piątek, 12 grudnia 2014

10.

Buenos dias, Buenos Aires.

Opowiem Wam pewną zasłyszaną gdzieś historię.
Był pewien mężczyzna, który postanowił, że uratuje Świat od zaraz. Wiecie chyba, że jest ich całe mnóstwo, ale ja skupię się na jednej. Ten nasz mężczyzna pewnego razu założył płaszcz i pod osłoną nocy wyruszył w miasto. Na ulicy było zupełnie cicho i słychać było tylko jego kroki.  Dobrze wiedział dokąd idzie.
Znał ją praktycznie od dziecka. Często go odwiedzała, a i on wiedział, gdzie dokładnie znajduje się jej mieszkanie. Cały czas żyła sobie tam, gdzieś na Placu Serca, w domu, gdzie pęka tynk na ścianach. I mogłoby się wydawać, że jest w tym swoim królestwie uwięziona, ale nic bardziej mylnego.
To ona więziła swoje ofiary, nie odwrotnie. A nasz mężczyzna postanowił to zmienić.
Rozbroił zamek i wszedł do jej apartamentu. Na środku luksusowego holu zobaczył śliczną damę, która patrzyła na niego zmysłowym wzrokiem. Nie zastanawiał się długo.
Wyciągnął swoje magnum i jednym strzałem pozwolił jej zasnąć na zawsze.
Właśnie tak zginęła Zazdrość.
To jednak nie koniec tej historii.
Ale zróbmy sobie przerwę, co?
Czego wy zazdrościcie? Bo nie wierzę, że tego nie robicie.
N. zazdrości tym wszystkim laseczkom, z którymi spotyka się jej Wyśniony, bo chciałaby być na ich miejscu. D. zazdrości swojemu najlepszemu przyjacielowi miłości, o której czyta się w tych wszystkich romansidłach. C. zazdrości F., że to ją wybrał M. L. zazdrości umiejętności Tajemniczemu Motocykliście, bo przecież nigdy nie będzie jeździł tak dobrze. Lu. zazdrości swojej siostrze miłości rodziców. V. zazdrości innym wolności, bo w końcu, czy tego chce czy nie, ojciec trzyma ją krótko i nie pozwala na wiele rzeczy. S. zazdrości innym tego, że są tak bardzo popularni w szkole. A nasz Fd. czego zazdrości? Szczęścia. Bo odkąd podjął złą decyzję czuje się bardzo nieszczęśliwy, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wie co zrobić, żeby wszystko naprawić.
A teraz ciąg dalszy historii.
Mogłoby się wydawać, że nasz mężczyzna raz na zawsze pozbył się tej paskudniej Pani Zazdrość. Był okropnie zmęczony po ostatniej nocy, ale musiał sprawdzić swoją skuteczność. Wybiegł więc z budynku i zatrzymał taksówkę, rzucając do kierowcy, że chce się dostać na „Plac Serca”. Ten zaczął mu opowiadać, że w nocy strzelali tam do kobiety i że teraz chodzą różne plotki o tym całym wydarzeniu.
Nasz mężczyzna zamarł, kiedy usłyszał ostatnie zdanie taksówkarza.
„Kobieta przeżyła. Mówią, że to ponoć z zazdrości”.
Bo wiecie jaki jest problem z tą zazdrością? Nie ważne czy nazwiecie ją Eifersucht, wivu, gelosia, jealously czy celos. Zazdrość ma to do siebie, że zawsze wraca. Mimo że za wszelką cenę chcielibyśmy się jej pozbyć. Raz jest się myśliwym, innym razem ofiarą.
Ja też zazdroszczę. Wiecie czego? Że ci wszyscy wyżej wymienieni są tematem numer jeden na najpopularniejszym serwisie plotkarskim!
Też bym tak chciała!



