Buenos
dias, Buenos Aires!
Lubicie niespodzianki? Głupie pytanie, prawda? Któż ich
nie lubi! Szczególnie przyjemne są te urodzinowe. Myślisz, że wszyscy
zapomnieli o Twoim dniu, a tu nagle surprise! Taka niespodzianka!
Ale nie bądźmy materialistami. Przecież nie zawsze
chodzi tylko o prezenty (tak wiem, szkoda). Czasami to ludzie zaskakują nas
swoim zachowaniem, wyborami. I kiedy myślisz, że już wszystko o kimś wiesz,
okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się wydawało. Oczywiście są też tacy
ludzie, których przewidywalność zupełnie przyćmiewa te nieoczekiwane cechy.
Spotted.
Lu. ciągnie na smyczy swojego pieska. Swoją drogą jest
to bardzo fajny piesek; przynosi jej wodę, nosi jej torby z zakupami, układa
włosy, maluje paznokcie. Dziwne... Bo wydawało mi się, że miała traktować N. po
ludzku...
Cóż. Niektórzy nie są w stanie się zmienić. W przypadku
Lu. żadna niespodzianka w grę nie wchodzi.
A mnie najbardziej cieszy, gdy wkładam rękę do kieszeni
bluzy i znajduję tam pieniążki. To dopiero niespodzianka!
Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl
***
Czuł się co najmniej jak
figura woskowa Brada Pitt’a w Madame Tussaud. Oczy wszystkich dziewczyn w Studio
były zwrócone na niego, kiedy szedł obok Cami szkolnym korytarzem. Słyszał
szepty zachwytu nad jego osobą i może to się wydawać dziwne, ale chciał uciec.
Powinno mu schlebiać to, że płeć przeciwna zwróciła na niego uwagę, ale tak
naprawdę zrobiło mu się cholernie przykro. Nie był nowym uczniem. Większość z
nich mijał codziennie na korytarzu. Większość z nich przechodziła obok,
zupełnie go ignorując. I teraz nagle, przez głupie ciuchy, nową fryzurę i brak
okularów, stał się bożyszczem nastolatek? Zatrzymał się w połowie drogi i
zacisnął pięści. Chrzanić to! Odwrócił się na pięcie i zaczął iść w stronę
szafek.
-Hej! Co robisz?!
–Cami musiała biegnąć, żeby dotrzymać mu kroku.
-Idę się przebrać
w MOJE ciuchy i ubrać MOJE okulary. –Był wściekły.
Chciał być popularny, ale nie za cenę zatracenia samego
siebie. Ten gość, którego stworzyła Torres, to nie on. On jest zakompleksionym
nastolatkiem w za dużym swetrze, na którego nie zwraca się uwagi.
-Dlaczego?
Cisza.
Camila
przebierała nogami tak szybko, jak tylko zdołała. W końcu udało jej się chwycić
go za ramię. Odwrócił się w jej stronę i wbił w nią to swoje czarne spojrzenie,
od którego dostawała gęsiej skórki.
-Co jest?
–Spytała. –Nie widzisz, jak dzięki tej metamorfozie, dziewczyny wodzą za tobą
maślanym wzrokiem?
Popatrzył na nią z niedowierzaniem.
-Nic nie
rozumiesz. –Zapatrzył się w punkt ponad jej głową.
-To mi wytłumacz.
-Myślisz, że jest
mi miło, kiedy słyszę te wszystkie szepty zachwytu?
-Chyba powinno.
Dziewczyna
naprawdę nic nie rozumiała. Przecież powinien się cieszyć, że ma takie branie.
I to dzięki niej. Była z siebie okropnie dumna, bo w końcu to ona odkryła ten
zakamuflowany potencjał, który niewątpliwie posiadał Sebastian. Polubiła tego
niepozornego chłopaka, który wyciągnął do niej rękę, gdy była załamana zdradą
Francesci... Okazał jej wtedy dużo sympatii. Chciała mu się w jakiś sposób
odwdzięczyć. Poza tym zmieniła go w przystojniaka z własnych powodów. Nie
mogła się przecież pokazać z jakąś pokraką na zajęciach z Gregorio.
