Buenos dias, Buenos Aires.
Czasami strach przed koszmarem sprawia, że boimy się usnąć. Co
najgorszego Wam się śniło? Co sprawiło, że obudziliście się zlani potem, a
serce biło Wam tak szaleńczo, że wydawało się, że wyleci z piersi jak jakiś Panzerfaust?
Mnie się kiedyś śniło, że byłam u babci na wsi. Kiedy dotknęłam
ogrodzenia, które stało wokół jej działki, oblazły mnie robaki. Mówię Wam, coś
okropnego! Na samą myśl mam ciarki na plecach i wrażenie, że coś po mnie łazi.
Brr...
Na całe szczęście zdążają się też dobre sny, prawda? To w nich wszystko
jest łatwe i przyjemne. Nie ma zmartwień, zadań domowych, ani testów. Taki
raj wytworzony w naszej małej główce.
Tylko co zrobić jeśli ten fajny sen, będzie miał swoje odzwierciedlenie w
rzeczywistości? I co jeśli na jawie przysporzy więcej kłopotów niż radości?
Sabes que me amas,
xoxo,
GossipGirl
***
Powiedział, że zabiera
ją do swojego ulubionego miejsca. Przychodził tutaj, kiedy chciał się oderwać
od rzeczywistości. Trzeba było tylko przejść przez jaskinię, do której wejście
kryło się za wodospadem. Nie była pewna czy to dobry pomysł. Przecież będzie
cała mokra! Gdy przedstawiła mu swój argument, zaśmiał się tylko i pociągnął ją
za rękę. Z głośnym piskiem przeszła przez strumień wody i znalazła się po drugiej
stronie. Rozejrzała się dookoła, ale mało udało jej się wpatrzeć w ciemnej
grocie. Zauważyła tylko maleńkie światełko, które majaczyło gdzieś w oddali.
-Nie umrzemy, jak pójdziemy w
stronę światła?
Jego śmiech odbił się od skalnych ścian. Objął ją ramieniem i ruszyli
przed siebie.
Widok, który zobaczyła
po wyjściu z jaskini, zaparł jej dech w piersiach. Po środku było małe
jeziorko, w którym woda była tak przejrzysta, że można było oglądać dno. Wokoło
rosły drzewa, które kwitły na różowo, a całość dopełniała urocza łąka
niebieskich kwiatów, które kołysały się lekko na wietrze.
-Ślicznie tu. –Zachwyciła się.
-Prawda?
Uśmiechnął się do niej i przyciągnął ją do siebie. Spojrzała mu w oczy, w
których kryło się coś niebezpiecznego, a jednocześnie pociągającego. Czuła, jak
jej puls przyspiesza, gdy przejechał dłonią od jej czoła, aż do ucha, by
założyć za nie niesforne włosy, które były wilgotne od wycieczki przez
wodospad. Zadrżała.
-Zimno ci? –Spytał ochrypłym
głosem.
-Nie.
Przy nim było jej raczej gorąco. Popatrzyła na jego usta i zapragnęła je
poczuć na swoich. Chyba czytał jej w myślach, bo już po chwili całował ją
zaborczo. Krew jej wrzała, kiedy miażdżył jej usta w szalonym pocałunku. Nigdy
wcześniej czegoś takiego nie czuła. A chyba powinna, prawda?
-Diego... –Wyszeptała, gdy zaczął
ją całować po szyi.
Violetta obudziła się
ciężko oddychając. Chwyciła szklankę z wodą, którą zawsze zostawiała na noc
na biurku i duszkiem wypiła zawartość. Przyłożyła rękę do serca, mając
nadzieję, że w ten sposób uspokoi jego bicie. Śnił jej się najlepszy przyjaciel
jej chłopaka. I może nie byłoby to dziwne, gdyby nie treść snu. Opuszkami
palców dotknęła swoich warg.
Opadła bezsilnie na
poduszki i próbowała skupić swoje myśli na Leonie. To on powinien być bohaterem
jej snów. Podświadomość płata jej brzydkie figle. Zacisnęła mocno powieki, ale
zaraz je otworzyła. Sięgnęła ręką po zdjęcie, które stało przy nocnej lampce.
