sobota, 8 listopada 2014

8.

Buenos dias, Buenos Aires.

Czasami strach przed koszmarem sprawia, że boimy się usnąć. Co najgorszego Wam się śniło? Co sprawiło, że obudziliście się zlani potem, a serce biło Wam tak szaleńczo, że wydawało się, że wyleci z piersi jak jakiś Panzerfaust?
Mnie się kiedyś śniło, że byłam u babci na wsi. Kiedy dotknęłam ogrodzenia, które stało wokół jej działki, oblazły mnie robaki. Mówię Wam, coś okropnego! Na samą myśl mam ciarki na plecach i wrażenie, że coś po mnie łazi. Brr...
Na całe szczęście zdążają się też dobre sny, prawda? To w nich wszystko jest łatwe i przyjemne. Nie ma zmartwień, zadań domowych, ani testów. Taki raj wytworzony w naszej małej główce.
Tylko co zrobić jeśli ten fajny sen, będzie miał swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości? I co jeśli na jawie przysporzy więcej kłopotów niż radości? 



Sabes que me amas,
xoxo,
GossipGirl

***

            Powiedział, że zabiera ją do swojego ulubionego miejsca. Przychodził tutaj, kiedy chciał się oderwać od rzeczywistości. Trzeba było tylko przejść przez jaskinię, do której wejście kryło się za wodospadem. Nie była pewna czy to dobry pomysł. Przecież będzie cała mokra! Gdy przedstawiła mu swój argument, zaśmiał się tylko i pociągnął ją za rękę. Z głośnym piskiem przeszła przez strumień wody i znalazła się po drugiej stronie. Rozejrzała się dookoła, ale mało udało jej się wpatrzeć w ciemnej grocie. Zauważyła tylko maleńkie światełko, które majaczyło gdzieś w oddali.
 -Nie umrzemy, jak pójdziemy w stronę światła?
Jego śmiech odbił się od skalnych ścian. Objął ją ramieniem i ruszyli przed siebie.
            Widok, który zobaczyła po wyjściu z jaskini, zaparł jej dech w piersiach. Po środku było małe jeziorko, w którym woda była tak przejrzysta, że można było oglądać dno. Wokoło rosły drzewa, które kwitły na różowo, a całość dopełniała urocza łąka niebieskich kwiatów, które kołysały się lekko na wietrze.
 -Ślicznie tu. –Zachwyciła się.
 -Prawda?
Uśmiechnął się do niej i przyciągnął ją do siebie. Spojrzała mu w oczy, w których kryło się coś niebezpiecznego, a jednocześnie pociągającego. Czuła, jak jej puls przyspiesza, gdy przejechał dłonią od jej czoła, aż do ucha, by założyć za nie niesforne włosy, które były wilgotne od wycieczki przez wodospad. Zadrżała.
 -Zimno ci? –Spytał ochrypłym głosem.
 -Nie.
Przy nim było jej raczej gorąco. Popatrzyła na jego usta i zapragnęła je poczuć na swoich. Chyba czytał jej w myślach, bo już po chwili całował ją zaborczo. Krew jej wrzała, kiedy miażdżył jej usta w szalonym pocałunku. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuła. A chyba powinna, prawda?
 -Diego... –Wyszeptała, gdy zaczął ją całować po szyi.
            Violetta obudziła się ciężko oddychając. Chwyciła szklankę z wodą, którą zawsze zostawiała na noc na biurku i duszkiem wypiła zawartość. Przyłożyła rękę do serca, mając nadzieję, że w ten sposób uspokoi jego bicie. Śnił jej się najlepszy przyjaciel jej chłopaka. I może nie byłoby to dziwne, gdyby nie treść snu. Opuszkami palców dotknęła swoich warg.
            Opadła bezsilnie na poduszki i próbowała skupić swoje myśli na Leonie. To on powinien być bohaterem jej snów. Podświadomość płata jej brzydkie figle. Zacisnęła mocno powieki, ale zaraz je otworzyła. Sięgnęła ręką po zdjęcie, które stało przy nocnej lampce. Prosta drewniana ramka, wypalcowana szybka, a za nią oni; przytuleni, uśmiechnięci, zakochani. Przejechała palcem po fotografii w miejscu, w którym był Leon.
 -Kocham cię. –Powiedziała cicho.
Przytuliła zdjęcie do piersi i zasnęła.