-Wcale nie jest mi
miło. Wiesz dlaczego? Bo one wszystkie widzą tylko tę ładną powłoczkę –wskazał
na swoją twarz. –Nigdy mnie nie zauważały, a teraz nagle jestem tematem numer
jeden!
-Dalej nie
rozumiem czemu jesteś taki wzburzony.
-Bo żeby ktoś
zwrócił na mnie uwagę, muszę udawać kogoś kim nie jestem. –Powiedział cicho.
Zrobiło
jej się głupio. Ile razy sama go obgadywała? Trochę tego było... A przecież był
takim samym nastolatkiem, jak inni. To, że nie miał stylu, ukrywał się za tymi
beznadziejnymi szkłami... Ile razy go wyśmiała za jego plecami? A on tylko
chciał, żeby ktoś zaakceptował go takim, jaki jest... Żeby ktoś zauważył, że
jest coś wart nie dlatego, że nosi najlepsze ciuchy, tylko dlatego, że ma coś w
sobie. Nikt nie miał najmniejszego zamiaru popatrzeć za te szkła. Dlatego też
nikt nie odkrył sympatycznego chłopca, o wielkim sercu i niesamowitym
talencie.
-Przepraszam
–wybąkała i spuściła głowę. –To moja wina... Jeśli chcesz to się przebierz.
Ja... Ja nie powinnam...
-Spokojnie –ujął
jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy. –Chciałaś dobrze.
Chciała...
Ale prawda była taka, że zrobiła to dla siebie... Bo wstydziła się z nim
tańczyć... Postanowiła sobie, że to zmieni. Chciała zaprzyjaźnić się z
Sebastianem i pokazać mu, że ona go kupuje całego. Z całym tym dziwnym
opakowaniem, w które się ubrał.
Uśmiechnęła
się pod nosem. Wszyscy byli zaskoczeni nowym wizerunkiem Sebastiana. W końcu
chłopak wyszedł ze swojej skorupki! I to w jakim stylu! I tak pięknie wyglądali
razem z Camilą. Ich ciała spajały się w jedno, kiedy wykonywali kolejne ruchy.
Miło się na nich patrzyło.
-Dobrze, dobrze,
dobrze –Gregorio uśmiechnął się znacząco. –Dziękujemy ostatniej parze
beztalenci. –zachichotał.
Natalia wywróciła oczami. Czy on nigdy nikogo nie doceni?
-A teraz oceny.
Sasasasasaa –przerzucił gumową piłeczkę z prawej do lewej ręki. –Pan Ponte i
jego partnerka, co jest nie do uwierzenia, dostają bardzo dobry.
Dziewczyna popatrzyła na Maxiego, który posłał jej uroczy
uśmiech, a potem uścisnął jej rękę. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Może ich
ostatnia rozmowa w jakimś stopniu zbliży ich do siebie? Może Maxi się zmieni,
zrozumie pewne sprawy i wszystko poukłada się tak, jakby chciała.
-Pozostali
uczniowie dostają dobry.
Hiszpanka podeszła do Ludmiły.
Wczoraj łaziła z nią cały dzień po sklepach i nosiła jej ciężkie torby. Miała
nadzieję, że jej przyjaciółka będzie dzisiaj w dużo lepszym nastroju. Na
próżno. Ludmiła siedziała z naburmuszoną miną i groźnie łypała na Federico,
który śmiał się z czegoś razem z Violettą.
-Powinnaś
odpuścić, Ludmi. –Natalia usiadła obok niej i poklepała ją po kolanie.
-Niepotrzebnie
jesteś aż tak zazdrosna. Oni są tylko przyjaciółmi.
Ludmiła zacisnęła usta w wąską linię. Ta jego przyjaciółka
była ważniejsza niż ona. A to ją podobno kochał. Kiedy Federico pocałował
Violettę w policzek, nie wytrzymała i gwałtownie wstała, przewracając krzesło.
Wybiegła z sali i ruszyła na zewnątrz budynku. Co ją obchodzi jakiś głupi
Federico? To już temat zamknięty. Nie powinna zawracać sobie nim głowy. Ich
drogi w pewnym momencie się rozeszły i nie ma już szans, że znowu obiorą ten sam
kierunek. Chciało jej się płakać. Nikt nie powiedział jej, że miłość tak bardzo
boli. I może nie było po niej tego widać, ale jej serce było potrzaskane na
kawałki. To tak, jak ze złamanymi żebrami: z pozoru wszystko wydaje się być w
porządku, ale za każdym razem, kiedy bierzesz wdech, boli.
