na Ludmiłę, która przybrała obojętny wyraz twarzy. Czekała. Miała ogromną nadzieję, że zaraz wydusi z siebie przepraszam i zaczną wszystko od początku.
 -Jak wolisz. Ludmiła odchodzi.
Pstryknęła palcami i wyszła ze sklepu, zostawiając Natalię z wielkim rozczarowaniem. Wiedziała, że zrobiła źle. Powinna ją przeprosić, ale duma jej na to nie pozwoliła. Prędzej wypiłaby kwas, niż przyznała się do tego, że potrzebuje Natalii.
            Ludmiła Ferro szła chodnikiem, ukrywając oczy za ciemnymi okularami, które chroniły ją przed oślepiającymi promieniami słońca. Szła z wysoko uniesioną głową i miną zwycięzcy. Każdy, kto na nią patrzył, widział pewną siebie dziewczynę, której siła zmiotłaby wszystkich w zasięgu kilku mil. Nikt, patrząc na nią, nie wiedział, jak bardzo pusta czuje się w środku.



            Pchany jakąś dziwna siłą, udał się na tor. Wiedział, że o tej porze nie znajdzie tam już nikogo, ale coś podpowiadało mu, że powinien tam pójść. W sumie krótki spacer przed snem powinien mu dobrze zrobić. Może w końcu uda mu się zasnąć, bo ostatnie noce były dla niego koszmarem. Za każdym razem, gdy zamykał powieki, widział ten sam obraz; Violetta trzymała za rękę jakiegoś kolesia, którego twarzy nie potrafił dostrzec i mówiła mu, że odchodzi. Najgorsze było jednak uczucie, że zna tego gościa bardzo dobrze, ale żadna twarz nie  pasowała do układanki.
            Tak jak przypuszczał, brama była zamknięta. Już miał się wracać do domu, ale usłyszał warkot silnika. Intuicja podpowiedziała mu, że to musi być ten tajemniczy motocyklista i to jest jedyna okazja, żeby z nim porozmawiać. Wspiął się na bramę i zeskoczył po drugiej stronie. Kierowca właśnie zmierzał do szatni. Leon zakradł się za nim. Miał do niego tyle pytań. Ze zniecierpliwieniem czekał, aż ściągnie kask i w końcu dowie się kim jest ten niesamowicie utalentowany facet.
            Kiedy kask w końcu wylądował w szafce, Leon głośno wciągnął powietrze. To niemożliwe. To musi być jakaś pomyłka. To nie może być prawda! Brał wszystkich pod uwagę, ale przez myśl mu nie przeszło, że jego niedoścignionym wzorem będzie...
 -Lara?
Odwróciła się i na chwilę zamarła. Nakrył ją, a ostatnią rzeczą jakiej chciała, było to, żeby Verdas dowiedział się, że to ona jest tym motocyklistą, o którego wszystkich wypytuje.
 -Jak tu wszedłeś? Brama jest zamknięta. Sama ją zamykałam.
Zignorował jej pytanie. Był zły. Dobrze wiedziała, jak bardzo mu zależy na poznaniu kierowcy. Pewnie świetnie się bawiła jego kosztem. Oliwy do ognia dolewał fakt, że mówiąc mu, że jeździ lepiej niż on, miała rację. To go zabolało najbardziej. Podszedł do niej i oparł ręce o szafkę, która stała za Larą, w taki sposób, że znajdowały się one po obu stronach głowy dziewczyny. Uniemożliwił jej tym samym ucieczkę. Tak jakby w ogóle zamierzała uciekać! Nic podobnego.
            Lara patrzyła  na niego odważnie i czekała na konfrontację, która była nieunikniona. W jego zielonych oczach zobaczyła złość. No w końcu ubodła jego zakichane, męskie ego.
 -Więc to ty.
 -Tak, to ja. Masz z tym jakiś problem?
 -Nie –dotknął jej włosów. –Tylko tak się zastanawiam...
Zmarszczyła brwi. O co mu chodzi?
 -Jeździsz na motorze, bawisz się w mechanika. Nawet ... –powąchał ją. -...używasz męskiego żelu pod prysznic.
Wywróciła oczami. Też mi wielkie rzeczy. Po prostu rano pomyliła się i przez przypadek wzięła męski.
 -Więc się zastanawiam, czy w ogóle jesteś dziewczyną.
Zachłysnęła się powietrzem.
 -Że co proszę?
 -To, że masz długie włosy i delikatne rysy wcale nie świadczy o tym, że jesteś dziewczyną –kontynuował. –Biorąc pod uwagę twoje męskie hobby i parę innych rzeczy...
 -Jakich rzeczy? –Co to za pierdoły jej tu wygaduje?
 -Nie widziałem cię z żadnym chłopakiem. Całowałaś się w ogóle z jakimś?
Zauważył, że pociemniały jej oczy. Kiedy się złościła, robiły  się prawie czarne. Niezwykły widok. A jeszcze bardziej niezwykłe było to, co zrobiła później.
            Lara popchnęła go z całą swoją mocą na ścianę. Przylgnęła do niego i pocałowała, przyciągając do siebie, zanim zdążył się zastanowić, co takiego kombinuje, kiedy chwyciła go za tył głowy. Całowała go żarliwie, wkładając w pocałunek całą swoją wściekłość. Zaskoczyła go. Przeszedł go przyjemny dreszcz, a w żołądku poczuł ciepło, które zaczęło się rozchodzić po całym jego ciele. Kiedy się od niego odsunęła, ledwo mógł zapłać oddech.
 -Oddałeś pocałunek –stwierdziła, bardzo ubawiona tym faktem. –Skoro uważasz, że jestem facetem, to ty musisz być w takim razie gejem.
Nie czekała na odpowiedź. Zostawiła go samego w szatni.
            Leon stał pod ścianą, wciąż oszołomiony pocałunkiem i swoją reakcją na niego. Był pewien tylko dwóch rzeczy. Tego, że nie powinno do niego dojść i tego, że cholernie mu się to podobało.