            Przegrzebała całą szafę i wszystkie półki w poszukiwaniu swojej beżowej bluzki z rękawami trzy czwarte i okrągłym dekoltem. Chciała ją włożyć pod czarny żakiecik, który już wisiał, przygotowany na metalowym wieszaku. Może jest w praniu? W sumie wydawało jej się, że jeszcze dwa dni temu była w szafie, ale może  się pomyliła.
            Zbiegła po marmurowych schodach, którym zawdzięczała małą bliznę na podbródku, bo gdy ledwo odstawała od podłogi, wyrżnęła na nich. Zatrzymała się na przedostatnim stopniu i dotknęła delikatnie niewielkiej szramy. Zawsze starała się ją ukryć pod warstwą podkładu i pudru. Chyba, że była z Federico... On ją prosił, żeby jej nie maskowała. Lubił całować ten drobny defekt. Mówił, że jest uroczy i nadaje jej twarzy charakterek. Polubiła tę swoją bliznę dzięki niemu, ale teraz znowu zaczęła ją zakrywać. Do niemiłego wspomnienia z dzieciństwa, które w niej wywoływała, doszło jeszcze jedno... To, że była szczęśliwa z Federico, a teraz już nie jest.
 -I co tak stoisz?
Głos Viviany sprowadził ją na ziemię. Ludmiła popatrzyła na nią swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Zacisnęła ze złością pięści, kiedy zobaczyła, że bluzka, której szukała, jest na jej siostrze.
 -Policzę do trzech. Powoli, bo chcę dać ci szansę. A ty oddasz mi MOJĄ bluzkę. Raz...
Viviana założyła ręce na piersi i popatrzyła na nią z kpiącym uśmiechem.
 -Dwa... -Ludmiła z zaciętą miną liczyła dalej.
            Kiedy padło trzy, a bluzka nie znalazła się w jej rękach, rzuciła się na ukochaną  córeczkę rodziców. Zaskoczona Viviana, nie utrzymała równowagi i klapnęła na podłogę. Ludmiła nie czekając, aż się podniesie, usiadła na  niej i zaczęła targać ją za włosy, usiłując jednocześnie zedrzeć z niej bluzkę. Starsza Ferro darła się w niebogłosy, drapiąc przy tym blondynkę, gdzie tylko dosięgła paznokciami, wymalowanymi na jaskrawy zielony.
 -Na Boga, co wy robicie?! –Rodzicielka dziewczyn była przerażona, kiedy zobaczyła, rozgrywającą się na podłodze jej salonu, scenę. –Ludmiło zostaw Vivi! Natychmiast!
Odciągnęła swoją młodszą córkę.
 -Vivianko! Nic ci nie jest? –Przytuliła ją do siebie.
Viviana pokazała Ludmile język, a potem  płaczliwym głosem żaliła się matce, jak to  blondynka ją zaatakowała, bo chciała  sobie tylko pożyczyć tę śliczną bluzkę.
 -Myślałam, że skoro jesteśmy siostrami, to normalne że pożyczamy sobie rzeczy. Ja nie miałabym nic przeciwko, gdyby Ludmiś sobie coś ode mnie wzięła.
            Ludmiła  wywróciła oczami. Na pewno Viviana jej coś pożyczy. Chyba tylko wtedy, gdy jej się to potarga i będzie się nadawało jedynie na szmaty. Oczywiście matka wzięła stronę Viviany, a Ludmiła dostała jak zwykle ochrzan, bo przecież Vivi dopiero co przyjechała i próbuje się jakoś zaaklimatyzować, a ona zamiast jej w tym pomóc, jak przystało na  dobrą siostrę, tylko jej dopieka.
 -Powinnaś się wstydzić! –Pani Ferro nie kryła oburzenia.
Nie chcąc słuchać dalszego kazania, Ludmiła wybiegła na górę. Ściągnęła koszulkę, którą miała na sobie i z nieukrywaną furią cisnęła ją w kąt. Z szafy wyciągnęła pierwszy-lepszy sweter i wciągnęła go przez głowę.
 -Nienawidzę jej! –Powiedziała przez zaciśnięte zęby, wyciągając włosy spod kaszmirowego swetra.