I co
miała teraz zrobić? Potrzebowała kogoś, kto pogłaskałby ją po główce i obiecał,
że wszystko się ułoży. W domu nikogo takiego nie znajdzie. Wszyscy są zajęci
Vivianą. Wyciągnęła z torebki telefon i wykręciła numer Natalii, która przecież
powinna być z nią w takiej chwili, prawda? Dlaczego nie wybiegła za nią?
Co ona sobie myśli? Jest jej przyjaciółką, za co powinna być jej niezmiernie
wdzięczna, bo nie każdy może poszczycić się tak bliską znajomością z Ludmiłą
Ferro, a tymczasem nie ma jej, kiedy ona najbardziej tego potrzebuje!
Całą
swoją złość i gorycz wylała na Natalię. Biednej dziewczynie oberwało się za
wszystko. Była wręcz zdziwiona, że nie dostało jej się za to, że oddycha.
Ludmiła była złośliwa, ale jeszcze nigdy aż tak. Hiszpanka obawiała się, że Plotkara
ma rację. Ferro najprawdopodobniej nigdy się nie zmieni. Zawsze będzie
wszystkimi pomiatać i patrzeć na nich z góry. A wydawało się, że trochę
spuściła z tonu i stara się być lepsza. Niestety ta ciemna strona mocy miała
nad nią kolosalną przewagę.
-Zwariowałaś? Te
buty są ohydne.
-Przecież przed
chwilą mówiłaś...
-Zmieniłam zdanie!
Natalia powoli traciła cierpliwość. Kolejny dzień musi
łazić za Ludmiłą po sklepach. No właśnie... Czy naprawdę musi? Jeśli w końcu
jej się nie postawi, to zawsze będzie pomiatana. Czy waśnie tego chciała? Czy
przez to, że się boi zostać sama, będzie tylko nic nieznaczącym dodatkiem do
życia blondynki? A może pora na zmiany? Może jeśli Ludmiła straci kogoś, kto
był na każde jej zawołanie, to się opamięta? Naty przełknęła głośno ślinę.
-Ludmiła, mam
dość. –Powiedziała niepewnie.
-Słucham? O co ci
chodzi?
-Albo zaczniesz
mnie traktować jak należy, albo nie będziemy się przyjaźnić.
Stało się. Powiedziała to.
Patrzyła teraz na Ludmiłę, która przybrała obojętny wyraz twarzy. Czekała.
Miała ogromną nadzieję, że zaraz wydusi z siebie przepraszam i zaczną
wszystko od początku.
-Jak wolisz.
Ludmiła odchodzi.
Pstryknęła palcami i wyszła ze sklepu, zostawiając Natalię
z wielkim rozczarowaniem. Wiedziała, że zrobiła źle. Powinna ją przeprosić, ale
duma jej na to nie pozwoliła. Prędzej wypiłaby kwas, niż przyznała się do tego,
że potrzebuje Natalii.
Ludmiła
Ferro szła chodnikiem, ukrywając oczy za ciemnymi okularami, które chroniły ją
przed oślepiającymi promieniami słońca. Szła z wysoko uniesioną głową i miną
zwycięzcy. Każdy, kto na nią patrzył, widział pewną siebie dziewczynę, której
siła zmiotłaby wszystkich w zasięgu kilku mil. Nikt, patrząc na nią, nie
wiedział, jak bardzo pusta czuje się w środku.
Pchany
jakąś dziwna siłą, udał się na tor. Wiedział, że o tej porze nie znajdzie tam
już nikogo, ale coś podpowiadało mu, że powinien tam pójść. W sumie krótki
spacer przed snem powinien mu dobrze zrobić. Może w końcu uda mu się zasnąć, bo
ostatnie noce były dla niego koszmarem. Za każdym razem, gdy zamykał powieki,
widział ten sam obraz; Violetta trzymała za rękę jakiegoś kolesia, którego
twarzy nie potrafił dostrzec i mówiła mu, że odchodzi. Najgorsze było jednak
uczucie, że zna tego gościa bardzo dobrze, ale żadna twarz nie pasowała do układanki.