Sabes que me amas,
xoxo
GossipGirl


***

            Patrzył na nią udręczonym wzrokiem. Był potwornie zmęczony, a końca jej dziwactw, jak śmiał określić to wszystko, co z nim robiła, nie było widać. Czy właśnie to jest to czego im zazdrościł? Czy właśnie tego mu brakowało w jego życiu, które w porównaniu z ich egzystencją wydawało mu się jakieś takie nijakie? Poczuł się jak idiota.  Zupełnie inaczej to sobie wyobrażał. Myślał, że takie rzeczy jak kupowanie wszystkiego, na co ma się ochotę, nie przejmując się pieniędzmi, jest czymś przyjemnym, ale się pomylił. To nie jego bajka. W tym momencie pragnął wrócić do swojego skromnie urządzonego pokoju, w którym znajdowało się pojedyncze łóżko, szafa i półka z książkami.
 -Może już wystarczy na dzisiaj? –Spytał błagalnym tonem.
Spoważniała. Spojrzała na niego zdziwiona. Przecież jeszcze tyle muszą zrobić! Co on sobie myśli? Westchnęła i pokręciła z politowaniem głową.
 -Przymierz jeszcze to. –Wcisnęła mu w ręce kolejne sportowe spodnie, które dla niego nie różniły się niczym innym od poprzednich i czarną bokserkę.
 -Koszulka będzie za mała.
 -Nie będzie! Przymierz! Już, już. –Wepchnęła go do przymierzalni.
Zdenerwowany ściągnął swój sweter przez głowę i rzucił nim w kąt. Sam nie wiedział, dlaczego dał jej się w to wmanipulować. A nie... Jednak wiedział.
Kiedy zobaczył ją zapłakaną w sali, coś w nim pękło. Chciał jej pomóc. A kiedy spytał jej, dlaczego płacze, a ona rzuciła mu się w ramiona, nie powiedział już nic, tylko mocno ją przytulił i obiecał sobie, że zrobi wszystko, żeby znowu na jej twarzy zagościł uśmiech. Gdyby ktoś go uprzedził, że Camila weźmie go na zakupy i każe przymierzać zbyt opięte koszulki, odwróciłby się na pięcie i wybił sobie z głowy granie roli pocieszyciela. Teraz jednak było za późno. Westchnął i spojrzał w lustro. Na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. Wybrana przez Cami bokserka opinała jego ciało tak bardzo, że doskonale było spod niej widać zarys jego mięśni, które skrzętnie ukrywał pod nieodłącznymi swetrami.
 -I jak? –Dopytywała się Camila. –Przebrałeś się już?
 -Jest za mała! –Odkrzyknął i zaczął zdejmować koszulkę.
 -Pokaż!
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź, tylko wparowała do przymierzalni. Widząc nagi, ładnie wyrzeźbiony tors Sebastiana, wciągnęła głośno powietrze i na moment przestała oddychać. Kto by pomyślał, że pod tymi obszernymi łachami kryje się takie smakowite ciałko.
 -Może byś wyszła? Chciałbym się ubrać.
            Zarumieniła się, ale po chwili odzyskała rezon. Odchrząknęła i zarzuciła rude włosy na plecy. Posłała Sebastianowi zalotne spojrzenie i ze spokojem stwierdziła, że musi go zobaczyć w tej bokserce.
 -Świetnie! –Zaczął znowu ubierać tę pieprzoną koszulkę. –Zadowolona? –Spojrzał na nią gniewnie. –Mówiłem ci, że jest za mała!
Ale do Camili nic z jego słów nie docierało. Patrzyła na niego zachwycona i stwierdziła, że muszą kupić te rzeczy. Sebastian wywrócił oczami, ale powstrzymał się od dalszego komentowania sytuacji. Wiedział, że nic tym nie wskóra, bo gdy Torres się uprze, to nic na świecie nie może zmienić jej zdania. Poza tym miał wielką nadzieję, że jeśli wezmą te ciuchy, to skończy się ta męczarnia, którą jest łażenie po tych wszystkich firmowych sklepach. Miał już tego serdecznie dość. Ale Camila była innego zdania.
            Panna Torres uparła się, że muszą jeszcze odwiedzić fryzjera. Stwierdziła, że jego włosy, które sięgały prawie do ramion, potrzebują natychmiastowego skrócenia. Oczywiście nie może się odbyć także bez wizyty u okulisty, który pomoże mu dobrać odpowiednie szkła kontaktowe.
 -Lubię moje okulary! –Protestował na próżno.
 -A ja lubię twoje oczy, a nie mogę ich oglądać!
Poczuł, że pieką go policzki. Kolejny raz mówiła o jego oczach.
 -No już, nie wstydź się tak –szturchnęła go ramieniem. –To nie grzech mieć piękne oczy.
Roześmiała się, gdy zrobił się cały purpurowy.
 -Lepiej się czujesz? –Postanowił zmienić temat.
Przestała się uśmiechać. To, co zrobiła Francesca, było po prostu podłe.
 -Nigdy mi nie będzie lepiej, kiedy sobie przypomnę o tej... –Zacisnęła pięści.
 -Jesteś zazdrosna. –Stwierdził ze spokojem.
 -Nie jestem!
 -Jesteś.
 -Nie! Właź!
I był to koniec dyskusji. Wepchnęła go do jakiegoś podejrzanego salonu fryzjerskiego. Nie mówił już nic, tylko z trwogą patrzył, jak fryzjerka zbliża się do niego z naostrzonymi, srebrnymi nożyczkami.