            Weszła do domu i udała się wprost do kuchni. Zaskoczył ją fakt, że nie unosiły się w niej cudowne zapachy, które codziennie pieściły jej nozdrza. Czyżby Olgita zachorowała? Pospiesznie zaczęła szukać gosposi, którą odnalazła się w swoim pokoju. Nie była chora. Wyglądała na bardzo zdrową. Zapatrzona była w ekran komputera tak bardzo, że nawet nie zauważyła wejścia Violetty.
 -Olgita? Co robisz? –Castillo usiadła obok i zajrzała jej przez ramię. –Nie wierzę! Serio to czytasz?
Gosposia państwa Castillo z zapartym tchem przeglądała wszystkie posty Plotkary.  Violetta roześmiała się. Tego po niej się nie spodziewała. Olga potrafi być nieobliczalna.
 -Tata jest w domu?
Cisza.
 -Olga!
 -Co mówiłaś kruszynko? Ta wasza Plotkara jest wspaniała. Widać, że ma charakterek. Uwielbiam jej cięty język. Ale wydaje mi się, że strasznie zazdrości ci twojego Leonka.
Violetta pokręciła głową. Dopóki Olga zachwyca się plotkami i dorwała laptopa Ramallo, będą musieli radzić sobie sami.
            Dziewczyna zostawiła Olgitę w jej wirtualnym świecie i udała się do gabinetu taty. Chciała go zapytać, czy będzie miał coś przeciwko, jeśli wybiorą się z Leonem do kina. Gdy otworzyła drzwi, zamarła z przerażenia. German całował się z jakąś obcą kobietą.
 -Tato!
Odskoczyli od siebie, jak oparzeni. Pan Castillo zrobił się cały czerwony i nie wiedział co powiedzieć, a kobieta nerwowo poprawiała swoje lśniące włosy, które obcięte były na boba. Była bardzo elegancka. Mała czarna idealnie podkreślała jej figurę, która była nienaganna. Całość dopełniały szpilki na obcasie tak wysokim, że poruszanie się w nich graniczyło z cudem. Przynajmniej w mniemaniu Violetty.
 -Możesz mi powiedzieć kim jest ta pani?
Była rozgoryczona. Jak tata mógł całować się z inną kobietą? Czyżby zapomniał już o mamie? Przestał ją kochać? Jak mógł jej zrobić coś takiego?
 -To jest Jade. My...
 -Jesteśmy razem. –Kobieta uśmiechnęła się do niej miło, a German pokiwał nieśmiało głową.
Violetta myślała, że się przesłyszała. Jak to są razem? Jej ojciec chyba stracił resztki rozumu! Wściekła wybiegła z gabinetu i udała się wprost do swojego pokoju. Trzasnęła drzwiami i rzuciła się na łóżko.
            German był załamany. Po tylu latach życia w samotności, wreszcie poznał kogoś, kto na nowo pokazał mu, co znaczy być zakochanym. Przy Jade czuł się znowu jak nastolatek. Uśmiechał się częściej i był szczęśliwy. Ta kobieta zapełniła dziurę w jego sercu. I bardzo chciał, żeby Violetta ją zaakceptowała. Jednak jeśli nie będzie w stanie tego zrobić, zakończy swój związek.
 -Nie smuć się –Jade pogłaskała go po policzku. –To musi być dla niej szok, ale za jakiś czas zrozumie.
Tak bardzo chciał, żeby miała rację. Uśmiechnął się do niej i ucałował jej dłoń.
            Violetta w ramach buntu nie zamierzała zejść na kolację. Zmieniła zdanie, gdy ojciec zagroził, że zabroni jej spotykać się z Leonem. Zeszła więc na dół i usiadła z naburmuszoną miną przy stole. Na wszystkie pytania Jade odburkiwała, mając nadzieję, że ta wredna baba odczepi się od Germana raz na zawsze. Jednak Jade wcale się nie zrażała. Z uśmiechem prowadziła konwersacje ze wszystkimi i co chwilę sypała żartami, które wszystkim bardzo się podobały. Nawet młodej Castillo, która robiła wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Musiała przyznać, że kobieta taty jest osobą, którą bardzo łatwo polubić. W innych okolicznościach mogłyby nawet zostać przyjaciółkami, ale Pani Elegancka popełniła jeden, niewyobrażalnie duży błąd. Zawróciła w głowie nie temu facetowi, co trzeba.
 -Violciu, Leon przyszedł. –Olga wychyliła się z kuchni.
            Nie czekając na pozwolenie, Violetta wstała od stołu i pobiegła do Leona. Jak zawsze wiedział, kiedy się pojawić. Jej książę. Rzuciła mu się na szyję o mało nie przewracając. Chciała, żeby ją mocno przytulił i powiedział, że ta okropna Jade, która w gruncie rzeczy jest miła, zniknie z ich życia tak szybko, jak się w nim pojawiła. Leon jednak nic takiego nie powiedział. Odsunął ją od siebie i spojrzał w oczy.
 -Muszę ci coś powiedzieć.
Wystraszyła się. Nie miał zbyt wesołej miny. Czyżby jakimś cudem dowiedział się, że myśli o Diego i chce zakończyć ten związek? Wstrzymała oddech, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa. Co ona zrobi, gdy z nią zerwie? To nie może się tak skończyć!
 -Violu ja... –Przeczesał dłonią włosy, szukając odpowiednich słów. –Całowałem się z Larą.
Odetchnęła z ulgą. Nie chce z nią zerwać. Już miała się do niego uśmiechnąć, kiedy dotarł do niej sens jego wypowiedzi. Całował się z kim? Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
 -Żartujesz, prawda? –Spytała słabym głosem.
 -Chciałbym...
            Usiadła na krześle i zakryła twarz dłońmi. Zamknęła oczy, licząc do trzech. Miała nadzieję, że kiedy znowu je otworzy, cały dzisiejszy dzień okaże się śmiesznym snem.