Prosta drewniana ramka, wypalcowana szybka, a za nią oni; przytuleni,
uśmiechnięci, zakochani. Przejechała palcem po fotografii w miejscu, w którym
był Leon.
-Kocham cię. –Powiedziała cicho.
Przytuliła zdjęcie do piersi i zasnęła.
Przegrzebała całą szafę
i wszystkie półki w poszukiwaniu swojej beżowej bluzki z rękawami trzy
czwarte i okrągłym dekoltem. Chciała ją włożyć pod czarny żakiecik, który już
wisiał, przygotowany na metalowym wieszaku. Może jest w praniu? W sumie
wydawało jej się, że jeszcze dwa dni temu była w szafie, ale może się pomyliła.
Zbiegła po marmurowych
schodach, którym zawdzięczała małą bliznę na podbródku, bo gdy ledwo odstawała
od podłogi, wyrżnęła na nich. Zatrzymała się na przedostatnim stopniu i dotknęła
delikatnie niewielkiej szramy. Zawsze starała się ją ukryć pod warstwą podkładu
i pudru. Chyba, że była z Federico... On ją prosił, żeby jej nie maskowała.
Lubił całować ten drobny defekt. Mówił, że jest uroczy i nadaje jej twarzy
charakterek. Polubiła tę swoją bliznę dzięki niemu, ale teraz znowu zaczęła ją
zakrywać. Do niemiłego wspomnienia z dzieciństwa, które w niej wywoływała,
doszło jeszcze jedno... To, że była szczęśliwa z Federico, a teraz już nie
jest.
-I co tak stoisz?
Głos Viviany sprowadził ją na ziemię. Ludmiła popatrzyła na nią swoimi
wielkimi, brązowymi oczami. Zacisnęła ze złością pięści, kiedy zobaczyła, że
bluzka, której szukała, jest na jej siostrze.
-Policzę do trzech. Powoli, bo
chcę dać ci szansę. A ty oddasz mi MOJĄ bluzkę. Raz...
Viviana założyła ręce na piersi i popatrzyła na nią z kpiącym uśmiechem.
-Dwa... -Ludmiła z zaciętą miną
liczyła dalej.
Kiedy padło trzy, a
bluzka nie znalazła się w jej rękach, rzuciła się na ukochaną córeczkę rodziców. Zaskoczona Viviana, nie
utrzymała równowagi i klapnęła na podłogę. Ludmiła nie czekając, aż się
podniesie, usiadła na niej i zaczęła
targać ją za włosy, usiłując jednocześnie zedrzeć z niej bluzkę. Starsza Ferro
darła się w niebogłosy, drapiąc przy tym blondynkę, gdzie tylko dosięgła
paznokciami, wymalowanymi na jaskrawy zielony.
-Na Boga, co wy robicie?!
–Rodzicielka dziewczyn była przerażona, kiedy zobaczyła, rozgrywającą się na
podłodze jej salonu, scenę. –Ludmiło zostaw Vivi! Natychmiast!
Odciągnęła swoją młodszą córkę.
-Vivianko! Nic ci nie jest?
–Przytuliła ją do siebie.
Viviana pokazała Ludmile język, a potem
płaczliwym głosem żaliła się matce, jak to blondynka ją zaatakowała, bo chciała sobie tylko pożyczyć tę śliczną bluzkę.
-Myślałam, że skoro jesteśmy
siostrami, to normalne że pożyczamy sobie rzeczy. Ja nie miałabym nic
przeciwko, gdyby Ludmiś sobie coś ode mnie wzięła.
Ludmiła wywróciła oczami. Na pewno Viviana jej coś
pożyczy. Chyba tylko wtedy, gdy jej się to potarga i będzie się nadawało
jedynie na szmaty. Oczywiście matka wzięła stronę Viviany, a Ludmiła dostała
jak zwykle ochrzan, bo przecież Vivi dopiero co przyjechała i próbuje się jakoś
zaaklimatyzować, a ona zamiast jej w tym pomóc, jak przystało na dobrą siostrę, tylko jej dopieka.