Szkolnym korytarzem szła dwójka młodych, zakochanych w sobie ludzi. A przynajmniej na takich wyglądali. On, zapatrzony w nią, jak w ósmy cud świata. Ona, zarumieniona i uśmiechnięta. I mogłoby się wydawać, że nic nie zepsuje im tej sielanki, ale czasami coś zdarza się zupełnie wbrew naszej woli.
 -Chciałbym jeździć jak on.
 -Będziesz jeździł jeszcze lepiej. –Uśmiechnęła się, gdy cmoknął ją w policzek.
 -Tata pozwolił ci iść na tę imprezę?
 -Nie –westchnęła. –Nagle sobie przypomniał, że przygotował na ten wieczór niespodziankę i chce, żebym została z nim w domu.
 -Może będzie fajnie.
 -Wątpię –ścisnęła go za rękę. –Zazdroszczę ci, że twoi rodzice mają takie luźne podejście do tego, co robisz. Pozwalają ci na wszystko.
Uśmiechnął się.
 -Nie pójdę na imprezę.
 -Dlaczego? Przecież jak masz ochotę to idź! Mną się nie przejmuj.
 -Bez ciebie będzie do dupy. –Zatrzymał się i przyciągnął ją do siebie.
Wtuliła się w niego, czując, jak całuje jej włosy.
Leon... Któż by go nie kochał? Wrażliwy, opiekuńczy. Taki wymarzony chłopak, o którego modli się każda dziewczyna przed snem. Problem tkwił w tym, że ostatnio w myślach jego ukochanej krążył ktoś inny. Ktoś kto nie miał prawa się tam pojawić, a jednak to zrobił. Violetta miała ogromne wyrzuty sumienia, ale starała się je zagłuszyć, jak tylko mogła. Dlatego cały czas starała się przebywać z Leonem. Co chwilę powtarzała mu, że bardzo go kocha, jakby sama chciała siebie do tego przekonać. Nie było tak, że przestała go darzyć uczuciem. Ciągle był dla niej tak samo ważny, ale nie czuła już tego przyjemnego dreszczyku, gdy ją całował. Nie czekała z niecierpliwością na kolejne spotkanie. Jej serce nie gubiło rytmu, kiedy go widziała. Po prostu przyzwyczaiła się do jego obecności, tak jak do tego, że zawsze może liczyć na Francescę i Camilę, albo do narzekań taty. Verdas był przy niej i stał się częścią jej życia.
 -Cześć wam!
Odwrócili się jednocześnie.
            Sprawy miały się całkiem inaczej, jeśli chodziło o Diego. Na jego widok Violetta cała się spinała. Jej serce biło mocniej, a oddech stawał się szybszy. A kiedy się uśmiechał i wbijał w nią to przenikliwe spojrzenie piwnych oczu, czuła ściskanie w żołądku.
 -Cześć! –Leon uścisnął przyjacielowi rękę.
Diego przybliżył się do Violetty z zamiarem pocałowania jej w policzek, ale dziewczyna się odsunęła. Rozejrzała się po korytarzu, mając nadzieję, że znajdzie gdzieś powód, by uciec. Widząc, wchodzącą właśnie do Studio Włoszkę, odetchnęła z ulgą.
 -Fran! –Krzyknęła i pomachała jej ręką. –Przepraszam was, ale muszę koniecznie coś powiedzieć Francesce.