9 komentarzy:

  1. Zaraz wrócę z komentarzem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzwoneczku,
      rozdział jak zwykle wspaniały <3 Wiem, że bardzo dawno nie komentowałam, ale wszystko czytałam. Po prostu miałam małe problemy z komputerem itp... Ale teraz spodziewaj się mnie tutaj często! :)
      Hm, czuję, że nie będzie tutaj Leonetty, a przynajmniej nie takiej prawdziwej. Jak widać, Violka poczuła coś do Diego, z kolei Leon do Lary... Nie wiem, co knujesz, ale powiem ci, że pierwszy raz polubiłam Larę tak bardzo. Ogólnie uwielbiam jej postać, ale tutaj mnie urzekła. I ten pocałunek... Ma dziewczyna charakterek :D
      Sebastian <3 Aj, uwielbiam go. I Cami, Cami... No, nie powinna go zmieniać, ale w sumie nie chciała zrobić nic złego. Teraz się musi w nim zakochać i wreszcie będzie moje kochane Semi, czy jakoś tak :D Ludmiła... Uwielbiam ją, nawet jak jest taka oziębła i popełnia błędy. Gregorio <3
      Podsumowując, rozdział jak zwykle genialny, twój styl pisania genialny, zakochałam się w twojej Larze i czekam na kolejne cudo.
      Aha, no i zapraszam do mnie na Dame tu amor, bo kontynuuję Violetta Story. Mam nadzieję, że wpadniesz, bo Cię uuuuwielbiam <3
      Całuję,
      Maddy