Tak jak
przypuszczał, brama była zamknięta. Już miał się wracać do domu, ale usłyszał
warkot silnika. Intuicja podpowiedziała mu, że to musi być ten tajemniczy
motocyklista i to jest jedyna okazja, żeby z nim porozmawiać. Wspiął się na
bramę i zeskoczył po drugiej stronie. Kierowca właśnie zmierzał do szatni. Leon
zakradł się za nim. Miał do niego tyle pytań. Ze zniecierpliwieniem czekał, aż
ściągnie kask i w końcu dowie się kim jest ten niesamowicie utalentowany facet.
Kiedy
kask w końcu wylądował w szafce, Leon głośno wciągnął powietrze. To niemożliwe.
To musi być jakaś pomyłka. To nie może być prawda! Brał wszystkich pod uwagę,
ale przez myśl mu nie przeszło, że jego niedoścignionym wzorem będzie...
-Lara?
Odwróciła się i na chwilę zamarła. Nakrył ją, a ostatnią
rzeczą jakiej chciała, było to, żeby Verdas dowiedział się, że to ona jest tym
motocyklistą, o którego wszystkich wypytuje.
-Jak tu wszedłeś?
Brama jest zamknięta. Sama ją zamykałam.
Zignorował jej pytanie. Był zły. Dobrze wiedziała, jak
bardzo mu zależy na poznaniu kierowcy. Pewnie świetnie się bawiła jego kosztem.
Oliwy do ognia dolewał fakt, że mówiąc mu, że jeździ lepiej niż on, miała
rację. To go zabolało najbardziej. Podszedł do niej i oparł ręce o szafkę,
która stała za Larą, w taki sposób, że znajdowały się one po obu stronach głowy
dziewczyny. Uniemożliwił jej tym samym ucieczkę. Tak jakby w ogóle zamierzała
uciekać! Nic podobnego.
Lara
patrzyła na niego odważnie i czekała na
konfrontację, która była nieunikniona. W jego zielonych oczach zobaczyła złość.
No w końcu ubodła jego zakichane, męskie ego.
-Więc to ty.
-Tak, to ja. Masz
z tym jakiś problem?
-Nie –dotknął jej
włosów. –Tylko tak się zastanawiam...
Zmarszczyła brwi. O co mu chodzi?
-Jeździsz na
motorze, bawisz się w mechanika. Nawet ... –powąchał ją. -...używasz męskiego
żelu pod prysznic.
Wywróciła oczami. Też mi wielkie rzeczy. Po prostu rano
pomyliła się i przez przypadek wzięła męski.
-Więc się
zastanawiam, czy w ogóle jesteś dziewczyną.
Zachłysnęła się powietrzem.
-Że co proszę?
-To, że masz
długie włosy i delikatne rysy wcale nie świadczy o tym, że jesteś dziewczyną
–kontynuował. –Biorąc pod uwagę twoje męskie hobby i parę innych rzeczy...
-Jakich rzeczy?
–Co to za pierdoły jej tu wygaduje?
-Nie widziałem cię
z żadnym chłopakiem. Całowałaś się w ogóle z jakimś?
Zauważył, że pociemniały jej oczy. Kiedy się złościła,
robiły się prawie czarne. Niezwykły
widok. A jeszcze bardziej niezwykłe było to, co zrobiła później.
Lara
popchnęła go z całą swoją mocą na ścianę. Przylgnęła do niego i pocałowała,
przyciągając do siebie, zanim zdążył się zastanowić, co takiego kombinuje,
kiedy chwyciła go za tył głowy. Całowała go żarliwie, wkładając w pocałunek
całą swoją wściekłość. Zaskoczyła go. Przeszedł go przyjemny dreszcz, a w
żołądku poczuł ciepło, które zaczęło się rozchodzić po całym jego ciele. Kiedy
się od niego odsunęła, ledwo mógł zapłać oddech.
-Oddałeś pocałunek
–stwierdziła, bardzo ubawiona tym faktem. –Skoro uważasz, że jestem facetem, to
ty musisz być w takim razie gejem.
Nie czekała na odpowiedź. Zostawiła go samego w szatni.