Szybkim krokiem oddaliła się, nie zważając na zdziwione miny chłopców. To nie może tak wyglądać. Nie może pozwolić, by uczucie do Diego, które w niej powoli zaczyna kiełkować, zmieniło się w coś poważniejszego. Nie mogłaby zrobić czegoś takiego Leonowi. Postanowiła sobie, że zacznie unikać Hiszpana. Jak to mówią, co z oczu to z serca.
            Castillo podeszła do przyjaciółki i uśmiechnęła się. Włoszka spojrzała na nią smutno.
 -Co ci jest? –Spytała Violetta.
Francesca westchnęła.
 -Marco ostatnio u mnie był –zaczęła. –Przeczytał na Plotkarze, że mi się podoba i chciał się dowiedzieć czy to prawda.
 -I?
 -Najpierw zaprzeczyłam, ale potem tak jakoś wyszło...
 -Jak wyszło? –Dopytywała Violetta.
 -No bo powiedział mi, że się we mnie zakochał od pierwszego wejrzenia...
 -To chyba dobrze?
Nawet bardzo dobrze. Gdy Marco wyznał Francesce swoje uczucia, była wprost wniebowzięta, bo chłopak nie był jej obojętny. Nie mogła jeszcze nazwać tego miłością, bo znała go za krótko, ale niewątpliwie wpadł jej w oko. Problem w tym, że nie tylko jej. Włoszka obiecywała sobie, że odpuści Marco, bo wiedziała, że podoba się on Camili, ale nie mogła pozostać obojętna na jego uczucia. Razem postanowili, że nie będą się spieszyć. Chcieli się najpierw lepiej poznać, a dopiero potem zobaczyć, czy coś z tego będzie.
Fran chciała być szczera ze swoją przyjaciółką, dlatego zaraz po rozmowie z Marco zadzwoniła do niej, żeby wszystko opowiedzieć. Miała nadzieję, że Camila zrozumie, że serce nie sługa i nie będzie żywiła do niej urazy. Pomyliła się. Torres wydarła się na nią, wyzywając od zdrajczyń i rzuciła telefonem. Francesca więcej z nią nie rozmawiała. W pierwszej chwili chciała odwołać to całe poznawanie się z Marco, ale potem stwierdziła, że jeżeli Camila byłaby jej prawdziwą przyjaciółką to zależałoby jej na tym, żeby Francesca odnalazła swoje szczęście i wspierałaby ją we wszystkim. Tymczasem Camila obraziła się na śmierć.
 -I jak się z tym czujesz? –Violetta pogłaskała Fran po ramieniu.
 -Jest mi przykro –powiedziała cicho. –Bardzo przykro.
Najbardziej bolał ją fakt, że kiedyś były ze sobą tak bardzo blisko, a teraz, przez jedną sytuację, stały się sobie kompletnie obce. Przecież Camila znała jej wszystkie sekrety, wiedziała czego się boi, o czym marzy, co ją uszczęśliwia. Dzisiaj, przechodząc obok siebie, odwracają wzrok w przeciwnym kierunku.
 -Przejdzie jej –Castillo chciała ją podnieść na duchu. –Zobaczysz.
 -Tylko nie wiem czy ja będę potrafiła jej wybaczyć to, jak mnie potraktowała...
Violetta otworzyła usta i zaraz je zamknęła. Czy Leon potrafiłby jej wybaczyć, gdyby zerwała z nim dla Diego? Nagle pobladła. O czym ona w ogóle myśli? Przecież nie ma zamiaru kończyć swojego związku z Verdasem! Nigdy tego nie zrobi...