-Powinnaś się wstydzić! –Pani
Ferro nie kryła oburzenia.
Nie chcąc słuchać dalszego kazania, Ludmiła wybiegła na górę. Ściągnęła
koszulkę, którą miała na sobie i z nieukrywaną furią cisnęła ją w kąt. Z szafy
wyciągnęła pierwszy-lepszy sweter i wciągnęła go przez głowę.
-Nienawidzę jej! –Powiedziała
przez zaciśnięte zęby, wyciągając włosy spod kaszmirowego swetra.
Znowu zacięła jej się ta
piekielna szafka. Mocowała się z nią już od dobrych dziesięciu minut, a ta ani
drgnęła. Zrezygnowana uderzyła w nią czołem i jęknęła. Jeśli jej nie otworzy,
nie będzie miała zadania, które zlecił im Pablo. Już widziała, jak nauczyciel
z politowaniem kręci głową, kiedy będzie mu tłumaczyć, że odrobiła pracę
domową, ale zostawiła ją w szafce, która nie chce się otworzyć.
-Kłopoty z tym złomem?
Na sam dźwięk jego głosu poczuła przyjemne mrowienie na karku. Uderzył
pięścią w szafkę, która otworzyła się, jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki.
-Dzięki! –Natalia zaczęła
przeszukiwać jej zawartość.
-Widzimy się dzisiaj?
Zamarła i spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc. Chciał się z nią
zobaczyć?
-Czemu tak na mnie patrzysz?
Jeszcze nie opanowaliśmy układu.
Policzki jej zapłonęły. Jak mogła pomyśleć, że zaprasza ją na randkę?
Głupia...
-Tak... –Wykrztusiła.
Kiwnął głową i już ruszył w stronę wyjścia, ale odwrócił się do niej
jeszcze raz.
-Wiesz...
Uniosła głowę i napotkała jego rozbawiony wzrok.
-Śniło mi się, że ratuję cię z
opresji. Co prawda nie chodziło o szafkę, ale chyba mogę powiedzieć, że w
jakimś stopniu sen się spełnił.
Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Maximiliano Ponte
śnił o niej!
Humor zepsuło jej wejście Ludmiły, która
podeszła do niej z grymasem na twarzy.
-Przynieś mi wodę! –Rzuciła, nawet
nie spoglądając na Hiszpankę. –Tylko zimną!
Natalia smutno westchnęła. Właśnie skończyło się postanowienie Ludmiły,
że będzie ją traktować, jak na przyjaciółkę przystało. Czy była tym zdziwiona?
Raczej nie. Mimo że bardzo chciała wierzyć w przemianę Ludmiły, to gdzieś w
głębi duszy wiedziała, że niemożliwe, żeby przyszło to tak łatwo. Ferro musi
nad sobą jeszcze dużo pracować. Tylko czy będzie chciała? Czekając w kolejce
przy automacie, Natalia postanowiła, że zrobi wszystko, by pomóc swojej
przyjaciółce, mimo że powinna ją posłać do diabła.
-Ludmiła znowu zdegradowała cię
do roli posłańca?
Natalia wzruszyła ramionami i wzięła wodę, która właśnie wypadła z
maszyny.
-Po prostu poprosiła mnie o wodę.
-Poprosiła? Jasne –Federico
popatrzył ponad jej ramieniem. –Jakim cudem jeszcze od niej nie uciekłaś?
-Tak jak ty? –Jej słowa go
zabolały. –Po prostu uważam, że każdy zasługuje na szansę. Poza tym dobrze
wiesz, dlaczego taka jest. To nie jej wina.
-Mogła coś z tym zrobić...
-A nie robi? Rodzice wpoili jej,
że jest dużo słabsza niż Viviana. Nigdy nie usłyszała od nich żadnej pochwały.
Przez całe swoje życie robi wszystko, żeby im się przypodobać. Nie ma przez to
przyjaciół. Chłopak ją zostawił...
-Nie zerwałem z nią przez to, że
za wszelką cenę chce osiągnąć sukces –bronił się. –Po prostu nie mogłem znieść
tej ciągłej zazdrości o Violettę.
-Nie pomyślałeś, że robi to
dlatego, że się boi?