      Usuń
  2. Zajmuję :* i zostałaś nominowana do LBA na moim blogu! http://leonetta-milosc-zawsze-zwyciezy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!!!! Ojejku ale namieszałas!!!! Lara motocyklistką? :O Tą co Leon tak strasznie podziwiał? :O Szczerze spodziewałam się, że to Diego! I jeszcze do tego pocałunek! Sebastian mądrze mysli! Ludzie w tym wieku patrzą tylko na wygląd!! I to jest przerażające :/. Lu zazdrosna ulala...:P I akurat jak Violetta potrzebuje Leona to on wyjeżdża jej z takim czyms! Ale lepsze to niż żeby ukrywał. Czekam na next i pozdrawiam.
      Te amo <3

      Usuń
  3. :/ p-o-w-o-l-i mnie w-y-k-a-ń-c-z-a-s-z ! Czy Leonetta się rozwali... ? proszę ,żeby to nie trwało długo ! Niech zrozumieją ,że tak naprawdę kochają tylko siebie XD Czekam na następny rozdział i proszę tylko mnie nie zabij XD
    POZDRAWIAM I ŻYCZĘ CI JAK NAJBARDZIEJ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ! ♥
    Agata :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest tu dla mnie miejsce? Nie? Trudno, wpycham się!
    Naxi - to pierwsze słowo, które przeszło mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału. To dziwne, zważywszy na fakt, że było ich dość malutko. No, ale ja zawsze potrafię dostrzec tak drobne gesty, jak chociażby uśmiech. Czyli jest okej, wszystko unormowane. Wspominałam już, że uwielbiam Larę? Jest świetna. Niesamowita postać, znacznie wyróżniająca się na tle pozostałych dziewczyn. Ale to dobrze. Nie jest taka, jak wszyscy - tylko oryginalna. Nie udaje kogoś, kim nie jest. A Cami? Może i nie powinna zmieniać Seby, ale myślę, że mogę jej to wybaczyć. Ja i tak wiem, że ta dwójka będzie razem. Chyba, że... Nieważne. Genialnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kruszynko (moge tak do ciebie mówić?)
    Wspaniały, idealny, piękny rozdział.
    Przepraszam, że nie skomentowała poprzednich, ale jestem na bloggerze od nie dawna :)
    Boże już 12, a ja dopiero teraz komentuje. Przepraszam za to.
    Przejde do rozdziału.
    Cami i Seba. Seba i Cami.
    Bardzo lubie ich razem. Szkoda, że nie ma ich ju.ż w serialu. Głupi Broduey.
    Mądrze mówi Seba, wszyscy patrzą na wygląd, a charakter?
    -Spokojnie.-ujął jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy.-Chciałaś dobrze.
    Pięknie.Pięknie.
    Takie mini Naxi też słodkie..
    Lu zazdrosna, ale nie dziwie sie jej. Zamiast walczyć, to Fede woli przebywać w towarzystwie różowego jednorożca..Przepraszam, ale Violka mnie denerwuje (oczywiście w serialu).
    Naty odchodzi od supernowej. Z jednej strony sie ciesze (naxi!!!), a z drugiej nie wiem...jakos tak szkoda. EH przepraszam, ale nie jestem nalepsza w pisaniu komentarzów.
    Leon i Lara..
    Przyznam szczerze, że jakoś nie jestem ich fanką. Ale tu podbili moje serce, to było coś innego. Podoba mi się.
    Violka.
    No szkoda, że Leon wyjechał od razu z takim czymś..
    Potrzebowała jego wsparcia, a on takie wielkie BUM.
    No cóż, kończe mój chaotyczny komentarz.
    Piszesz pięknie i będę tu często zaglądała.
    I nie tylko dlatego, że jest Naxi.
    Pozdrawiam, Megan.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że Ludmiła znowu zaczęła źle traktować Natalię. Miarka się przebrała i Ludmi została sama. Ale może dzięki temu doceni przyjaźń Naty i w końcu sama zacznie ją traktować jak prawdziwą przyjaciółkę, a nie jak służącą.
    Jedyną dobrą rzeczą w całej sytuacji między Camilą, Francescą i Marco, jest to, że Cami zaprzyjaźniła się z Sebastianem ;) Co prawda chciała go zmienić z egoistycznych pobudek, ale dostrzegła swój błąd i widać, że zależy jej na przyjaźni z Sebą :)
    Kolejna tajemnica rozwiązana ^_^ Tajemniczym Motocyklistą jest Lara :D a Leon nieźle był zaskoczony ;p w złości nagadał się głupot, to mu Lara udowodniła, że jest prawdziwą dziewczyną xD
    Periwinkle;)

    OdpowiedzUsuń