Viviana to, Viviana tamto. Viviana jest najlepsza. Viviana jest najpiękniejsza. Viviana jest najbardziej utalentowana. Viviana bla bla bla. Miała już tego serdecznie dość. Siedzieli całą rodziną na kolacji rocznicowej u znajomych ojca. Oczywiście jej siostra była główną atrakcją wieczoru. Państwo Ferro szczycili się sukcesem swojej starszej córki, jakby co najmniej uratowała cały świat przed zagładą. Kiedy wszyscy zaczęli wręcz błagać, udającą wielkie onieśmielenie Vivianę, by zaśpiewała, Ludmiła nie wytrzymała i niespostrzeżenie wstała od stołu, po drodze zabierając kieliszek z sokiem pomarańczowym. Wyszła na taras i cicho zamknęła za sobą drzwi. Była pewna, że nikt nie zauważy jej zniknięcia. Szybko upiła kilka łyków soku i odstawiła kieliszek na parapet. Odetchnęła głęboko powietrzem, które o tej porze było chłodniejsze, niż myślała i zapatrzyła się na księżyc, który wyglądał jak cienki rożek.
Jej znienawidzona siostra nie była jedynym problemem. Drugim był Federico, który również przyszedł ze swoimi rodzicami. Ludmiła przez cały wieczór starała się go ignorować, mimo że czuła na sobie jego spojrzenie. Dziękowała w duchu, że nie posadzili ich przy tym samym stole. Tego by już chyba nie przeżyła. Parę razy pozwoliła sobie na niego zerknąć. Prezentował się bardzo elegancko w idealnie dopasowanym garniturze, białej koszuli i wielkiej muszce, która tylko dodawała mu uroku. Słyszała szepty innych dziewczyn, które zakładały się kogo poprosi do pierwszego tańca. Federico jednak, jakby im na złość, siedział cały czas za stołem, zajadając się owocowymi koreczkami. Ludmiła przymknęła oczy i westchnęła. Dlaczego nie potrafiła wyrwać go ze swojego serca? Już dawno powinna to zrobić. Coś jednak sprawiało, że im bardziej chciała o nim zapomnieć, tym częściej o nim myślała.
Obserwował ją przez cały czas, a ona go olewała. Zachowywała się tak, jakby nie istniał. Zupełnie jakby był przezroczysty. Kiedy zobaczył ją, gdy wchodziła do sali, oniemiał. Dobrze wiedział, że Ludmiła Ferro potrafi wszystkich oczarować, ale dzisiaj wyglądała zjawiskowo. Złota sukienka, bez ramiączek, kończąca się tuż nad kolanem, przylegała do jej ciała niczym druga skóra. Z podziwem patrzył, jak z gracją porusza się na wysokich, brązowych szpilkach, które komponowały się z biżuterią w tym samym kolorze. Jedyne, co by zmienił to włosy. Upięła je w ciasnego koka, odsłaniając długie kolczyki. Przez całą tę nudną kolację marzył o tym, żeby do niej podejść i uwolnić te cudowne, blond loki z tych wszystkich spinek i patrzeć z zachwytem, jak kaskadą opadają na jej plecy.
Tylko na moment spuścił ją z oczu, kiedy córka gospodarzy przysiadła się do ich stolika i uparła, że będzie go zamęczać pytaniami o Studio. Z wymuszonym uśmiechem opowiadał o szkole, kiedy usłyszał, jak zgromadzeni goście proszą o występ Vivianę. Przeprosił swoją rozmówczynię i wzrokiem zaczął szukać Ludmiły, ale jej nie znalazł. Nie zastanawiał się długo. Szybko wstał od stołu i zaczął jej szukać. Nie było jej w łazience, ani w bibliotece. Stwierdził, że mogła już wrócić na salę i postanowił, że zrobi to samo, kiedy zobaczył ją przez okno. Stała na tarasie i pocierała ramiona. Delikatnie otworzył drzwi i ściągnął marynarkę, by okryć zmarzniętą Ludmiłę.
 -Zimno ci. –Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
 -Nie. –Ludmiła próbowała zdjąć marynarkę, ale Federico jej na to nie pozwolił.
 -Wyszłaś przez Viv? –Odwrócił ją do siebie.
Nie odpowiedziała. Odwróciła wzrok i zapatrzyła się w jakiś ciemny punkt.
 -Ślicznie wyglądasz. –Pogładził ją po policzku.
 -Nie potrzebuję pocieszenia.
 -Wcale cię nie pocieszam –chwycił jej podbródek, zmuszając, żeby na niego popatrzyła. -Mówię, co widzę.
Kąciki jej ust lekko drgnęły, co nie umknęło jego uwadze, ale powstrzymała się od uśmiechu.
 -Zmieniłbym tylko jedno.
Zmrużyła oczy i pisnęła, gdy bez ostrzeżenia wyciągnął jej z włosów spinki, niszcząc koka. Federico zanurzył palce w jej jasnych włosach i przyciągnął do siebie. Oparł swoje czoło o jej i lekko się uśmiechnął.
 -Teraz jest idealnie.
            Ludmiła zamknęła oczy. Tak dobrze było go mieć znowu blisko siebie. Kochała go. Kochała aż do bólu. Ale on nie czuł tego samego, przypomniała jej podświadomość. Zacisnęła mocniej powieki, starając się zatrzymać zbierające się pod nimi łzy. Federico zauważył, że coś jest nie tak i chciał ją przytulić, ale odepchnęła go.
 -Ludmiła...
 -Muszę wracać –powiedziała ściągając marynarkę. –Rodzice pewnie mnie szukają. Dzięki. ‑Oddała mu ją.
Federico patrzył, jak znika w tłumie.
 -Jesteś kretynem! –Ze złością uderzył w metalową poręcz.
Czuł, że na zawsze stracił Ludmiłę. Ale czego powinien się spodziewać po zerwaniu z nią?