Leon stał
pod ścianą, wciąż oszołomiony pocałunkiem i swoją reakcją na niego. Był pewien
tylko dwóch rzeczy. Tego, że nie powinno do niego dojść i tego, że cholernie mu
się to podobało.
Weszła do
domu i udała się wprost do kuchni. Zaskoczył ją fakt, że nie unosiły się w niej
cudowne zapachy, które codziennie pieściły jej nozdrza. Czyżby Olgita
zachorowała? Pospiesznie zaczęła szukać gosposi, którą odnalazła się w swoim
pokoju. Nie była chora. Wyglądała na bardzo zdrową. Zapatrzona była w ekran
komputera tak bardzo, że nawet nie zauważyła wejścia Violetty.
-Olgita? Co
robisz? –Castillo usiadła obok i zajrzała jej przez ramię. –Nie wierzę! Serio
to czytasz?
Gosposia państwa Castillo z zapartym tchem przeglądała
wszystkie posty Plotkary. Violetta roześmiała się. Tego po niej się nie spodziewała. Olga
potrafi być nieobliczalna.
-Tata jest w domu?
Cisza.
-Olga!
-Co mówiłaś kruszynko?
Ta wasza Plotkara jest wspaniała. Widać, że ma charakterek. Uwielbiam
jej cięty język. Ale wydaje mi się, że strasznie zazdrości ci twojego Leonka.
Violetta pokręciła głową. Dopóki Olga zachwyca się
plotkami i dorwała laptopa Ramallo, będą musieli radzić sobie sami.
Dziewczyna
zostawiła Olgitę w jej wirtualnym świecie i udała się do gabinetu taty. Chciała
go zapytać, czy będzie miał coś przeciwko, jeśli wybiorą się z Leonem do kina. Gdy otworzyła drzwi, zamarła z przerażenia. German całował się z jakąś
obcą kobietą.
-Tato!
Odskoczyli od siebie, jak oparzeni. Pan Castillo zrobił
się cały czerwony i nie wiedział co powiedzieć, a kobieta nerwowo poprawiała
swoje lśniące włosy, które obcięte były na boba. Była bardzo elegancka. Mała
czarna idealnie podkreślała jej figurę, która była nienaganna. Całość
dopełniały szpilki na obcasie tak wysokim, że poruszanie się w nich graniczyło
z cudem. Przynajmniej w mniemaniu Violetty.
-Możesz mi
powiedzieć kim jest ta pani?
Była rozgoryczona. Jak tata
mógł całować się z inną kobietą? Czyżby zapomniał już o mamie? Przestał ją
kochać? Jak mógł jej zrobić coś takiego?
-To jest Jade.
My...
-Jesteśmy razem.
–Kobieta uśmiechnęła się do niej miło, a German pokiwał nieśmiało głową.
Violetta myślała, że się przesłyszała. Jak to są razem?
Jej ojciec chyba stracił resztki rozumu! Wściekła wybiegła z gabinetu i udała
się wprost do swojego pokoju. Trzasnęła drzwiami i rzuciła się na łóżko.
German
był załamany. Po tylu latach życia w samotności, wreszcie poznał kogoś, kto na
nowo pokazał mu, co znaczy być zakochanym. Przy Jade czuł się znowu jak
nastolatek. Uśmiechał się częściej i był szczęśliwy. Ta kobieta zapełniła
dziurę w jego sercu. I bardzo chciał, żeby Violetta ją zaakceptowała. Jednak
jeśli nie będzie w stanie tego zrobić, zakończy swój związek.
-Nie smuć się
–Jade pogłaskała go po policzku. –To musi być dla niej szok, ale za jakiś czas
zrozumie.
Tak bardzo chciał, żeby miała rację. Uśmiechnął się do
niej i ucałował jej dłoń.