Federico spojrzał na nią zdziwiony.
-Jak to boi? Czego?
-Tego, że znowu okaże się, że nie
będzie wystarczająco dobra dla kogoś, kogo kocha.
Zamarł. Nigdy tak o tym nie pomyślał.
-Zatkało? –Naty nie kryła
wzburzenia. –Czy faceci muszą być, aż tak ślepi?
-Ja ją kochałem, naprawdę. Dalej
kocham...
-Może i tak, ale twój problem
polega na tym, że w nią nie uwierzyłeś. Poddałeś się, kiedy wydawało ci się, że
Ludmiła nie może się zmienić. A w ludzi się wierzy, nawet wtedy, gdy zawodzą.
Ja w nią wierzę. Dlatego codziennie będę chodzić po tę pieprzoną wodę dla niej,
bo wiem, jak bardzo jest, gdzieś tam w środku, zagubiona. I zrobię wszystko,
żeby jej pomóc.
Federico patrzył
oniemiały, jak Natalia idzie z wysoko podniesioną głową korytarzem, na którego
końcu czekała na nią Ludmiła, oparta o szafki. Wszystkim mogło się wydawać, że
jest jej służącą, ale on teraz sobie uświadomił, że to nieprawda. Hiszpanka
była jej najlepszą przyjaciółką. Jedyną przyjaciółką. Taką, która kupuje
Ludmiłę w całości, ze wszystkimi wadami, które dla innych były nie do
przejścia. Dla niego także...
Spotkali się w
autobusie. Mieli razem jechać na tor, zobaczyć, jak sobie radzi Leon. Za każdym
razem, kiedy na niego patrzyła, przypominał jej się sen. Fakt, że w tym uroczym
środku komunikacji miejskiej, było tak tłoczno, że czuli się jak sardynki w
puszcze, wcale jej nie pomagał, gdyż zmuszona była stykać się z nim ciałem.
Wdychała więc jego męski zapach, czując, że robi jej się gorąco. Nie wiedziała
czy to z powodu jego bliskości, czy tłumu, który tłoczył się wokół nich.
Patrzył na czubek jej
głowy i myślał, że zwariuje, kiedy jej ciało, co chwilę ocierało się o niego.
Nie powinien o niej myśleć w sposób inny, niż jak o koleżance. W końcu była
dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. A to rzecz święta! Mimo to nie mógł
się pozbyć z głowy jej obrazu. Gdy tylko zamknął oczy widział jej
roześmianą twarz i mógł tylko myśleć o tym, żeby skraść jej chociaż jednego
całusa. Verdas cię zabije, jeśli ją tkniesz, szepnął głosik w jego
głowie. Czyżby o tym nie wiedział? Przecież widział jakim uczuciem Leon darzy
Violettę. Byłby draniem, jeśli odważyłby się jej dotknąć.
Kiedy autobus zatrzymał się na kolejnym
przystanku, chwycił ją za rękę i przeciskając się przez innych pasażerów,
wyciągnął na zewnątrz. Nie mógł już dłużej wytrzymać, kiedy stała praktycznie w
niego wtulona.
-To nie tutaj powinniśmy wysiąść.
–Powiedziała zdziwiona.
-Wiem, ale nie mogłem już znieść
tych ludzi.
Roześmiała się i przyznała mu rację.
-Niedaleko jest moje ulubione
miejsce. Pokażę ci, a potem pójdziemy na tor.
Myślał, że w ten sposób się uspokoi. Zawsze tam chodził, kiedy musiał coś
przemyśleć, albo gdy był wkurzony.
Spoważniała. We śnie też
chciał jej pokazać swoje ulubione miejsce. To był nic nie znaczący wytwór
twojej wyobraźni!, przekonywała się w myślach. Zignorowała swoje obawy
i ruszyła za nim. Szli w milczeniu
przez las, w którym ciszę przerywał jedynie ptasi trel. Kiedy
podprowadził ją do jaskini i oznajmił, że muszą przez nią przejść, jej serce
niebezpiecznie przyspieszyło. Nie chciała wierzyć, że dzieje się to naprawdę.