            Z niewzruszoną miną patrzył w jej zapłakane oczy. Z tylnej kieszeni jeansów wyciągnął gumę i włożył ją do ust. Nie zważając na głośne łkanie, zaczął ją żuć. Czy te dziewczyny nie mają za grosz dumy? Jak można się tak płaszczyć i błagać?
 -Ale kocurku, ja cię kocham!
 -Ja ciebie nie. –Maxi wzruszył ramionami.
Zawsze to samo. Nie mogą zrozumieć, że jak mówi koniec, to to jest koniec? Zawsze muszą odegrać tę samą szopkę.
 -Słuchaj, muszę już iść.
Chwyciła go za rękę i wybuchła jeszcze głośniejszym płaczem.
 -Nie zostawiaj mnie! Błagam!
Uwolnił swoją rękę i popatrzył na nią z politowaniem. Nic nie mówiąc, zostawił ją w sali muzycznej i odszedł.
            Na korytarzu stała Natalia. Uśmiechnął się do niej, ale nie odpowiedziała mu tym samym. Stała z założonymi na piersi rękami i miała naburmuszoną minę. Kiedy spytał, czy coś się stało, nakrzyczała na niego, że jest beznadziejnym, cholernym dupkiem, który bawi się uczuciami innych. Spoważniał. Nie miała prawa go tak oceniać. Nic o nim nie wie. Nie wie o niej... Zacisnął zęby i ruszył przed siebie, nie zważając na drżącą z gniewu Natalię. Niech sobie myśli, co chce. Nic go to nie obchodzi.
 -Zazdrościłam im, wiesz?
Stanął i odwrócił się w jej stronę. Popatrzył na nią, nic nie rozumiejąc.
 -Komu, czego zazdrościłaś?
Prychnęła, odgarniając kosmyk, który błąkał się po jej twarzy.
 -Tym wszystkim twoim pannom! –Zauważyła, że się zdziwił. –Czemu jesteś zaskoczony? Przecież większość marzy o tym, żeby chodzić z Maximiliano Ponte.
 -Ty też? –Spytał podchodząc do niej.
 -Może... Kiedyś... –Zaczęła unikać jego wzroku.
Uśmiechnął się łobuzersko.
 -Nie zbyt wychodzi ci kłamanie.
 -Mniejsza o to –machnęła ręką. –Już im nie zazdroszczę –spojrzała na niego gniewnie.
 -Teraz jest mi ich po prostu żal.
            Wzruszył ramionami. Same są sobie winne. Żadnej nie zmuszał do tego, żeby z nim była. Same się do tego garnęły, więc mogą mieć pretensje tylko do siebie. Historia powtarzała się już tyle razy, że powinny wiedzieć, jak wszystko się skończy. Mimo to każda z nich naiwnie myśli, że go w sobie rozkocha. Tymczasem Maxi obiecał sobie, że nigdy, żadnej nie odda swojego serca. W sumie nawet nie wierzył w miłość. Dla niego coś takiego nie istniało. I nic, ani nikt tego nie zmieni.
 -Nie mam czasu na kazania. –Leniwie odwrócił się w stronę wyjścia.
Usłyszał za sobą głośne sapnięcie, ale je zignorował.
            Spokojnym krokiem przemierzał dobrze znaną mu drogę do domu. Nie zwracał uwagi na przejeżdżające obok samochody, ani na przechodniów. Nie zauważył nawet biedaka, który pociągnął go lekko za nogawkę, prosząc o kilka monet. Chcąc sobie skrócić drogę, Maxi skręcił w jedną z uliczek i przeskoczył przez siatkę na jej końcu. Drewnianymi schodkami wszedł na werandę i nacisnął klamkę. Zamknięte. Tata pewnie jeszcze nie wrócił z pracy. Ostatnio często zostawał po godzinach. W plecaku poszukał swojej pary kluczy i wsadził je do zamka. Dziwne... Nie chciały się przekręcić. Zadzwonił dzwonkiem parę razy, a później zaczął się denerwować. Ruszył za dom i po rynnie wspiął się na balkon, a potem na parapet swojego pokoju. Dobrze, że zawsze zostawiał uchylone okno. Wsadził rękę przez szparę i otworzył je na oścież. Wskoczył do pokoju i popędził na dół.
            Widok, który zastał, nie ucieszył go ani trochę.