Violetta
w ramach buntu nie zamierzała zejść na kolację. Zmieniła zdanie, gdy ojciec
zagroził, że zabroni jej spotykać się z Leonem. Zeszła więc na dół i usiadła z
naburmuszoną miną przy stole. Na wszystkie pytania Jade odburkiwała, mając
nadzieję, że ta wredna baba odczepi się od Germana raz na zawsze. Jednak Jade
wcale się nie zrażała. Z uśmiechem prowadziła konwersacje ze wszystkimi i co
chwilę sypała żartami, które wszystkim bardzo się podobały. Nawet młodej
Castillo, która robiła wszystko, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Musiała przyznać,
że kobieta taty jest osobą, którą bardzo łatwo polubić. W innych
okolicznościach mogłyby nawet zostać przyjaciółkami, ale Pani Elegancka
popełniła jeden, niewyobrażalnie duży błąd. Zawróciła w głowie nie temu
facetowi, co trzeba.
-Violciu, Leon
przyszedł. –Olga wychyliła się z kuchni.
Nie
czekając na pozwolenie, Violetta wstała od stołu i pobiegła do Leona. Jak
zawsze wiedział, kiedy się pojawić. Jej książę. Rzuciła mu się na szyję o mało
nie przewracając. Chciała, żeby ją mocno przytulił i powiedział, że ta okropna
Jade, która w gruncie rzeczy jest miła, zniknie z ich życia tak szybko, jak się
w nim pojawiła. Leon jednak nic takiego nie powiedział. Odsunął ją od siebie i
spojrzał w oczy.
-Muszę ci coś
powiedzieć.
Wystraszyła się. Nie miał zbyt wesołej miny. Czyżby jakimś
cudem dowiedział się, że myśli o Diego i chce zakończyć ten związek? Wstrzymała
oddech, nie mogąc wykrztusić ani jednego słowa. Co ona zrobi, gdy z nią zerwie?
To nie może się tak skończyć!
-Violu ja...
–Przeczesał dłonią włosy, szukając odpowiednich słów. –Całowałem się z Larą.
Odetchnęła z ulgą. Nie chce z nią zerwać. Już miała się do
niego uśmiechnąć, kiedy dotarł do niej sens jego wypowiedzi. Całował się z kim?
Popatrzyła na niego z niedowierzaniem.
-Żartujesz,
prawda? –Spytała słabym głosem.
-Chciałbym...
Usiadła
na krześle i zakryła twarz dłońmi. Zamknęła oczy, licząc do trzech. Miała
nadzieję, że kiedy znowu je otworzy, cały dzisiejszy dzień okaże się śmiesznym
snem.
Zaraz wrócę z komentarzem <3
OdpowiedzUsuńDzwoneczku,
Usuńrozdział jak zwykle wspaniały <3 Wiem, że bardzo dawno nie komentowałam, ale wszystko czytałam. Po prostu miałam małe problemy z komputerem itp... Ale teraz spodziewaj się mnie tutaj często! :)
Hm, czuję, że nie będzie tutaj Leonetty, a przynajmniej nie takiej prawdziwej. Jak widać, Violka poczuła coś do Diego, z kolei Leon do Lary... Nie wiem, co knujesz, ale powiem ci, że pierwszy raz polubiłam Larę tak bardzo. Ogólnie uwielbiam jej postać, ale tutaj mnie urzekła. I ten pocałunek... Ma dziewczyna charakterek :D
Sebastian <3 Aj, uwielbiam go. I Cami, Cami... No, nie powinna go zmieniać, ale w sumie nie chciała zrobić nic złego. Teraz się musi w nim zakochać i wreszcie będzie moje kochane Semi, czy jakoś tak :D Ludmiła... Uwielbiam ją, nawet jak jest taka oziębła i popełnia błędy. Gregorio <3
Podsumowując, rozdział jak zwykle genialny, twój styl pisania genialny, zakochałam się w twojej Larze i czekam na kolejne cudo.
Aha, no i zapraszam do mnie na Dame tu amor, bo kontynuuję Violetta Story. Mam nadzieję, że wpadniesz, bo Cię uuuuwielbiam <3
Całuję,
Maddy
Zajmuję :* i zostałaś nominowana do LBA na moim blogu! http://leonetta-milosc-zawsze-zwyciezy.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJestem!!!! Ojejku ale namieszałas!!!! Lara motocyklistką? :O Tą co Leon tak strasznie podziwiał? :O Szczerze spodziewałam się, że to Diego! I jeszcze do tego pocałunek! Sebastian mądrze mysli! Ludzie w tym wieku patrzą tylko na wygląd!! I to jest przerażające :/. Lu zazdrosna ulala...:P I akurat jak Violetta potrzebuje Leona to on wyjeżdża jej z takim czyms! Ale lepsze to niż żeby ukrywał. Czekam na next i pozdrawiam.