            Znowu zacięła jej się ta piekielna szafka. Mocowała się z nią już od dobrych dziesięciu minut, a ta ani drgnęła. Zrezygnowana uderzyła w nią czołem i jęknęła. Jeśli jej nie otworzy, nie będzie miała zadania, które zlecił im Pablo. Już widziała, jak nauczyciel z politowaniem kręci głową, kiedy będzie mu tłumaczyć, że odrobiła pracę domową, ale zostawiła ją w szafce, która nie chce się otworzyć.
 -Kłopoty z tym złomem?
Na sam dźwięk jego głosu poczuła przyjemne mrowienie na karku. Uderzył pięścią w szafkę, która otworzyła się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
 -Dzięki! –Natalia zaczęła przeszukiwać jej zawartość.
 -Widzimy się dzisiaj?
Zamarła i spojrzała na niego, nic nie rozumiejąc. Chciał się z nią zobaczyć?
 -Czemu tak na mnie patrzysz? Jeszcze nie opanowaliśmy układu.
Policzki jej zapłonęły. Jak mogła pomyśleć, że zaprasza ją na randkę? Głupia...
 -Tak... –Wykrztusiła.
Kiwnął głową i już ruszył w stronę wyjścia, ale odwrócił się do niej jeszcze raz.
 -Wiesz...
Uniosła głowę i napotkała jego rozbawiony wzrok.
 -Śniło mi się, że ratuję cię z opresji. Co prawda nie chodziło o szafkę, ale chyba mogę powiedzieć, że w jakimś stopniu sen się spełnił.
Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Maximiliano Ponte śnił o niej!
Humor zepsuło jej wejście Ludmiły, która podeszła do niej z grymasem na twarzy.
 -Przynieś mi wodę! –Rzuciła, nawet nie spoglądając na Hiszpankę. –Tylko zimną!
Natalia smutno westchnęła. Właśnie skończyło się postanowienie Ludmiły, że będzie ją traktować, jak na przyjaciółkę przystało. Czy była tym zdziwiona? Raczej nie. Mimo że bardzo chciała wierzyć w przemianę Ludmiły, to gdzieś w głębi duszy wiedziała, że niemożliwe, żeby przyszło to tak łatwo. Ferro musi nad sobą jeszcze dużo pracować. Tylko czy będzie chciała? Czekając w kolejce przy automacie, Natalia postanowiła, że zrobi wszystko, by pomóc swojej przyjaciółce, mimo że powinna ją posłać do diabła.
 -Ludmiła znowu zdegradowała cię do roli posłańca?
Natalia wzruszyła ramionami i wzięła wodę, która właśnie wypadła z maszyny.
 -Po prostu poprosiła mnie o wodę.
 -Poprosiła? Jasne –Federico popatrzył ponad jej ramieniem. –Jakim cudem jeszcze od niej nie uciekłaś?
 -Tak jak ty? –Jej słowa go zabolały. –Po prostu uważam, że każdy zasługuje na szansę. Poza tym dobrze wiesz, dlaczego taka jest. To nie jej wina.
 -Mogła coś z tym zrobić...
 -A nie robi? Rodzice wpoili jej, że jest dużo słabsza niż Viviana. Nigdy nie usłyszała od nich żadnej pochwały. Przez całe swoje życie robi wszystko, żeby im się przypodobać. Nie ma przez to przyjaciół. Chłopak ją zostawił...
 -Nie zerwałem z nią przez to, że za wszelką cenę chce osiągnąć sukces –bronił się. –Po prostu nie mogłem znieść tej ciągłej zazdrości o Violettę.
 -Nie pomyślałeś, że robi to dlatego, że się boi?
Federico spojrzał na nią zdziwiony.
 -Jak to boi? Czego?
 -Tego, że znowu okaże się, że nie będzie wystarczająco dobra dla kogoś, kogo kocha.
Zamarł. Nigdy tak o tym nie pomyślał.
 -Zatkało? –Naty nie kryła wzburzenia. –Czy faceci muszą być, aż tak ślepi?
 -Ja ją kochałem, naprawdę. Dalej kocham...
 -Może i tak, ale twój problem polega na tym, że w nią nie uwierzyłeś. Poddałeś się, kiedy wydawało ci się, że Ludmiła nie może się zmienić. A w ludzi się wierzy, nawet wtedy, gdy zawodzą. Ja w nią wierzę. Dlatego codziennie będę chodzić po tę pieprzoną wodę dla niej, bo wiem, jak bardzo jest, gdzieś tam w środku, zagubiona. I zrobię wszystko, żeby jej pomóc.
            Federico patrzył oniemiały, jak Natalia idzie z wysoko podniesioną głową korytarzem, na którego końcu czekała na nią Ludmiła, oparta o szafki. Wszystkim mogło się wydawać, że jest jej służącą, ale on teraz sobie uświadomił, że to nieprawda. Hiszpanka była jej najlepszą przyjaciółką. Jedyną przyjaciółką. Taką, która kupuje Ludmiłę w całości, ze wszystkimi wadami, które dla innych były nie do przejścia. Dla niego także...