Zbyt dużo zbiegów okoliczności. Może znowu śni? Uszczypnęła się w ramię i
skrzywiła. Bolało. Jednak to jawa. Diego nie zważając na jej zawahanie, szedł
dalej przed siebie, gwiżdżąc pod nosem. Violetta czuła, że robi jej się słabo.
Przeszli przez krótki tunel i jej oczom ukazało się jezioro i łąka, pełna
niebieskich kwiatów, myślała, że zemdleje.
-Co jest? –Chłopak podszedł do
niej i czułym gestem założył jej włosy za ucho.
Tak, jak w jej śnie.
-Zbladłaś.
Popatrzyła na jego usta i z trwogą uświadomiła sobie, że zastanawia się,
czy gdyby ją pocałował, czułaby to samo, co podczas snu. Czerwona lampka
zapaliła się w jej głowie. Co ona wyprawia? Przecież jest z Leonem!
-Powinniśmy już wracać. Leon na
nas czeka.
-Tak...
Nie wiedział, co się jej nagle stało, ale wolał tego nie roztrząsać.
Przeczuwał, że i tak nic by mu nie powiedziała, a sam nie chciał na nią
naciskać.
Nie bez poczucia winy
podbiegła do Leona i się w niego wtuliła. Gdyby chłopak dowiedział się, co
przyszło jej do głowy, byłby zrozpaczony, a ostatnią rzeczą, którą chciała
zrobić, to go skrzywdzić. Objęła go mocniej i wtuliła twarz w jego klatkę
piersiową.
-Wszystko w porządku? –Spytał
troskliwie.
Bezbłędnie potrafił odczytać jej nastroje. Nie wiedziała jakim cudem
udaje mu się wyczuć, gdy się czymś martwi, kiedy udaje, że wszystko jest
dobrze, albo jest szczęśliwa. Był idealnym chłopakiem. Takim, którego można
tylko pozazdrościć. I to ją kochał. Tylko czy ona była idealną dziewczyną?
-Zawsze, kiedy jesteś blisko,
jest dobrze.
Posłał jej promienny uśmiech i pocałował w czoło. Potem podszedł do Diega
i się z nim przywitał. Przyglądała się, jak śmiejąc się serdecznie, wykonują
swój powitalny rytuał. Zrobiło jej się jeszcze gorzej... Potrząsnęła głową,
chcąc wyrzucić z niej natrętne myśli. Musi się ogarnąć. Te jej dziwne uczucia
spowodowane są tym, że sporo czasu spędza z Diegiem. A że chłopak jest
przystojny... Przecież nie może kontrolować tych wszystkich biochemicznych
reakcji, które rządzą się swoimi prawami. Za chwilę wszystkie hormony się uspokoją
i będzie się śmiać z tych idiotycznych snów i odczuć.
Patrzyli, jak Leon
pokonuje kolejne okrążenia. Violetta zdzierała gardło, dopingując go, mimo że
wiedziała, że ryk silnika ją zagłusza. Gdy przejeżdżał koło nich, skakała i klaskała w dłonie. Diego pokazał mu kciuk uniesiony
do góry i kiwał głową z aprobatą. Dobra zabawa skończyła się w momencie, w
którym Leon chciał się popisać i za mocno docisnął gaz. Stracił panowanie nad
motocyklem, co skutkowało bolesnym upadkiem. Violetta i Diego byli przerażeni
tym, co zobaczyli. Szybko podbiegli do chłopaka, obawiając się o jego stan.
-Leon! –Castillo miała łzy w
oczach, kiedy nad nim klęczała. –Leon, odezwij się...
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i zdjął kask. Był trochę
oszołomiony, ale nie wyglądał na bardzo poobijanego. Violetta odetchnęła z
ulgą.
-No brawo!
Wszyscy odwrócili się, słysząc jej klaskanie. Lara stała nad nimi i
przyglądała im się z kpiącym uśmieszkiem.
-Dam ci dobrą radę, Verdas. Jeśli
chcesz się popisywać przed dziewczyną, najpierw naucz się jeździć.
–Powiedziała, krzyżując ręce na piersi.