8 komentarzy:

  1. Bardzo czekałam na ten rozdział i cieszę się ,że siępojawił :D niepokoi mnie jedna rzecz.. Violetta się zauroczyła w Diego ? Czy Leonetta nie może mieć innych problemów .. zawsze musi być ,że ona się zakocha w innym ... o losie błagam nie skazuj bloga na to ! Jeżeli to ma być kolejna opowieść jak Leon dowiaduje się ,że jej podoba się też ktoś inny to ja odpadam.Przepraszam masz teraz cudownego bloga i bardzo go lubię ,ale temat gdzie Leonetta się rozpada bo pojawił (lub pojawiła) się ktoś inny mam po dziurki w nosie.Mam nadzieję ,że zatrzymasz tą orginalność twojego bloga.. dlatego dobrze się go czyta .... Trzymaj się :) POZDRAWIAM ! Czekam na następny rozdział i mam nadzieję ,że wyjdziesz z tematu Leon-Violetta-Diego ,ale cóż to twój wybór :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział świetnie piszesz ubóstwiam twoje opowiadanie ♥ zdecydowanie jedno z moich ulubionych masz talent i naprawdę potrafisz zainteresowac czytelnika :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie słuchaj tej osoby z góry, która wymądrza się jakby pozjadała wszystkie rozumy. Wątek Diego - Leon - Violka jest bardzo ciekawy. Kibicuję Diego - to mój ulubiony bohater <3.
    Moim zdaniem to właśnie Leonetta jest wszędzie i to jest bardzo nudne. A Dieletty nie ma nigdzie i to jest świetne. Po za tym wszystkie inne wątki też są genialne. Bardzo ciekawi mnie co stanie się z Larą i jak rozwinie się jej znajomość z Leonem.

    OdpowiedzUsuń
  4. To ,że wyraziłam swoje zdanie nie znaczy ,że ma mnie nie słuchać.. wcale się nie wymądrzam tylko piszę to co myślę,w żaden sposób nie obrażam autorki ponieważ bardzo ją cenię .Wątek Diego ,który się cały czas miesza między nimi jest na tylu blogach ,że głowa mała a wiem coś o tym bo śledzę chyba z 30 różnych blogów.Nie che żebys też to odebrała w sposób jakbym Cię atakowała tylko ja się bronię.Przez twój komentarz czuje się urażona ponieważ jeżeli nikogo nie obrażam mam prawo wyrażać swoje zdanie,autorka zrobi co chce a ja nic jej nie narzucam :)
    PS.Chyba nigdy nie widziałaś/słyszałaś osoby "która się wymądrza jakby pozjadała wszystkie rozumy" POZDRAWIAM SERDECZNIE Ciebie i autorkę myślę ,że sprawa została wyjaśniona .