            Spotkali się w autobusie. Mieli razem jechać na tor, zobaczyć, jak sobie radzi Leon. Za każdym razem, kiedy na niego patrzyła, przypominał jej się sen. Fakt, że w tym uroczym środku komunikacji miejskiej, było tak tłoczno, że czuli się jak sardynki w puszcze, wcale jej nie pomagał, gdyż zmuszona była stykać się z nim ciałem. Wdychała więc jego męski zapach, czując, że robi jej się gorąco. Nie wiedziała czy to z powodu jego bliskości, czy tłumu, który tłoczył się wokół nich.
            Patrzył na czubek jej głowy i myślał, że zwariuje, kiedy jej ciało, co chwilę ocierało się o niego. Nie powinien o niej myśleć w sposób inny, niż jak o koleżance. W końcu była dziewczyną jego najlepszego przyjaciela. A to rzecz święta! Mimo to nie mógł się pozbyć z głowy jej obrazu. Gdy tylko zamknął oczy widział jej roześmianą twarz i mógł tylko myśleć o tym, żeby skraść jej chociaż jednego całusa. Verdas cię zabije, jeśli ją tkniesz, szepnął głosik w jego głowie. Czyżby o tym nie wiedział? Przecież widział jakim uczuciem Leon darzy Violettę. Byłby draniem, jeśli odważyłby się jej dotknąć.
Kiedy autobus zatrzymał się na kolejnym przystanku, chwycił ją za rękę i przeciskając się przez innych pasażerów, wyciągnął na zewnątrz. Nie mógł już dłużej wytrzymać, kiedy stała praktycznie w niego wtulona.
 -To nie tutaj powinniśmy wysiąść. –Powiedziała zdziwiona.
 -Wiem, ale nie mogłem już znieść tych ludzi.
Roześmiała się i przyznała mu rację.
 -Niedaleko jest moje ulubione miejsce. Pokażę ci, a potem pójdziemy na tor.
Myślał, że w ten sposób się uspokoi. Zawsze tam chodził, kiedy musiał coś przemyśleć, albo gdy był wkurzony.
            Spoważniała. We śnie też chciał jej pokazać swoje ulubione miejsce. To był nic nie znaczący wytwór twojej wyobraźni!, przekonywała się w myślach. Zignorowała swoje obawy i ruszyła za nim. Szli w milczeniu  przez las, w którym ciszę przerywał jedynie ptasi trel. Kiedy podprowadził ją do jaskini i oznajmił, że muszą przez nią przejść, jej serce niebezpiecznie przyspieszyło. Nie chciała wierzyć, że dzieje się to naprawdę. Zbyt dużo zbiegów okoliczności. Może znowu śni? Uszczypnęła się w ramię i skrzywiła. Bolało. Jednak to jawa. Diego nie zważając na jej zawahanie, szedł dalej przed siebie, gwiżdżąc pod nosem. Violetta czuła, że robi jej się słabo. Przeszli przez krótki tunel i jej oczom ukazało się jezioro i łąka, pełna niebieskich kwiatów, myślała, że zemdleje.
 -Co jest? –Chłopak podszedł do niej i czułym gestem założył jej włosy za ucho.
Tak, jak w jej śnie.
 -Zbladłaś.
Popatrzyła na jego usta i z trwogą uświadomiła sobie, że zastanawia się, czy gdyby ją pocałował, czułaby to samo, co podczas snu. Czerwona lampka zapaliła się w jej głowie. Co ona wyprawia? Przecież jest z Leonem!
 -Powinniśmy już wracać. Leon na nas czeka.
 -Tak...
Nie wiedział, co się jej nagle stało, ale wolał tego nie roztrząsać. Przeczuwał, że i tak nic by mu nie powiedziała, a sam nie chciał na nią naciskać.
            Nie bez poczucia winy podbiegła do Leona i się w niego wtuliła. Gdyby chłopak dowiedział się, co przyszło jej do głowy, byłby zrozpaczony, a ostatnią rzeczą, którą chciała zrobić, to go skrzywdzić. Objęła go mocniej i wtuliła twarz w jego klatkę piersiową.