Leona ogarnął gniew. Nikt mu nie będzie wmawiał, że nie potrafi jeździć,
a szczególnie ona. To, że zna się na motorach i potrafi je naprawić, nic nie
znaczy. Poderwał się na nogi, ignorując tępy ból w żebrach i podszedł do niej.
-Potrafię jeździć.
-Właśnie widziałam.
-Skoro jesteś taka mądra, to
pokaż, co ty umiesz. –Rzucił jej wyzwanie.
-Nie muszę ci niczego udowadniać.
–Odpowiedziała ze spokojem.
Nie była jedną z tych osób, które za wszelką cenę chcą pokazać, że ktoś
się myli. Mógł ją nawet nazwać tchórzem, co najprawdopodobniej zaraz zrobi. Nie
obchodziło ją to. Ważne było dla niej, że dobrze znała swoje umiejętności i
była ich pewna. To, że ktoś próbuje ją sprowokować to jego problem. Ona się nie
da.
-Boisz się?
-Nie. Po prostu szkoda mi czasu
na takie wygłupy. –Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę warsztatu.
Chciał za nią pobiec i
powiedzieć parę słów, niekoniecznie miłych, ale Violetta chwyciła go za ramię.
Uparła się, że musi go zobaczyć lekarz, a on nie potrafił jej odmówić. Widział,
jak dziewczyna się o niego martwi. Upadek nie mógł wyglądać zbyt przyjemnie.
Jeśli wizyta u doktora uspokoi ją, to tam pójdzie.
Chyba jestem pierwsza :)
OdpowiedzUsuńCóż... Zacznę od Leonetty, dobrze? Ach te sny... Potrafią zniszczyć miłość? Tą, która miała być prawdziwą jedyną miłością? Nie, a przynajmniej nie powinny. To w takim razie dlaczego niszczą? Chyba, że (aż mi to przez gardło nie chce przejść, czy w tym przypadku przez palce) Leon nie jest tym jedynym. Uff, przeżyłam. Nie wiem co napisać. Tak bardzo pasują do siebie. Mają ten swój mały wrzechświat, do którego bezczelnie wprosił się Diego -,- Aj, nie tak znowu bezczelnie, przypadkowo przecież. No bo co ma zrobić z tymi jej błyszczącymi oczami i pięknym uśmiechem? Ta uroda, przekleństwo jedno wielkie. Na szczęście nie mam tego problemu :P
Cóż... Chyba muszę poczekać, żeby się dowiedzieć, co nie? Ojjj... :(
Dobra, zmieniam temat, żeby nie było -,- Natalka!!!! I bufon mój kochany!!! <3 Aj, weźcie już te ceregiele, przytulcie się na zgodę i po kłopocie :) Jesteście tacy słodcy, kochani, cudowni... Matko, ile by tu wymieniać! Tylko dlaczego Maxi to taki imbecyl? I mi tu całuje jakieś długonogie blondynki, czy kogoś tam? Do Natki mi leć, a nie! Naxi <3
Fedemiła... Federico, co ci tak naprawdę przeszkadza? Bo już nie rozumiem -,- Kochasz ją, ale nie chcesz z nią być, próbujesz, ale coś ci ciągle nie pasuje... Nie wiem już, no -,- A Ludmiła? Nie miała łatwego życia, zgadzam się, ale niech mi tutaj nie przesadza. Niech z Natalką się pogodzą, do Federico wróci i wszystko będzie dobrze :)
Jesteś kochana, wiesz? Piszesz w taki prosty, a zarazem ciekawy sposób. Historia ma swój własny urok, jest interesująca i jedyna w swoim rodzaju. Uwielbiam ją :3
Wybacz mi tą bezsensowność, ale chora sobie leżę na łóżku z chusteczek i nie myślę za bardzo.
Czekam na następny! :)
Ana Julia
Pewnie zauważyłaś, że jestem tu nowa.
OdpowiedzUsuńZnalazłam ten blog w sobotę i przeczytałam na jednym tchu, jednak dopiero teraz znalazłam czas, żeby skomentować. I miła niespodzianka, nowy rozdział <3
Bardzo podoba mi się twój blog, pomysł i co najważniejsze twój cudowny styl pisania.