    OdpowiedzUsuń
  5. To może i ja się wypowiem? Świetnie piszesz, kochana. Naprawdę wybitnie. Myślę natomiast, że doskonale wiesz, który wątek jest moim ulubionym. Fakt - wszystkie są wspaniała; tak unikatowe, aczkolwiek Naxi zawsze pozostanie na pierwszym miejscu. Olać sentyment, oni są po prostu cudowni w każdej odsłonie, nawet wtedy, gdy skaczą sobie do gardeł, jak to było na początku serialu. A ich historia w twoim opowiadaniu? Mistrzowska. Uwielbiam sceny z nimi, bo nie tylko są dopracowane, ale też zabawne. Lubię również relację Cami i Seby. Urocza. ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Wrócę tu słońce, obiecuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski! Najlepszy!
    Najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek i gdzie kiedykolwiek przeczytałam!
    Teraz pewnie myślisz że przesadzam, ale mi naprawdę się podobał..
    Violetta i Leon.. Jak czytałam już komentarze na górze to zgadzam się z nimi. Jest Leonetta pojawia się jakiś chłopak i koniec.. Zachowaj swoją oryginalność i wymyśl coś innego niż wszyscy. Pewnie ja ci teraz daje rady a ty już dawno wymyśliłaś coś wyróżniającego się od innych..
    Camila I Fran - To takie nie sprawiedliwe że ktokolwiek mógł je poróżnić. Że Camila się tak zachowała, że nie zrozumiała przyjaciółki..
    Ale cieszę się że Francesca i Marco są razem.. A Camila mogła by zapomnieć o Marco i zobaczyć że to Seba jest jej "księciem". Mam nadzieje że w końcu przejrzy na oczy.
    Leon nie widzi że traci swoją ukochaną.. Mam nadzieje że to się jakoś poskłada w jedną całość. I że uda mu się być równie dobrze jak tamten motocyklista.
    Ale szczerze ze wszystkich tych powyżej zdarzeń poruszyła jak i zaciekawiła jest panna Ferro i jej problemy z rodziną i ukochanym Fede. Ah.. Biedna Ludmi ja na jej miejscu bym nie wytrzymała. Jej rodzice są nie sprawiedliwi. Lu jest bardzo silna. Widać że jej ich brakuje. Przez to bała się stracić Federico bo może być gorsza od kogoś. Mam nadzieje że się jakoś to ułoży i będę razem szczęśliwi
    A i jeszcze jedno, nie przejmuj się tą krytyką co do Leona, Violi i Diego. Chciałam po prostu być szczera i powiedzieć co ja o tym myślę. Bo całą resztą jestem zachwycona. I nawet jeśli będziesz ciągnąć jak inni ta historię tej trójki to nie znaczy że przestane czytać twoje opowiadania, bo ja je kocham! To jest twoja decyzja jak będziesz pisać.


    Pozdrawiam,Karolcia

    OdpowiedzUsuń
  8. Post Plotkary jak zawsze genialny ;) Ona wie wszystko o wszystkich :D
    Sebastianowi zachciało się być rycerzem to teraz ma xD Biedny, musi cierpieć katusze na zakupach z Cami ;p A co do dziewczyny to szkoda, że tak gwałtownie zareagowała na wiadomość Fran. W końcu to jej przyjaciółka, powinny się wspierać. Mam nadzieję, że za niedługo się pogodzą;) Niech Cami odpuści sobie Marco, a zajmie się Sebastianem, to wszyscy będą szczęśliwi ;p
    Tak samo wszyscy będą szczęśliwi, jak Ludmiła pogodzi się z Federico. No dlaczego oni nie są razem, jak im tak na sobie zależy? No dlaczego? Fede popełnił błąd zrywając z Ludmi, ale widać, że chciałby go naprawić. Tylko, że ona jest zbyt uparta, zbyt dumna, żeby mu wybaczyć. I co? I teraz oboje z tego powodu cierpią. Ale ja im kibicuję i liczę, że wszystko się między nimi ułoży ;)
    Periwinkle

    OdpowiedzUsuń