 -Wszystko w porządku? –Spytał troskliwie.
Bezbłędnie potrafił odczytać jej nastroje. Nie wiedziała jakim cudem udaje mu się wyczuć, gdy się czymś martwi, kiedy udaje, że wszystko jest dobrze, albo jest szczęśliwa. Był idealnym chłopakiem. Takim, którego można tylko pozazdrościć. I to ją kochał. Tylko czy ona była idealną dziewczyną?
 -Zawsze, kiedy jesteś blisko, jest dobrze.
Posłał jej promienny uśmiech i pocałował w czoło. Potem podszedł do Diega i się z nim przywitał. Przyglądała się, jak śmiejąc się serdecznie, wykonują swój powitalny rytuał. Zrobiło jej się jeszcze gorzej... Potrząsnęła głową, chcąc wyrzucić z niej natrętne myśli. Musi się ogarnąć. Te jej dziwne uczucia spowodowane są tym, że sporo czasu spędza z Diegiem. A że chłopak jest przystojny... Przecież nie może kontrolować tych wszystkich biochemicznych reakcji, które rządzą się swoimi prawami. Za chwilę wszystkie hormony się uspokoją i będzie się śmiać z tych idiotycznych snów i odczuć.
            Patrzyli, jak Leon pokonuje kolejne okrążenia. Violetta zdzierała gardło, dopingując go, mimo że wiedziała, że ryk silnika ją zagłusza. Gdy przejeżdżał koło nich, skakała i klaskała w dłonie. Diego pokazał mu kciuk uniesiony do góry i kiwał głową z aprobatą. Dobra zabawa skończyła się w momencie, w którym Leon chciał się popisać i za mocno docisnął gaz. Stracił panowanie nad motocyklem, co skutkowało bolesnym upadkiem. Violetta i Diego byli przerażeni tym, co zobaczyli. Szybko podbiegli do chłopaka, obawiając się o jego stan.
 -Leon! –Castillo miała łzy w oczach, kiedy nad nim klęczała. –Leon, odezwij się...
Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i zdjął kask. Był trochę oszołomiony, ale nie wyglądał na bardzo poobijanego. Violetta odetchnęła z ulgą.
 -No brawo!
Wszyscy odwrócili się, słysząc jej klaskanie. Lara stała nad nimi i przyglądała im się z kpiącym uśmieszkiem.
 -Dam ci dobrą radę, Verdas. Jeśli chcesz się popisywać przed dziewczyną, najpierw naucz się jeździć. –Powiedziała, krzyżując ręce na piersi.
Leona ogarnął gniew. Nikt mu nie będzie wmawiał, że nie potrafi jeździć, a szczególnie ona. To, że zna się na motorach i potrafi je naprawić, nic nie znaczy. Poderwał się na nogi, ignorując tępy ból w żebrach i podszedł do niej.
 -Potrafię jeździć.
 -Właśnie widziałam.
 -Skoro jesteś taka mądra, to pokaż, co ty umiesz. –Rzucił jej wyzwanie.
 -Nie muszę ci niczego udowadniać. –Odpowiedziała ze spokojem.
Nie była jedną z tych osób, które za wszelką cenę chcą pokazać, że ktoś się myli. Mógł ją nawet nazwać tchórzem, co najprawdopodobniej zaraz zrobi. Nie obchodziło ją to. Ważne było dla niej, że dobrze znała swoje umiejętności i była ich pewna. To, że ktoś próbuje ją sprowokować to jego problem. Ona się nie da.
 -Boisz się?
 -Nie. Po prostu szkoda mi czasu na takie wygłupy. –Odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę warsztatu.
            Chciał za nią pobiec i powiedzieć parę słów, niekoniecznie miłych, ale Violetta chwyciła go za ramię. Uparła się, że musi go zobaczyć lekarz, a on nie potrafił jej odmówić. Widział, jak dziewczyna się o niego martwi. Upadek nie mógł wyglądać zbyt przyjemnie. Jeśli wizyta u doktora uspokoi ją, to tam pójdzie.