Z góry ostrzegam na początku znajomości. Myślę, że tak mogę nazwać tą relację. Chcę ostrzec, że z moimi komentarzami różnie bywa, ale czytam wszystko. Nawet do tych najbliższych memu sercu historii (of teraz też twojej) często wracam i czytam od początku.
Mam nadzieję, że zbytnio nie utruje ci życia moją osobą.
Bardzo podobają mi się notki plotkary, widać, że się w nią wyczuwasz. Cudownie opisujesz też relacje międzyludzkie ;)
Ten komentarz jest właściwie o niczym, taki ogólny, a te już szczegółowe od następnego rozdziału.
Czekam z niecierpliwością na kolejny wypełniony twoim talentem rozdział <3
Ahh... No tak i pozdrawiam ;)
Dzwoneczku!
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo przepraszam Cię, że przybywam do Ciebie dopiero teraz [wstyd mi za siebie, po raz kolejny zresztą]. Nie komentowałam, siedziałam cichutko, jak ta mysz pod miotłą, ale czytałam. I znowu się zachwycałam. Każdym rozdziałem. Uwielbiam, jak piszesz to, co piszesz i chwała Ci za to, że nadal dla nas piszesz i pisz, jak najdłużej. Dobrze?
Oj, a ja myślałam, że Violka w końcu będzie normalna, że będzie wierna Tylko temu jedynemu, że po jej głowie, nie będzie chodził żaden inny chłopak, ale gdyby Violka była niepewna, to nie byłaby Violką, prawda? Jakby była pewna swoich uczuć i tak bardzo kochała Leona, to moim zdaniem nic by do Diego nie poczuła, a co dopiero mówiąc o snach, w których dzieją się takie rzeczy. I Diego, też coś poczuł do Violki... Oj, nie dobrze się dzieje. Chyba szykuje się nam kolejne cierpienie Leona. Ale pojawiła się tez Lara. Czyżby Lara miała też namieszać w związku Leona i Violki. Nie powiem, ciekawi mnie to. Ale też mam cichuteńka nadzieję, że to po prostu będzie kolejna burza w związku Leonetty, którą przetrwają.
Oj Fede..
Wy faceci, to serio kumaci nie jesteście. Naty musiała Cię uświadomić, abyś poją kilka rzeczy.
Ludmiła, nie ma łatwo. A wydawać by się mogło, że ma idealne życie. Jakże mylne bywają pozory. Zero wsparcia o rodziców, a jej siostra perfidnie wykorzystuje sytuację, że jest w domu ulubienicą. Dlatego, Lu jest jaka jest i dlatego potrzebuje Fede, bo on kochał/akceptował ją taką, jaką była. Czy da jej jeszcze szanse?
I Cami! Ty nie bądź taka dla Seby, to nie ładne!
Dzwoneczku, ściskam Cię mocno i czekam na kolejny rozdział.
Całuję, Ag <3
Oj chyba to nie za dobrze, że Violi śnił się pocałunek z Diegiem i że ona rozbudza w nim jakieś głębsze uczucia. Żeby tylko nie było z tego żadnych problemów. Przecież Viola kocha Leona, on kocha ją, a Diego jest jego najlepszym kumplem, więc sprawa powinna być jasna i prosta :)
OdpowiedzUsuńLara i Leon chyba za sobą nie przepadają ;p Podziwiam jej opanowanie. Jest pewna siebie i nie daje się wciągnąć w jakieś gierki :)
Viviana jest okropna! Bardzo dobrze, że Ludmi jej dołożyła! Szkoda tylko, że przez to znowu zaczęła źle traktować Natalię. Ale Naty jest prawdziwą przyjaciółką i jak lwica broni Ludmiły, bo wie co się z nią dzieje i akceptuje ją taką jaka jest. Ale jak czytam o wspomnieniach i uczuciach Lu i Fede to aż mi się serce ściska. Szkoda, że ich uczucie nie przetrwało problemów i teraz są nieszczęśliwi. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze nadejdzie ten moment, kiedy wszystko się między nimi ułoży :)
Pozdrawiam,
Periwinkle :)