UsuńTe amo <3
:/ p-o-w-o-l-i mnie w-y-k-a-ń-c-z-a-s-z ! Czy Leonetta się rozwali... ? proszę ,żeby to nie trwało długo ! Niech zrozumieją ,że tak naprawdę kochają tylko siebie XD Czekam na następny rozdział i proszę tylko mnie nie zabij XD
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM I ŻYCZĘ CI JAK NAJBARDZIEJ SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ! ♥
Agata :*
Jest tu dla mnie miejsce? Nie? Trudno, wpycham się!
OdpowiedzUsuńNaxi - to pierwsze słowo, które przeszło mi na myśl po przeczytaniu tego rozdziału. To dziwne, zważywszy na fakt, że było ich dość malutko. No, ale ja zawsze potrafię dostrzec tak drobne gesty, jak chociażby uśmiech. Czyli jest okej, wszystko unormowane. Wspominałam już, że uwielbiam Larę? Jest świetna. Niesamowita postać, znacznie wyróżniająca się na tle pozostałych dziewczyn. Ale to dobrze. Nie jest taka, jak wszyscy - tylko oryginalna. Nie udaje kogoś, kim nie jest. A Cami? Może i nie powinna zmieniać Seby, ale myślę, że mogę jej to wybaczyć. Ja i tak wiem, że ta dwójka będzie razem. Chyba, że... Nieważne. Genialnie piszesz. :)
Kruszynko (moge tak do ciebie mówić?)
OdpowiedzUsuńWspaniały, idealny, piękny rozdział.
Przepraszam, że nie skomentowała poprzednich, ale jestem na bloggerze od nie dawna :)
Boże już 12, a ja dopiero teraz komentuje. Przepraszam za to.
Przejde do rozdziału.
Cami i Seba. Seba i Cami.
Bardzo lubie ich razem. Szkoda, że nie ma ich ju.ż w serialu. Głupi Broduey.
Mądrze mówi Seba, wszyscy patrzą na wygląd, a charakter?
-Spokojnie.-ujął jej podbródek i spojrzał głęboko w oczy.-Chciałaś dobrze.
Pięknie.Pięknie.
Takie mini Naxi też słodkie..
Lu zazdrosna, ale nie dziwie sie jej. Zamiast walczyć, to Fede woli przebywać w towarzystwie różowego jednorożca..Przepraszam, ale Violka mnie denerwuje (oczywiście w serialu).
Naty odchodzi od supernowej. Z jednej strony sie ciesze (naxi!!!), a z drugiej nie wiem...jakos tak szkoda. EH przepraszam, ale nie jestem nalepsza w pisaniu komentarzów.
Leon i Lara..
Przyznam szczerze, że jakoś nie jestem ich fanką. Ale tu podbili moje serce, to było coś innego. Podoba mi się.
Violka.
No szkoda, że Leon wyjechał od razu z takim czymś..
Potrzebowała jego wsparcia, a on takie wielkie BUM.
No cóż, kończe mój chaotyczny komentarz.
Piszesz pięknie i będę tu często zaglądała.
I nie tylko dlatego, że jest Naxi.
Pozdrawiam, Megan.
Wrócę kochanie ;*
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Ludmiła znowu zaczęła źle traktować Natalię. Miarka się przebrała i Ludmi została sama. Ale może dzięki temu doceni przyjaźń Naty i w końcu sama zacznie ją traktować jak prawdziwą przyjaciółkę, a nie jak służącą.
OdpowiedzUsuńJedyną dobrą rzeczą w całej sytuacji między Camilą, Francescą i Marco, jest to, że Cami zaprzyjaźniła się z Sebastianem ;) Co prawda chciała go zmienić z egoistycznych pobudek, ale dostrzegła swój błąd i widać, że zależy jej na przyjaźni z Sebą :)
Kolejna tajemnica rozwiązana ^_^ Tajemniczym Motocyklistą jest Lara :D a Leon nieźle był zaskoczony ;p w złości nagadał się głupot, to mu Lara udowodniła, że jest prawdziwą dziewczyną xD
Periwinkle;)