4 komentarze:

  1. Chyba jestem pierwsza :)
    Cóż... Zacznę od Leonetty, dobrze? Ach te sny... Potrafią zniszczyć miłość? Tą, która miała być prawdziwą jedyną miłością? Nie, a przynajmniej nie powinny. To w takim razie dlaczego niszczą? Chyba, że (aż mi to przez gardło nie chce przejść, czy w tym przypadku przez palce) Leon nie jest tym jedynym. Uff, przeżyłam. Nie wiem co napisać. Tak bardzo pasują do siebie. Mają ten swój mały wrzechświat, do którego bezczelnie wprosił się Diego -,- Aj, nie tak znowu bezczelnie, przypadkowo przecież. No bo co ma zrobić z tymi jej błyszczącymi oczami i pięknym uśmiechem? Ta uroda, przekleństwo jedno wielkie. Na szczęście nie mam tego problemu :P
    Cóż... Chyba muszę poczekać, żeby się dowiedzieć, co nie? Ojjj... :(

    Dobra, zmieniam temat, żeby nie było -,- Natalka!!!! I bufon mój kochany!!! <3 Aj, weźcie już te ceregiele, przytulcie się na zgodę i po kłopocie :) Jesteście tacy słodcy, kochani, cudowni... Matko, ile by tu wymieniać! Tylko dlaczego Maxi to taki imbecyl? I mi tu całuje jakieś długonogie blondynki, czy kogoś tam? Do Natki mi leć, a nie! Naxi <3

    Fedemiła... Federico, co ci tak naprawdę przeszkadza? Bo już nie rozumiem -,- Kochasz ją, ale nie chcesz z nią być, próbujesz, ale coś ci ciągle nie pasuje... Nie wiem już, no -,- A Ludmiła? Nie miała łatwego życia, zgadzam się, ale niech mi tutaj nie przesadza. Niech z Natalką się pogodzą, do Federico wróci i wszystko będzie dobrze :)

    Jesteś kochana, wiesz? Piszesz w taki prosty, a zarazem ciekawy sposób. Historia ma swój własny urok, jest interesująca i jedyna w swoim rodzaju. Uwielbiam ją :3
    Wybacz mi tą bezsensowność, ale chora sobie leżę na łóżku z chusteczek i nie myślę za bardzo.
    Czekam na następny! :)
    Ana Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie zauważyłaś, że jestem tu nowa.
    Znalazłam ten blog w sobotę i przeczytałam na jednym tchu, jednak dopiero teraz znalazłam czas, żeby skomentować. I miła niespodzianka, nowy rozdział <3
    Bardzo podoba mi się twój blog, pomysł i co najważniejsze twój cudowny styl pisania.
    Z góry ostrzegam na początku znajomości. Myślę, że tak mogę nazwać tą relację. Chcę ostrzec, że z moimi komentarzami różnie bywa, ale czytam wszystko. Nawet do tych najbliższych memu sercu historii (of teraz też twojej) często wracam i czytam od początku.
    Mam nadzieję, że zbytnio nie utruje ci życia moją osobą.
    Bardzo podobają mi się notki plotkary, widać, że się w nią wyczuwasz. Cudownie opisujesz też relacje międzyludzkie ;)
    Ten komentarz jest właściwie o niczym, taki ogólny, a te już szczegółowe od następnego rozdziału.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny wypełniony twoim talentem rozdział <3
    Ahh... No tak i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzwoneczku!

    Bardzo, ale to bardzo przepraszam Cię, że przybywam do Ciebie dopiero teraz [wstyd mi za siebie, po raz kolejny zresztą]. Nie komentowałam, siedziałam cichutko, jak ta mysz pod miotłą, ale czytałam. I znowu się zachwycałam. Każdym rozdziałem. Uwielbiam, jak piszesz to, co piszesz i chwała Ci za to, że nadal dla nas piszesz i pisz, jak najdłużej. Dobrze?

    Oj, a ja myślałam, że Violka w końcu będzie normalna, że będzie wierna Tylko temu jedynemu, że po jej głowie, nie będzie chodził żaden inny chłopak, ale gdyby Violka była niepewna, to nie byłaby Violką, prawda? Jakby była pewna swoich uczuć i tak bardzo kochała Leona, to moim zdaniem nic by do Diego nie poczuła, a co dopiero mówiąc o snach, w których dzieją się takie rzeczy. I Diego, też coś poczuł do Violki... Oj, nie dobrze się dzieje. Chyba szykuje się nam kolejne cierpienie Leona. Ale pojawiła się tez Lara. Czyżby Lara miała też namieszać w związku Leona i Violki. Nie powiem, ciekawi mnie to. Ale też mam cichuteńka nadzieję, że to po prostu będzie kolejna burza w związku Leonetty, którą przetrwają.

    Oj Fede..
    Wy faceci, to serio kumaci nie jesteście. Naty musiała Cię uświadomić, abyś poją kilka rzeczy.
    Ludmiła, nie ma łatwo. A wydawać by się mogło, że ma idealne życie. Jakże mylne bywają pozory. Zero wsparcia o rodziców, a jej siostra perfidnie wykorzystuje sytuację, że jest w domu ulubienicą. Dlatego, Lu jest jaka jest i dlatego potrzebuje Fede, bo on kochał/akceptował ją taką, jaką była. Czy da jej jeszcze szanse?

    I Cami! Ty nie bądź taka dla Seby, to nie ładne!

    Dzwoneczku, ściskam Cię mocno i czekam na kolejny rozdział.
    Całuję, Ag <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj chyba to nie za dobrze, że Violi śnił się pocałunek z Diegiem i że ona rozbudza w nim jakieś głębsze uczucia. Żeby tylko nie było z tego żadnych problemów. Przecież Viola kocha Leona, on kocha ją, a Diego jest jego najlepszym kumplem, więc sprawa powinna być jasna i prosta :)
    Lara i Leon chyba za sobą nie przepadają ;p Podziwiam jej opanowanie. Jest pewna siebie i nie daje się wciągnąć w jakieś gierki :)
    Viviana jest okropna! Bardzo dobrze, że Ludmi jej dołożyła! Szkoda tylko, że przez to znowu zaczęła źle traktować Natalię. Ale Naty jest prawdziwą przyjaciółką i jak lwica broni Ludmiły, bo wie co się z nią dzieje i akceptuje ją taką jaka jest. Ale jak czytam o wspomnieniach i uczuciach Lu i Fede to aż mi się serce ściska. Szkoda, że ich uczucie nie przetrwało problemów i teraz są nieszczęśliwi. Pozostaje mi mieć nadzieję, że jeszcze nadejdzie ten moment, kiedy wszystko się między nimi ułoży :)
    Pozdrawiam,
    Periwinkle :)

    OdpowiedzUsuń